ndz., 16/12/2012 - 11:43

3 pytania do Agnieszki Steur

Rozmowa z Agnieszką Steur – polonistką, badaczką języka, nauczycielką, dziennikarką, felietonistką, pisarką, żoną i matką. Słowem, Polką mieszkającą w Holandii, która nie narzeka na brak zajęć. 


Szymon Baterko: „Zabawne, człowiek wyjeżdża i myśli, że „jakby co” to wróci, bo to przecież ojczyzna. Jednak mieszkanie gdzieś tam zmienia. Człowiek się zmienia i w jakiś sposób kraj, z którego się wyjechało, też się zmienia. Tak naprawdę, nie ma powrotu” – pisała Pani w tekście „Z pamiętnika Polki na emigracji: Kilka dni z wielu.”, wyróżnionym w 2008 roku w konkursie o nagrodę marszałka senatu RP dla dziennikarzy polskich i polonijnych. Minęły cztery kolejne lata i... czy Holandia zmieniła Panią jeszcze bardziej? I czy nadal uważa Pani, że nie ma powrotu?
 

Agnieszka Steur: Każdy krok, który człowiek stawia, w jakiś sposób go zmienia. To może być wyjazd z kraju, ale i inna praca, rozwód, czy nawet kupno nowego samochodu. Wszystko ma wpływ na człowieka, a od nas zależy, co z tą wiedzą i doświadczeniem zrobimy. Możemy się rozwijać lub zagubić. Holandia zmienia mnie każdego dnia, ale to nie znaczy, że czyni ze mnie innego człowieka. Stawiam po prostu kolejny krok. Staram się czerpać z tego miejsca to, co najlepsze, a przynajmniej chcę w to wierzyć. Dzięki nowym doświadczeniom czuję, że nie stoję w miejscu, rozwijam się. To przecież jedno z przyjemniejszych doznań. Mogę oczywiście czuć się wyobcowana i nie na miejscu, ale w ten sposób nigdzie nie dojdę. Bycie w Holandii nauczyło mnie, że to nie ten kraj sprawia, że jestem obca a ja sama. Kolejne lata przekonały mnie, że wyobcowanie to całkowicie naturalne uczucie, które dosięga wiele osób i często nie ma dużo wspólnego z długością i szerokością geograficzną. Można nigdy nie zadomowić się w miejscu, w którym się urodziło i można poczuć się u siebie gdzieś bardzo daleko.

Od dawna jestem przekonana, że nie ma powrotu. Powroty nie istnieją. Oczywiście można wrócić, ale to nie to samo, co powrót. Zresztą wrócić też nie zawsze jest łatwo. Przyjechałam do Holandii z jednym plecakiem. Teraz żyję życiem jeszcze trójki innych osób i gdybym wróciła, dla nich byłaby to wyprawa w nieznane. To też muszę brać pod uwagę. Wyjeżdża się w określonym momencie swego życia i życia innych. W pewnej chwili istnienia danego miejsca. Przez lata nieobecności wszystko się zmienia, wyjeżdżający i to, co pozostaje. Nic nie trwa w bezruchu. Nie ma możliwości, by wracając powrócić w to samo miejsce. Wracając po kilku latach, a im tych lat więcej tym trudniej, do miejsca, z którego się wyjechało, człowiek odkrywa, że wielu rzeczy musi nauczyć się od nowa. To, co znane zmieniło się i też w jakiś sposób jest już obce. Co wcale nie znaczy, że uczenie się na nowo nie może być przygodą. Ale wtedy jest to już krok do przodu, nie powrót. Zawsze uważałam, że lepiej patrzeć przed siebie niż oglądać za, choć to bardzo trudne. Dzieci ułatwiają właśnie takie podejście do życia. Szczególnie, gdy widzę, że jest im dobrze i co dla mnie bardzo ważne, że są dumne ze swych korzeni.

 

Sz.B: Od czterech lat prowadzi Pani bloga, poświęconego życiu w Holandii (steuraj.blogspot.nl) oraz kulturze polskiej i niderlandzkiej; publikuje Pani także w Biuletynie Polsko-Niderlandzkiego Stowarzyszenia Kulturalnego PNKV, kwartalniku Sceny Polskiej w Holandii i portalu Lejdiz Magazine. Do tego uczy Pani w Polskiej Szkole w Utrechcie i wychowuje dwójkę dzieci. Niemało zajęć, a doba ma jedynie 24 godziny... Jak znajduje Pani na to wszystko czas? I co pchnęło Panią do tego, by za granicą złapać za pióro?
 

Agnieszka SteurSzczerze mówiąc, często sama się nad tym zastanawiam. Nie do końca wiem, jak udaje mi się to wszystko ze sobą pogodzić. Zresztą często wcale mi się nie udaje. Ciągle jest coś, co powinnam zrobić już wczoraj. Dzieci mówią, mama nie siedź tyle przy komputerze, albo sumienie gnębi sterta ciuchów do wyprasowania, albo obiad na ostatnią chwilę, albo sto innych rzeczy. A przecież są jeszcze pomysły, które na razie żyją tylko w mojej głowie, co z tym zrobić? Kiedy wszystko zaplanować? Bardzo wiele od siebie wymagam i to, czego nie zrobiłam wyrzucam sobie, bo powinnam sprostać swoim wymaganiom. Często wieczorem jest mi żal, że doba nie ma kilku godzin więcej. Choć obawiam się, że gdyby miała, prawdopodobnie wymyśliłabym sobie jeszcze więcej zajęć i znów czasu by mi brakowało. Teraz jednak najbardziej mnie boli, że nie mam go więcej, aby pisać.

A dlaczego w ogóle się za to się zabrałam? Pisanie jest dla mnie czymś całkiem naturalnym. Jestem w nim i ono jest mną. Poza tym piszę po polsku i to moje połączenie z ojczyzną. Tak długo jak piszę, nie czuję się obca. Tak naprawdę trzymam pióro w dłoni już od wielu lat. Nie pamiętam, abym chciała w życiu robić coś innego. Jeszcze będąc w Polsce pisałam, potem na kilka lat przestałam. Zaczynając studia na Uniwersytecie Amsterdamskim miałam wiele szczęścia i poznałam nauczyciela, wykładowcę, który zmienił moje życie, mojego Johna Keatinga w osobie pani Elżbiety Weiss. Właśnie ona pchnęła mnie z powrotem w objęcia literatury. Pisałam wciąż więcej i więcej, zaczęłam publikować, stworzyłam bloga, aż któregoś dnia wpadłam na pomysł, że napiszę książkę. Stworzę cały świat.
  

Sz.B: Jakby tego było mało, już wkrótce ukaże się w języku polskim Pani pierwsza powieść fantasy zatytułowana „Wojna w Jangblizji. W Tamtym Świecie". A na początku 2013 roku ukazać ma się dwujęzyczny (polsko-niderlandzki) zbiór felietonów Pani autorstwa, „Słowa do użytku wewnętrznego”. Czy może Pani opowiedzieć więcej o tych (całkiem różnych) projektach? Z myślą o jakiej grupie czytelników napisała Pani te książki i o czym one opowiadają?  
 

Agnieszka Steur:  Tak, to dwa całkiem różne projekty, ale oba bardzo bliskie memu sercu. „Słowa do użytku wewnętrznego” jest zbiorem moich felietonów, które ukazały się już wcześniej. Większość to teksty opublikowane w kwartalniku Scena Polska. Znajdują się tam również teksty, które wzięły udział w różnych konkursach literatury emigracyjnej. Książka jest dwujęzyczna, więc dla mnie tym bardziej ekscytująca. W dużej części felietony te poświęcone są emigracji, ale także wielu innym przejawom życia codziennego. Piszę o strachu i wątpliwościach, o miłości i rodzinie. O wielu aspektach, które mieszają się i tworzą dni wielu ludzi. Nie tylko na obczyźnie. Gdy ukazują się moje teksty, otrzymuję czasem wiadomości od osób, które piszą, że one też tak czują. To jest dla mnie niesamowite. Świadomość, że dzięki słowom, które piszę, potrafię dotrzeć do innych osób, że moje słowa potrafią wywołać emocję. Kiedyś napisała do mnie pewna mama z Polski. Wyznała, że jej córka też jest w Holandii i teraz dzięki moim tekstom ta pani zrozumiała, przez co przechodzi jej dziecko. Czego twórca może chcieć więcej?

Druga książka to powieść fantasy; „Wojna w Jangblizji. W Tamtym Świecie”. Uwielbiam bajki, baśnie a fantasy to jeszcze krok dalej. Jeden z moich ulubionych gatunków. Czytając powieści innych pomyślałam, że może i mnie udałoby się stworzyć coś, czego nie ma. Pamiętam moje nieprzespane noce nad książkami, które nie pozwalały odłożyć się na półkę. Właśnie wtedy zapragnęłam też posiąść taką moc. Chciałam zabierać ludziom czas, chciałam przenosić ich gdzieś, w inne miejsce. Chcę, aby na chwilę się zatrzymali i z tej chwili czerpali radość. Mam nadzieję, że mi się udało, bo mym zamiarem jest nadal to robić. Mam już pomysły na kolejne dwie część „Jangblizji”. Teraz tylko znaleźć czas i przelać słowa na papier.

Mimo, że to powieść fantasy pojawiają się w niej tematy ze „Słów”. Uciekinierzy z Jangblizji tęsknią za domem i nie potrafią odnaleźć się w obcym świecie. Są emigrantami. W tej książce starałam się zamknąć wszystko, co dla mnie ważne. Będąc rodzicem strach o dziecko, ale również będąc dzieckiem odkrywanie, że rodzice są zwykłymi ludźmi. Napisałam o przyjaźni i miłości, uczuciach, wartościach najważniejszych dla każdego. O oddaniu, o zdobywaniu kolejnych szczytów i nie poddawaniu się. Dla kogo napisałam? Bardzo chciałabym wierzyć, że dla wszystkich. Chciałabym, aby każdy, kto będzie czytał moje książki, mógł znaleźć w nich coś dla siebie. Chciałabym zaczarować ludzi bez względu na wiek i zainteresowania i zabrać ich w podróż do innego miejsca. 

 

 

Rozmawiał Szymon Baterko
 

 

Agnieszka Steur – Polka mieszkająca w Holandii, która nie narzeka na brak zajęć. Polonistka i felietonistka,  nauczycielka i badaczka języka, dziennikarka i matka dwójki dzieci; doba jest dla niej zdecydowanie za krótka. 

Ukończyła studia na Uniwersytecie Amsterdamskim (kierunek Języki Słowiańskie i Kultura). Prowadziła badania na temat wpływu języka holenderskiego na język polski dzieci dwujęzycznych w Holandii. Pracuje jako pedagog w Polskiej Szkole w Utrechcie i jest autorką licznych publikacji na temat dwujęzyczności, w tym artykułów na temat bilingwizmu opublikowanych w Biuletynie Polsko-Niderlandzkiego Stowarzyszenia Kulturalnego PNKV.

Od lat prowadzi blog o tematyce emigracyjnej Emigrantka, a niedawno rozpoczęła współpracę z emigracyjnym portalem internetowym w Anglii; Lejdiz Magazine, gdzie publikuje teksty na temat Polek w Holandii. Od kilku lat jest członkiem redakcji „Sceny Polskiej w Holandii”. Także na łamach tego kwartalnika publikuje swe felietony.
W 2008 roku otrzymała wyróżnienie w konkursie o nagrodę marszałka senatu RP dla dziennikarzy pt. „Polacy na ścieżkach świata – blaski i cienie”. Jej wyróżniona praca nosiła tytuł: „Z pamiętnika Polki na emigracji: Kilka dni z wielu.”

W 2010 roku wygrała I Międzynarodowy Konkurs Literacko-Plastyczny Emigracja „Tam dom mój, gdzie serce moje” w kategorii proza. W 2012 roku w konkursie pod tytułem „Dzień po dniu” magazynu Zwierciadło zdobyła Przepustkę Literacką. Tego samego roku wzięła udział w akcji „Blogerzy Książki Piszą”. Jej opowiadanie „Opowieść trzeciego stopnia” znalazło się w wydanym z tej okazji zbiorze opowiadań „Szkice z życia”.  

Na przełomie 2012 i 2013 roku ukaże się jej powieść fantasy zatytułowana „Wojna w Jangblizji. W Tamtym Świecie", a na początku 2013 r. wydany zostanie dwujęzyczny (polsko-holenderski) zbiór jej felietonów „Słowa do użytku wewnętrznego”.

najnowszą książkę Agnieszki Steur można zakupić na stronie -  wojnawjangblizji.com