pt., 07/10/2016 - 10:29

Autostopowicz. Wyjazd do Holandii.

W ubiegłą niedzielę wracałam do Amsterdamu z długiego weekendu. Zawsze zatrzymuje się na ostatniej stacji pod granicą w Olszynie, gdzie robię robię przerwę: tankuję do pełna, kupuję kawę i coś do jedzenia, prostuję zasiedziałe kości.

Kiedy stałam pod dystrybutorem paliwa, zagadał do mnie pewien mężczyzna.

- Pani do Holandii? – zagaił
- Tak – odparłam
- A mogę się z panią zabrać? – zapytał on.

Tu pozwolę sobie przerwać moją krótką odpowiedź na rzecz dygresji.
Kiedy byłam w szkole średniej i na studiach, czułam niemożliwy do opanowania głód podróży. Pieniądzem nigdy nie śmierdziałam, tanie linie lotnicze jeszcze wówczas nie istniały, podróżowałam zatem głównie autostopem.

Okazję łapałam zazwyczaj zagadując ludzi tankujących na stacjach. Zawsze starałam się być:

- uprzejma

– witałam się

- pytałam o kierunek podróży, wyjaśniałam, że jestem uczennicą/ studentką i że też jadę w tym kierunku na wakacje, w odwiedziny do cioci lub przyjaciół.

- czysta, wiadomo, że nie podróżowałam w garniturze, ale zawsze w świeżych ciuchach.

Nawet, jeśli jechałam dwa lub trzy dni (np do Irlandii tak mi się zdarzyło), to brałam prysznic na stacji benzynowej i przebierałam się.

- trzeźwa i bez papierosa zwisającego z kącika ust.

Jeśli kierowca ostrzegał, że pali, wiedziałam, że będę mogła zapalić w aucie. Jednak znakomita większość ludzi nie pali w samochodzie. Co do trzeźwości - to chyba nie wymaga żadnego dodatkowego komentarza. W stanie wskazującym można co najwyżej udać się na disco, ale nie w podróż.
Sama przejechałam okazją tysiące kilometrów, zawsze zatem chętnie zabieram autostopowiczów.

Jednak na pytanie wyżej wspomnianego jegomościa bez wahania odpowiedziałam: NIE.
Dlaczego?

Nie kwalifikował się na podróż ze mną z powodu niespełnienia dwóch z trzech powyżej wymienionych punktów.

Miał rozbitą głowę i podbite oko. Choć mu współczułam, nie mogło umknąć mojej uwadze, że ten pan był pod wpływem alkoholu. A ja z nieznajomym nietrzeźwym mężczyzną do auta nie wsiądę (tym bardziej jako kierowca).

Mam nadzieję, że wspomniany pan szybko złapał okazję, nie stał trzech godzin w korku za Hannoverem (co spotkało mnie) i nigdy więcej nie znajdzie się w takiej sytuacji, tym bardziej w stanie wskazującym na solidne spożycie.

gietat, inne teksty autorki: 

mojaholandia/gietat

Tagi: gietat