sob., 16/02/2013 - 10:44

Casanova z Westerparku

Na pewno każdy z Was zna kogoś takiego. Wchodząc do pomieszczenia, w którym znajduje się co najmniej jeden przedstawiciel gatunku pokrewnego płci przeciwnej (młoda dziewczyna, kobieta lub samica goryla) przeczesuje w roztargnieniu lekko przydługie włosy i wzdycha.

Następnie wyjaśnia obszernie, dlaczego spóźnił się jedyne czterdzieści minut, wbijając nieco roztargnione spojrzenie w potencjalną ofiarę.

Wyjaśnienie to na bank będzie zawierać element zapracowania („Ogarniam cztery projekty!”), nieszczęśliwego zbiegu okoliczności („Mój skuter nie chciał odpalić”), bądź oba naraz („Nie mogę się dziś wyrobić, alles valt tegen!*) Przeciera okulary rogiem koszuli i siada z rozmachem. Mówi szybko i niechlujnie, nie zapomni wtrącić wątku o studiach na wydziale Neuro-nano-etno-fizjografii,  im dłuższa i trudniejsza do zapamiętania nazwa, tym lepiej. Wobec ofiary zachowuje się czarująco: zrywa się, gdy ona chce usiąść, podaje chusteczkę, wypytuje o szczegóły życia i plany na weekend. Proponuje wspólny wypad na koncert lub plażę.
 

Położywszy tym sposobem podwaliny na budowę potencjalnego romansu, Casanova ostro bierze się do dzieła, zapewniając o swoim gorącym uczuciu do ofiary, które wybuchło natychmiast, „gdy tylko ją ujrzał po raz pierwszy”.
Idealnie jest, gdy ofiara pochodzi z jakiegoś odległego miejsca i na terenie Casanovy przebywa tymczasowo. Gorzej, gdy mieszka w pobliżu i jest „znajomą znajomych”.

W pierwszym przypadku Casanova może dowolnie manipulować faktami. Opowie o studiach, ale przemilczy fakt, że jest to już czwarty kierunek, na którym próbuje szczęścia. Wspomni, że jest singlem, ale szczegół, że była narzeczona wystawiła mu rzeczy za drzwi po tym, jak ją zdradził i zaraził rzeżączką, pominie.

Casanova nie zasypia gruszek w popiele i działa skutecznie. Po dwóch dniach od pierwszego spotkania, na Facebooku zaczynają pojawiać się zdjęcia „zakochanej pary” na plaży w Zaandvoort. Dyskretnie zauważamy, że na okoliczność randek Casanova zmienił okulary rezygnując z tych w drucianych oprawkach na rzecz romantic look rogowej oprawy. Jego włos bujny wydaje się jeszcze bardziej bujny i bardziej zmierzwiony. Vidal Sasoon jak nic. Nieszczęsna niewiasta, opleciona tą misterną nicią intrygi, zupełnie jeszcze nie zdaje sobie sprawy, w co wdepnęła. Uśmiecha się radośnie do obiektywu komórki i a w jej oczach płonie ogień zakochania. Ten sam, który za kilka tygodni poparzy jej tyłek.

Po tygodniu szczęście młodej pary dobiega kresu. Ona musi wracać do Istambułu/ Pragi/ Timiszoary, on zaś, pogrążony w nieutulonym żalu, obiecuje pisać, dzwonić i odwiedzać ją, tak często, jak tylko się da. Ona odjeżdża, on macha jej w hali odlotów zasmarkaną, aczkolwiek wciąż białawą, chusteczką.

 

Przez pierwszy tydzień wzdycha.

W drugim tygodniu przygotowuje podróż do miejsca zamieszkania nieszczęśnicy, dokąd udaje się w tygodniu trzecim. Przez kolejne dni wszyscy znajomi epatowani są zdjęciami zakochanych, na których oznaczają się nawzajem: „z moją miłością w parku”, „na obiedzie u znajomych”, „u Kasi na urodzinach”.

Po kolejnych trzech tygodniach opętana pajęczyną miłości ofiara odwiedza Casanovę w jego gniazdku. Tym samym zaczyna się najbardziej dramatyczna część historii. Casanova bowiem cieszy się na wizytę ukochanej, jednak nie może z nią przebywać tak często, jakby chciał, gdyż „nie udało mu się wziąć urlopu”. Dziewczyna poznaje jego przyjaciół i intrygują ją ich zagadkowe uwagi i ukradkowe spojrzenia. Na poduszce lubego znajduje czarny, kręcony włos zdecydowanie pochodzenia negroidalnego, podczas gdy ona jest jasną blondynką. Nabiera podejrzeń, czym prowokuje dramatyczny zwrot akcji; Casanova ma bowiem alergię na podejrzliwe pannice i „poważne rozmowy”. Dziewczę zostaje wystawione za drzwi razem z bagażem. Nikt przecież nie będzie znosił „paranoicznych ataków” we własnym domu, prawda?


Wszyscy znajomi Casanovy wiedzą, że przypadkiem trzy dni przed przylotem „lubej” zapoznał on w lokalnym barze zabójczą Nigeryjkę, ale nikt nie raczy oświecić ofiary. Pewnie i tak dowie się o tym za dwa tygodnie przez facebook.

Chyba, że do tej pory usunie Casanovę z listy znajomych.
I zablokuje.
I wyrzuci klucz do jeziora… A przepraszam, to już nie te czasy.

*alles valt tegen (nid) – wszystko niewłaściwie się układa.

 

gietat

inne wpisy gietat:

Holender wieczorową porą

Do serca przytul pedofila

Jesteś z Holenderką? Przygotuj sobie worki na śmieci

Prozac przestaje działać w kwietniu

<