wt., 30/07/2013 - 15:55

Ceny na czerwonej dzielnicy? Już za 10 euro.

Kryzys uderzył i w seks branżę. Mniej klientów, większa konkurencja, a co za tym idzie: niższe ceny. Kiedyś minimum było zazwyczaj 50 euro. Teraz w Holandii seks kupić można za 30, 20 czy nawet 10 euro.
 

- Cena na poziomie 20-30 euro to w de Wallen [Dzielnica prostytutek w Amsterdamie] obecnie coś zupełnie normalnego – mówi cytowana przez gazetę AD Mariska van Huissteden z organizacji pomagającej prostytutkom.

Jeszcze parę lat temu absolutnym minimum bywało z zasady 50 euro. 

W Hadze jest jeszcze taniej. Kiedyś na znanej z prostytucji ulicy Doubletstraat absolutnym minimum było 25 euro. Teraz zdarza się, że panie wykonujące najstarszy zawód świata godzą się na pracę nawet za 10 euro od klienta.

Co jeszcze bardziej przeraża, to fakt, że mimo niższych cen prostytutki „gotowe są na więcej” i godzą się na przykład na seks bez prezerwatywy. Ponieważ o klienta coraz trudniej, a konkurencja duża, panie zgadzają się na coraz więcej za coraz mniej – oto naga prawda o holenderskiej seksbranży w roku 2013.

Czynsz za „okna”, które prostytutki wynajmują, by prezentować w nich swe uroki, poszedł w ostatnich latach w górę. Jednocześnie ubyło klientów – w czasach kryzysu zaciska się nie tylko pasa, ale, jak widać, i rzadziej otwiera się rozporek.

A na to wszystko nałożyła się większa konkurencja. Prostytutki obecne w branży od dawna narzekają na nowe pracownice, m.in. z Europy Środkowej i Wschodniej.

W tekście w AD szczególnie mocno dostało się paniom lekkich obyczajów z Węgier.

Nie znają języka, na wszystko się godzą i gotowe są do pracy za 10 czy 20 euro. Psują rynek a ich klienci również u innych pań żądają podobnych cen. Kiedy przez cały dzień nie miało się żadnego klienta, w głowach wielu prostytutek, nawet tych z zasady przeciwnych niskim cenom, pojawia się myśl: lepsze 10 euro niż nic…

więcej w temacie - seks w Holandii