Wydarzenia śr., 20/06/2012 - 19:20

Polak skopany przez holenderską policję (FILM +18)

Pijany holenderski dziennikarz-rowerzysta został niedawno aresztowany w Krakowie przez polską policję. Holenderskie media uznały to za skandal. Dziennikarz AD może mówić o szczęściu. Gdyby był pijanym Polakiem idącym po ulicy w Rotterdamie liczyć by się musiał z kopniakami, ciosami w brzuch, rzutem na beton i dociskaniem kolanem. Przez policję. Holenderską.

Holandia jest w szoku: czy policjanci mogą skopać każdego, kto spaceruje chodnikiem chwiejnym krokiem, albo zaśnie pijany gdzieś na rogu? A może dotyczy to tylko „pijanych Polaków”? Holender, wiadomo, może sobie wypić. I nawet wsiąść na rower, jak tłumaczył polskim mediom niderlandzki dziennikarz AD, aresztowany niedawno w Krakowie za jazdę po pijaku.

- Według przepisów [w Holandii] też nie można jeździć po spożyciu alkoholu na rowerze, choć dopuszczalny limit promili jest wyższy. Tyle że żaden funkcjonariusz nie przywiązuje do tego wagi. W Holandii nigdy nie zatrzymuje się rowerzystów – opowiadał w wywiadzie dla Gazety Wyborczej Bert van der Linden, wspomniany dziennikarz AD. O jego sprawie już wspominaliśmy (holenderski dziennikarz jeździł po pijaku teraz skarży się na Polskę).

Rzeczywiście, w Holandii nie zatrzymuje się pijanych rowerzystów. W Holandii zatrzymuje się pijanych pieszych. Szczególnie jeśli odzywają się nie po niderlandzku, ale w jakimś dziwnie brzmiącym wschodnim języku. Jeden ze świadków zatrzymania Polaka nagrał telefonem komórkowym całe zdarzenie. Każdy może sam osądzić, czy kopniaki w przypadku niestawiającego oporu mężczyzny były uzasadnione:

 

Zdziwienie, skandal, szok: Holender jeździ pijany rowerem po Krakowie, a policja prosi go grzecznie o dmuchnięcie w balonik. Ponieważ przekroczył dopuszczalny limit ilości alkoholu w wydychanym powietrzu, trafia na komisariat. Tutaj grzecznie się z nim rozmawia, polski policjant częstuje go papierosem i tłumaczy: takie przepisy, musimy ich przestrzegać, rozumiemy pana zdziwienie. Holender musi przejść rewizję osobistą, spędza noc w areszcie, a później pisze o „upokarzającym” potraktowaniu jego osoby, zawiedzionej miłości do Krakowa i mało smacznym śniadaniu w celi. Oto, jakie nieszczęście przydarzyło się Holendrowi w Polsce, który bądź co bądź złamał przepisy drogowe.
A jak było z Polakiem w Rotterdamie? Nie wiemy, co wydarzyło się w czasie poprzedzającym nagranie.

Autor filmu Jovanny Dambruck, cytowany przez dziennik Telegraaf, mówi, że Polak nie zachowywał się agresywnie. Dambruck nie jest znajomym pobitego mężczyzny, więc nie ma powodów, by podejrzewać, że jest nieobiektywny.

- Wszystko odbywało się bardzo szybko. Najpierw spryskali go gazem pieprzowym i uderzyli pałką. Nic jednak nie wskazywało na to, że mężczyzna stanowił zagrożenie dla siebie, swojego otoczenia czy policjantów. Nie wyglądało to za dobrze, dlatego włączyłem kamerę w mojej komórce – opowiedział dziennikowi Telegraaf Dambruck.        
Wedle policji mężczyzna spał oparty o witrynę sklepu, a kiedy zwrócono mu na to uwagę zachowywał się agresywnie. Opinie części świadków tego nie potwierdzają. Także to, co widać na filmie nie wygląda na sytuację, w której to mężczyzna zachowuje się agresywnie wobec funkcjonariuszy.  

Dziennik przywołuje też opnię znajomych pobitego Polaka. Wedle nich pobity mężczyzna jest spokojną osobą. Feralnego wieczoru (niedziela 17 czerwca) odwiedził mieszkających w okolicy znajomych. Do incydentu doszło w chwili, gdy pół Holandii oglądało w telewizji mecz Holandia-Portugalia.

Czyżby policjanci – a w szczególności kopiąca najmocniej pani funkcjonariusz – dali się ponieść negatywnym emocjom, jakie wywoływała kiepska gra Pomarańczowych?
Sam skopany mężczyzna dostał mandat za „pijaństwo w miejscu publicznym” i w poniedziałek został wypuszczony na wolność, pisze Telegraaf. Co oznacza, że nie tylko został pobity za bycie pijanym, ale i wylądował w celi. Co na to korespondent AD w Krakowie, który bądź co bądź w sposób oczywisty złamał prawo jeżdżąc pod wpływem alkoholu na rowerze i też wylądował w areszcie? Powinien się cieszyć, że miał do czynienia z policjantami z Krakowa, a nie z Rotterdamu...

Film, który w sieci obejrzało ponad 100 tysięcy osób, szybko stał się jednym z głównych „newsów” w Holandii. Zdziwienie ostrą reakcją policji wyrazili nawet niektórzy parlamentarzyści. Holenderski rzecznik praw obywatelskich już zapowiedział, że zajmie się sprawą. Policja poinformowała, że rozpoczęła wewnętrzne śledztwo w związku z incydentem. Policjantów, których możemy zobaczyć w nagraniu nie odsunięto jednak od prowadzenia czynności służbowych.
Wniosek? Polacy, uważajcie na ulicach Rotterdamu. Jeśli już jesteście pijani, to nie chodźcie piechotą, ale wsiadajcie na rower. A kiedy złapie was policja, powołajcie się na Barta van der Lindena z AD i mówcie: w Holandii przecież nigdy nie zatrzymuje się rowerzystów?