Wydarzenia wt., 09/11/2010 - 21:32

Zamach w Apeldoorn

W czasie obchodów Dnia Królowej (30 kwietnia 2009) w mieście Apeldoorn, niejaki Karst T. dopuścił się żałosnej próby zamachu na rodzinę królewską, usiłując uderzyć Suzuki Swift w autobus, w którym siedziała Beatrix i spółka.

 Władczyni oczywiście włos z głowy nie spadł, Karstowi udało się natomiast uśmiercić siedmiu przypadkowych uczestników obchodów, dodatkowo 10 ranić. On sam także zmarł wskutek odniesionych obrażeń.

Holandia jest w szoku.

Prasa rozpisuje się na temat osoby zamachowca. Jest on charakteryzowany jako introwertyk, który niechętnie wdawał się w rozmowy z sąsiadami. „De Volkskrant” podkreśla, że był on rodowitym Holendrem.

 

Jak zeznają sąsiedzi, T. ubierał się „alternatywnie” podwijając nogawki spodni i nosząc czarne buty z wysokimi cholewami.

Motywy T. pozostają wciąż w fazie domysłów, aczkolwiek prawdopodobnie złożyły się na to jego problemy osobiste – utrata pracy, mieszkania i problemy z widywaniem dzieci po rozwodzie.

Cóż, facet postanowił popełnić samobójstwo w sposób spektakularny. Szczerze przyznam się, że wydarzenie to zupełnie mnie nie dziwi. Postrzegam Holandię jako kraj zbiurokratyzowany do granic absurdu, gdzie brak zupełnie indywidualnego podejścia do jednostek. (kolejna tragedia 2011 - http://www.mojaholandia.nl/artykul/prozac-przestaje-dzialac-w-kwietniu )

Rozumiem doskonale, że T. nie miał ochoty rozmawiać ze swoimi sąsiadami. Holendrzy gustują w płytkich rozmowach o pogodzie i wakacjach, nic zatem dziwnego, że na takie rozmowy nie ma ochoty osoba z poważnymi problemami osobistymi. Ludzie rozładowują napięcie i frustracje przez hedonistyczny tryb życia (wyrafinowane imprezy, luksusowe wakacje) lub przez branie środków przeciwdepresyjnych, (które bardzo łatwo tu dostać, nie jest wymagana nawet konsultacja z psychologiem). Jeśli jedno lub drugie zawodzi, delikwentowi puszczają nerwy.

Karstowi najwidoczniej puściły. Szkoda tylko, że pociągnął za sobą sześć osób, zamiast po prostu strzelić sobie w głowę w zaciszu domowym.

gietat

Źródła: Volkskrant, Telegraaf