wt., 09/11/2010 - 21:23

Jestem Feministką

I z tego tytułu cieszy mnie fakt zamieszkiwania w Holandii, gdzie takiego tematu nie ma. A nie ma - bo nie jest to problem. Równości kobiety i mężczyzny jest faktem, także nie ma tematu. W naszym katolickim kraju sprawa nie jest tak oczywista.

W Polsce nie wstyd przyznać się do tego, ze uważa się, ze “ta emancypacja poszła o krok za daleko”. Nie wspomnie już , ze paradoks polega na tym, ze tego rodzaju opinie pojawiają się wśród przedstawicieli narodu, w którym emancypacja takiego znowu kroku zbyt dużego nie zrobiła. Juz samo przyznanie się do bycia feministka bywa powodem do ataków i agresji. Zadziwiająco niewiele kobiet przyznaje się do bycia feministka. I zadziwiająco wiele kobiet najczęściej nie pytanych wola głośno “ze one wcale nie są feministkami”. Wstyd? Strach?

W naszym kraju niektórzy unikają jak diabeł święconej wody tego "brzydkiego" słowa na “F”

Dlatego ja chciałabym napisać kilka zdań o “antyfeminizmie”. Pewna znana teologia powiedziała, ze antyfeminizm wynika ze słabości.  Podpisuje się pod tym rekami i nogami.  Prosta zasada “człowiek, który boi się drugiego poniża go”. Mężczyzna boi się najczęściej lepiej wykształconej, pewnej siebie i własnej wartości kobiety .  A najlepsza obrona jest atak.  Ciekawym zjawiskiem jest kobieta - antyfeministka. I takiego “cudu natury”nie potrafię zrozumieć.

Jaka to jest kobieta?

-   Religijna? Ja tez jestem religijna i właśnie dlatego jestem gorącą zwolenniczka równości wszystkich przed Bogiem (gdzie jak mówi Biblia nie ma już kobiety czy mężczyzny, Żyda czy Greka). Dlatego prawdziwa wiara chrześcijańska absolutnie wyklucza rasizm, antysemityzm, antyfeminizm itp.
-   Niedouczona? Nie ma pojęcia co to jest feminizm a ze niewiele wie i niewiele rzeczy chce wiedzieć to tez nie doczytała  co to jest.

Osobiście znam kilka dobrze wykształconych kobiet, które reagują nerwowo na dźwięk słowa “feminizm”. Pisałam kiedyś (na swoim blogu) chyba jak to mojej koleżance dentystce – singielce wyjaśniłam , ze gdyby nie tak krytykowane przez nią feministki czy nasze dzielne babcie sufrażystki to owa pani doktor będąc osoba niezamężna mogłaby co najwyżej pracować jako prostytutka. Chyba nie dotarło. Znam tez parę osób mniej wykształconych, które maja świadomość, ze nie jest do końca dobrze w tej kwestii. Nie rozumie dlaczego w naszym kraju wstyd jest przyznać się do bycia feminista a zupełnie nie jest wstyd przyznać się do bycia antyfeminista. Paranoja.

"K.D.van der Berg"