Przygotuj cukierki! 11 listopada, w Holandii Święto Sint-Maartenfeest
Kiedy w Polsce 11 listopada tysiące ludzi obchodzi z poważnymi minami Święto Niepodległości, holenderskie szkraby wychodzą na ulice i z uśmiechem na ustach oraz lampionami w dłoni dokonują inwazji na uzbrojonych w cukierki okolicznych mieszkańców.
Święto Sint-Maartenfeest cieszy się może mniejszą popularnością niż Sinterklaas czy Boże Narodzenie, ale w ostatnich latach obserwuje się powrót do tej tradycji.
Wszystko zaczęło się jakieś tysiąc siedemset lat temu. Urodzony najprawdopodobniej na terenie dzisiejszych Węgier Marcin z Tours został rzymskim legionistą i kiedy znalazł się ze swoimi kolegami w okolicach Amiens (północna Francja) doznał niezwykłego przeżycia. W trzaskającym mrozie natknął się na żebraka, który umierał z zimna i wycieńczenia. Marcin rozerwał swój żołnierski płaszcz i podzielił się z ubogim. Kiedy wieczorem wrócił do garnizonu we śnie ukazał mu się Jezus.
Chrystus wychwalał wspaniały czyn Marcina i dziękował mu za to, że ten go przyodział. Tak zaczęła się szybka kościelna kariera Marcina, który jeszcze za życia został biskupem Marcinem, a po śmierci – świętym Marcinem, zwanym także Marcinem Miłościwym. Tyle legenda, co jednak ta lekcja religii ma wspólnego z holenderskimi i pacholętami ganiającymi po niderlandzkich miastach 11 listopada?
Wiele. Tak się bowiem złożyło, że to w Belgii i Holandii (oraz częściowo Francji) kult świętego Marcina przyjął się najmocniej. Obchodzenie Sint-Maartenfeest od początku wiązało się z pomocą najbiedniejszym (bądź co bądź legendarny Marcin podzielił się swym płaszczem z żebrakiem). Także pora dobrze współgrała z ideą wspierania biedaków– połowa listopada to początek zimnego i ponurego okresu, czas prawdziwego piekła dla bezdomnych i żebraków. Dlatego do początku dwudziestego wieku święto to obchodzili głównie biedacy i ich dzieci – serca bogatszych obywateli robiły się 11 listopada bardziej miękkie i żebractwo tego dnia było o wiele bardziej dochodowe niż przez resztę roku.
Kobieta nie dała dzieciom cukierków, przyjechała policja - „Muzułmanom cukierków nie daję”
Zmieniło się to w latach dwudziestych i trzydziestych XX wieku. Holendrzy i Belgowie zdali sobie sprawę, że świętowanie Sint-Maartenfeest odwołuje się do najlepszych ludzkich uczuć: miłosierdzia, troski o bliźniego, gotowości do bezinteresownej pomocy.
Także bogatsi rodzice zaczęli pozwalać swym pociechom na obchodzenie tego dnia. Szczególnie w Holandii święto to przeżywa w ostatnich latach renesans.
Dotyczy to przede wszystkim prowincji Limburgia, Holandia Północna (czyli również Amsterdam), Fryzja, Groningen czy Drenthe. W Utrechcie, który świętego Marcina ma za swego patrona, powstała nawet specjalna organizacja (Sint-Maartensberaad), stawiająca sobie za cel promowanie Utrechtu jako „miasta świętego Marcina”. A także promowanie wartości, które on reprezentował: solidarności, sprawiedliwości społecznej i dzielenia się z innymi.
Wielkie słowa, stara legenda i piękne ideały to jedno; żyjemy jednak w dwudziestym pierwszym wieku i to właśnie element rozrywkowo-komercyjny przyczynił się najprawdopodobniej do rosnącej popularności święta. Renesans Sint-Maartenfeest dobrze symbolizuje sytuacja w Amsterdamie.
Przez wieki nie obchodzono tu kompletnie tego święta, dopiero kilka dekad temu tradycja Marcinowska przeniknęła na przedmieścia stolicy.
Stamtąd nastąpiła powolna inwazja w kierunku centrum. Od kilku lat na związane z obchodzeniem święta lampiony natknąć się można w wielu częściach miasta. Podobnie jak na grupki malców, którzy wzorem polskich kolędników, z pieśnią na ustach pukają do drzwi, prosząc byśmy zachowali się wobec nich tak jak święty Marcin. I coś dali.
I jeszcze typowa piosenka Sint-Maartenowska:
Sint Maarten, Sint-Maarten
We zingen langs de deuren een lied
Doe open, anders hoor je het niet.
Leg alstublieft wat lekkers klaar,
Dank u wel, mevrouw,
tot volgend jaar!
Polskie tłumaczenie:
Święty Marcin, Święty Marcin
Śpiewamy przed drzwiami piosenkę
Otwórz, inaczej jej nie usłyszysz
Przygotuj proszę coś słodkiego
Bardzo pani dziękuję,
Do przyszłego roku!
Sz.B.