śr., 20/06/2018 - 09:12

5 dziwactw Holendrów, które mogą szokować

Co może nas zdziwić w Holandii? Oto pięć „perełek” wynotowane przez jedną z polskich blogerek

No. 1

Pisuary dla mężczyzn w środku miasta. Oj tak, ostatnio pojechałam na imprezę do jednego z klubów na Leidseplein w centrum Amsterdamu i parkując tam swój rower słyszę znajomy głos krzyczący moje imię. Rozglądając się po Leidseplein i dostrzegam zza pisuaru znajomą twarz. Oczywiście mój holenderski kolega załatwiał właśnie swoją potrzebę i machał do mnie drugą (wolną) ręką pozdrawiając mnie radośnie (procenty, procenty)

To nic, że zapach, a raczej odór z tych pisuarów czuć w weekendowe wieczory i noce niemal w całym centrum miasta, ale grunt, że w ten sposób mężczyźni nie załatwiają swoich fizjologicznych potrzeb nad brzegiem kanałów, co w kilku ekstremalnych przypadkach skończyło się… zgonem( Sikanie do kanałów w Amsterdamie grozi śmiercią ). I bynajmniej nie mam tu na myśli wprowadzania się w stan nietrzeźwej nieważkości.

No. 2
Brak firanek w oknach, bo niby po co? Bo przecież bóg i tak widzi wszystko. Po co odgradzać się od świata, skoro można dzielić się ze wszystkimi swą błogą codzienną egzystencją? Nic więc dziwnego, że program „Big Brother” wymyślili właśnie Holendrzy. Już w sumie nawet przestało mnie dziwić, że mogę zaglądać ludziom przez okna i powiedzieć dokładnie, co mają na talerzach i jakiego koloru wsuwki ma pani domu we włosach. Dacze to straszni ekshibicjoniści.

Czy mieszkasz na parterze, czy na ostatnim piętrze, to nie ma znaczenia. Tu nie znają pojęcia wstydu. Ani słowa „firanki”. Choć z drugiej strony paradoksalnie rzadko która z Holenderek opala się topless. I bądź tu człowieku mądry na te ich dziwne obyczaje i reguły, na to, co można pokazać, a czego nie wypada zbytnio i trzeba to ukryć.

No. 3
Kalendarz w toalecie. Ale nie taki zwyczajny kalendarz. To jest raczej taki stary, wyświechtany kalendarz z całą masą imion i nazwiskami przy konkretnej dacie. To właśnie w toalecie Dacz przypomni sobie, że dziś masz urodziny. Ciekawe, czy również z toalety wysyła solenizantom życzenia ze swojego telefonu?


No. 4

 Jedna kawa równa się jedno ciastko. Nie mniej i nie więcej. Chcesz zjeść sobie więcej ciastek do kawy, czy nawet bez kawy, odwiedzając znajomych Daczy? Zapomnij!

Tu jak tylko rozdadzą po jednym ciastku do kawy z każdego z przybyłych gości, natychmiast zamykają pudełko z ciastkami, chowają je i otwierają znów dopiero wtedy, gdy poprosisz o jeszcze jedną kawę tudzież herbatę. I zapomnij o tym, aby poprosić o ekstra ciastko tak bez niczego, bo po prostu masz ochotę. W Daczlandii jest to szczytem nietaktu i wbrew holenderskiemu savoir-vivre.

>>  Dlaczego Holendrzy kochają kawę?  

No. 5
Brak zsypów. W centrum Amsterdamu worki ze śmieciami wystawia się na ulicę. W określone dni, czyli dwa razy w tygodniu zgarnia je śmieciarka. Zatem w naszej okolicy są to dwa poranki: we wtorki i w piątki. My zawsze wynosimy śmieci z rana, ale większość z naszych sąsiadów pakuje worki na ulicę już wieczorem. Często więc, zwłaszcza w takie upały jak ostatnio, worki rozdziobują ptaki i taka ulica, na przykład jak Van Ostadestraat w dzielnicy Pijp, wygląda jak po jakimś trzęsieniu ziemi tudzież innym kataklizmie. Wszędzie walają się śmieci, jakieś dziecięce kocyki, skórki od bananów, tampony i waciki, a nawet wyschnięte paprocie (!).

Natha


 

Tagi: Holandia