Polacy są zdolni, to grzech marnować ich talenty – mówi gwiazda holenderskiej polityki
Nienawiść do obcych musi zawsze być nazywana i zwalczana – mówi Tofik Dibi, młoda gwiazda holenderskiej polityki i poseł partii Groen Links. Poniższy wywiad to dowód: nie wszyscy holenderscy politycy widzą w imigrantach jedynie zagrożenie.
Dibi, parlamentarzysta często pojawiający się w niderlandzkiej tv, dzieli się z nami przemyśleniami na temat polskich imigrantów w Holandii. Reprezentujący lewicowo-ekologiczną partię Groen Links (Zielona Lewica) 32-latek – sam będący synem imigrantów z Maroka – wypowiada się o przybyszach z zagranicy w zupełnie innym tonie niż poseł populistycznej partii Wildersa [LINK] czy europarlamentarzysta rządzącej partii liberalnej VVD [LINK]. Dibi na liście GroenLinks w wyborach 12 września znajduje się na pozycji nr 10.
MojaHolandia: - W Holandii, wedle różnych szacunków, mieszka i pracuje około 150,000 – 300,000 imigrantów z Polski. Czy polscy imigranci mają według Pana pozytywny czy negatywny wpływ na holenderską gospodarkę i społeczeństwo?
Tofik Dibi: - Imigracja ma, bez względu na to skąd imigranci pochodzą, zawsze pozytywne i negatywne strony. Zarówno dla samych imigrantów, jak i kraju ich pochodzenia oraz państwa, do którego przybywają. Jeśli spoglądam na wkład, jaki polscy imigranci wnoszą do holenderskiego społeczeństwa, to uważam go za imponujący: etyka pracy, która robi wrażenie.
Polscy imigranci wykonują często ciężką fizyczną pracę, której w innym wypadku nikt by nie wykonywał. I robią to bez narzekania. Niestety często się ich wykorzystuje. Mam kilku polskich przyjaciół, którzy pracują w gastronomii i to dla mnie bardzo trudne, gdy widzę jak nisko opłacaną i niepewną pracę wykonują.
- Czy może Pan wymienić trzy najważniejsze działania, dotyczące imigracji i integracji, jakie Pana partia podejmie, jeśli znajdzie się w koalicji rządowej po wyborach 12 września?
T.D. - Trzy najważniejsze działania, jakie GroenLinks podejmie na polu imigracji i integracji, to:
1. Z zasady opowiadamy się za wolnym przepływem Europejczyków w ramach UE. Polacy, tak jak inne nacje, mają całkowite prawo, by swobodnie podróżować po Europie, by realizować swe marzenia. Pod tym względem GroenLinks różni się zarówno od Partii Socjalistycznej (SP) i Partii Pracy (PvdA), jak i od VVD (liberałowie) i PVV [populistyczna, antyimigracyjna partia Wildersa – o tym, co jej przedstawiciel twierdzi o polskich imigrantach, czytaj tutaj LINK 3 PYTANIA DO PVV] – Sz. B.].
2. Inwestujemy w edukację i kursy integracyjne. Polscy imigranci osiedlają się w Holandii niekiedy czasowo, ale często również na stałe. Dla uzyskania pełnowartościowej pozycji w niderlandzkim społeczeństwie istotna jest umiejętność odnalezienie się w tej społeczności. Edukacja odkrywa tu ważną rolę. W szczególności w przypadku dzieci imigrantów. Poprzez edukację i integrowanie się ze społeczeństwem chcemy doprowadzić do tego, że talenty imigrantów z Polski – które nie ograniczają się do wykonywania prostych, fizycznych prac (!) – będą wykorzystane w wyższym stopniu niż jest to dotychczas. Z własnego doświadczenia wiem, jak zdolni są Polacy mieszkający w Holandii. Byłoby grzechem marnować te talenty.
3. GroenLinks chce wspierać walkę o równe prawa i ludzkie traktowanie wszystkich imigrantów zarobkowych. Dla wielu Polaków wyzysk przez agencje pośrednictwa pracy, właścicieli mieszkań i pracodawców jest codzienną rzeczywistością. Mówi się nawet o współczesnym niewolnictwie. W większym niż dotychczas stopniu trzeba się zaangażować w zdecydowane zwalczanie wyzysku.
- Portal skarg na imigrantów z Europy Środkowej i Wschodniej (meldpuntmiddenenoosteuropeanen.nl), założony przez partię Geerta Wildersa PVV, spotkał się z ostrymi reakcjami w całej Europie. W jaki sposób chce się Pan i Pana partia przyczynić w nadchodzących latach do poprawy wizerunku Holandii?
T.D. - Otwarty i międzynarodowy charakter Holandii doznał w minionych latach uszczerbku. Punkt skarg na imigrantów założony przez PVV jest jedną z najważniejszych przyczyn tego procesu. GroenLinks chce by przyszły rząd aktywnie i w zauważalnym stopniu zabrał się za uzdrowienie tych międzynarodowych kontaktów. Nienawiść do obcych musi zawsze być nazywana i zwalczana. Bez żadnych dwuznaczności.
Zawsze będę zabierać głos, kiedy będzie się upokarzać ludzi jedynie za to, kim są, a nie [oceniać ich] za to, co robią. Poza tym będę się cieszyć, jeśli Holendrzy polskiego pochodzenia zaczną odgrywać w niderlandzkim społeczeństwie bardziej zauważalną rolę i będą się prezentować jako wzorce do naśladowania.
Tofik Dibi (1980) – od 2006 roku poseł Zielonej Lewicy (GroenLinks) jest jednym z najbardziej rozpoznawalnym polityków tej partii. W 2008 roku został uznany przez holenderskich korespondentów parlamentarnych za „polityczny talent roku”. Miał wówczas jedynie 28 lat. W parlamencie zajmuje się kwestiami imigracji, integracji, młodzieży, rodziny i bezpieczeństwa. Pracę w holenderskim sejmie (Tweede Kamer) łączy ze studiami (kierunek: media i kultura) na amsterdamskim uniwersytecie UvA. Mieszka również w Amsterdamie, w pełnej imigrantów, głównie z Maroka i Turcji, dzielnicy Slotervaart.
Przed rozpoczęciem tegorocznej kampanii wyborczej wymusił na kierownictwie własnej partii dopuszczenie go do wyborów na lidera ugrupowania. Akcja ta nie spotkała się z wielkim entuzjazmem w szeregach Groen Links, ale Dibi ponownie stał się gwiazdą mediów. Przedstawiał siebie jako polityka nowej generacji, ale partyjni koledzy postawili na obecną liderkę ugrupowania, Jolandę Sap. Dibi przegrał wewnętrzne wybory z kretesem: Sap dostała 84 %, on jedynie 12 % głosów. W masochistycznym akcie skruchy wymusił na władzach partii umieszczenie go na dopiero 10 miejscu na liście wyborczej Groen Links – mimo, że jako bardzo rozpoznawalny poseł liczyć mógł spokojnie na miejsce w pierwszej trójce, dające mu prawie pewną szansę na kolejną kadencję.
Kto zatem zgadza się ze słowami Tofika Dibi, chciałby zobaczyć go w parlamencie także po nadchodzących wyborach i posiada prawo wyborcze, może mu w tym pomóc, głosując 12 września na GroenLinks i kandydata numer 10: Tofik Dibi.