Polak śmiertelnie pobity, sprawca 2,5 roku więzienia.
Niemal równo rok temu rozegrała się tragedia na kempingu w Limburgii gdzie zakwaterowani są polscy pracownicy. 29-letni Sebastian Nadobnik z Buku wyjechał do pracy w Holandii.
Młody Polak zatrudniony przez agencję pośrednictwa zrobił dodatkowe kursy, był spawaczem. Pracował od kwietnia 2014 roku, na przełomie lipca i sierpnia przebywał w Polsce na urlopie. 18 sierpnia wrócił do Holandii, tydzień później już nie żył.
Na kempingu gdzie mieszkał został śmiertelnie pobity, przez innego Polaka.
Według zeznań jednego świadka, Sebastian siedział na ławce i rozmawiał z kolegą gdy pojawił się Kamil J., sprawca pobicia, który tego wieczoru był pod wpływem alkoholu. Między Sebastianem a Kamilem doszło do wymiany zdań, padły obraźliwe słowa.
inne podobne: Polka pobita na przystanku w Hadze
Nagle sprawca uderzył go pięścią w twarz. Sebastian spadł z ławki na której siedział, być może uderzył głową o pień. Kamil J. przyznał się, że dalej go okładał ciosami. Później uciekł.
Sebastian był nieprzytomny. Przybiegli znajomi, ktoś zaczął go reanimować. Śmigłowiec w ciężkim stanie zabrał go do szpitala w Nijmegen.
"- Leżał spuchnięty, podłączony rurkami, kablami do aparatury. Lekarz poinformował mnie, że brat miał wylew krwi do mózgu, jest w śpiączce i najbliższe godziny będą decydujące. Niestety, rano lekarze stwierdzili, że mózg już nie pracuje. Poprosili o zgodę na odłączenie Sebastiana od aparatury" - opowiada dla lokalnej gazety gloswielkopolski.pl brat zmarłego.
Jak informuje gloswielkopolski.pl nikt z rodziny zmarłego Polaka nie wyraził zgody na odłączenie, jednak Polaka odłączono od aparatury.
"- Wielokrotnie próbowaliśmy skontaktować się z ambasadą - mówi ojciec. - Nawet po powrocie do kraju. Bez efektu." - pisze dalej gloswielkopolski.pl
Prokurator żądał dla Kamila J. ośmiu lat więzienia. Ale sąd uznał, że sprawca nie chciał odebrać ofierze życia.
30 miesięcy więzienia, z czego rok w zawieszeniu - taki wyrok usłyszał 30-letni Kamil J. Prokurator złożył apelację. Sprawa wciąż trwa.
W Polsce wszczęto odrębne postępowanie.
"- Gdy dowiedzieliśmy się, że toczy się postępowanie w Holandii, w ramach trybu pomocy prawnej zwróciliśmy się o kopię akt. Ze strony holenderskiej nie było reakcji. Gdy rodzina przekazała, że zapadł wyrok, znów wystosowaliśmy wniosek i ponaglenie. I znów bez odpowiedzi. Prokuratura tłumaczy, że nie ma innej możliwości ustalenia przebiegu sprawy "- mówi prok. Magdalena Mazur-Prus, rzecznik Prokuratury Okręgowej
Pytań i trudności w tej historii jest więcej. Nie znając ani języka niderlandzkiego, ani przepisów, rodzina miała wiele problemów, by np. sprowadzić ciało do Polski.
"O możliwą pomoc zapytaliśmy też Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Odpowiedziało, że rodzina nie kontaktowała się z ambasadą. I tam ją odsyła. Dalej poszedł resort sprawiedliwości, który niedawno dostał od rodziny maila z prośbą o pomoc. Przekazał go ambasadzie." powiedziała prok. Magdalena Mazur-Prus dla gloswielkopolski.pl
Sprawca od roku przebywa w areszcie w Holandii. Rozprawa w sądzie apelacyjnym, odbędzie się prawdopodobnie w listopadzie.
Elka
Źródło: gloswielkopolski.pl/artykul/6246616,smiertelnie-pobil-polaka-holenderski-sad-skazal-go-na-25-roku-wiezienia