"Remont" - Polacy mordują Holendrów po fajrancie
Jest niski, grubi i łysy. Remontuje na lewo mieszkania. W wolnym czasie pije wódkę, pali papierochy i drze się wniebogłosy. A jak któryś z Holendrów potrzebuje kogoś nastraszyć lub zlikwidować, to nie ma sprawy.
Dla Polaka zastrzelenie paru gości to jak wymiana kibla czy pomalowanie sufitu - zapłaci się, to robotę wykona. Choć przy okazji zawsze coś spieprzy.
Polki nie są dużo lepsze. Ponieważ Polska to prawie Azja - dziki kraj, pogrążony w ubóstwie i bezprawiu - Polka wiele zrobi, by się stamtąd wydostać. Często skończy jako prostytutka. Albo puszcza się z holenderskim kryminalistą. Albo jeszcze gorzej: puszcza się z tym, kogo jej holenderski kryminalista wskaże. Żeby jej "partner" później biedaka (lub jego żonę) mógł szantażować.
Taki obraz Polaków w Holandii zobaczymy w niderlandzkim filmie "Remont" (De Verbouwing). Film powstał w oparciu o powieść Holenderki Saski Noort, autorki popularnych thrillerów. "Dzieło" miało premierę 6 września 2012 (świat), i okazało się ogromnym sukcesem kasowym, obecnie film dostępny na płytach DVD.
Jasne, to tylko film. Żadne głębokie, ambitne kino, ale standardowy thriller z serii "Nieznajomy Wkracza w Życie Pozornie Szczęśliwej Rodziny i Wszystko się Komplikuje, a Im Bliżej Końca tym Trup Ściele się Gęściej".
W dodatku "wątek polski" jest tu drugorzędny, a sam film - jak na holenderski thriller - to całkiem zgrabna, profesjonalna i trzymająca w napięciu produkcja.
Ale o ile reżyserce Willi Koopman udało się, przynajmniej gdzieś do połowy filmu, utrzymać jakieś pozory realizmu w odmalowywaniu emocji i motywacji głównych holenderskich bohaterów, o tyle cały "wątek polski" jest od początku do końca totalnym, ekstremalnym i skrajnie schematycznym uosobieniem wszystkich stereotypów na temat Polaków w Holandii.
Jak wyglądają?
Brzydkie mordy, grubi, w starych ciuchach.
Z czego żyją?
Remonty, oczywiście na lewo. Ale i cięższe przestępstwa: współudział w szantażu, morderstwa.
Jak się zachowują?
Głośni, piją, prymitywy.
Języki?
Parę słów po niemiecku, dwa po angielsku. Hahaha, i całe kino w śmiech, jak taki coś powie. Tylko młode Polki - oczywiście na usługach (seksualnych i nie tylko) Holendrów - czasem trochę mówią po niderlandzku.
W amerykańskich filmach, szczególnie z okresu zimnej wojny, popularna była postać Bezwzględnego Ruska. Bezwzględny Rusek bywał Fanatycznym Komunistą, Szczwanym Szpiegiem, lub też Brutalnym Mordercą. Miał odpychającą Ruską Mordę, wypijał hektolitry wódki, śpiewał ruskie piosenki i grał w ruletkę. Wszyscy znamy te filmowe postacie - nie tylko z filmów o Jamesie Bondzie.
Jeśli "Remont" uznać za jaskółkę zwiastującą nową modę w holenderskim kinie, to w niderlandzkim filmie nie potrzeba Bezwzględnego Ruska. Jego miejsce zajął Polak-Prymityw. Stereotyp? Pewnie. Ale autorzy książkowych bestsellerów i producenci filmów dla masowej publiczności uwielbiają stereotypy. Czytelnik i widz, którego próbują zdobyć, nie oczekuje od nich zniuansowanych opowieści.
Od wielu lat w holenderskich gazetach i holenderskiej telewizji przebijają się głównie te newsy o polskich imigrantach, które pokazują ich jako
a) pijanych kierowców
b) złodziei i morderców
c) bezdomnych
d) facetów od remontów na lewo
e) ofiary wyzysku (opcja, o ironio, najbardziej "pozytywna"), nie dziwi, że i holenderska kultura popularna zaczyna iść tym śladem.
Film "De Verbouwing" to świetny tego przykład.
Filmy dokumentalne o Polakach w Holandii znajdziesz tutaj >>> film o Polakach w Holandii
Sz. B.
P.S. A może mają rację? Może i w tym stereotypie - jak w większości z nich - jest i ziarno prawdy? Zapraszamy do dyskusji.