Koszty prowadzenia biur antyeuropejskiej Partii wzrosły dziesięciokrotnie.
Koszty prowadzenia biur poselskich deputowanych antyeuropejskiej Partii Wolności Geerta Wildersa nagle wzrosły dziesięciokrotnie. W poprzedniej kadencji zadawalali się ok. 400 euro miesięcznie, w tej zbierają całą pulę: 4299 euro miesięcznie.
Europosłowie oprócz comiesięcznej pensji (w przypadku Holendrów to bagatela 8000 euro) i innych dodatków, otrzymać mogą również dofinansowanie na prowadzenia biura poselskiego. Maksymalnie wynieść może ono 4,299 euro miesięcznie. Kwota ta w dodatku nie jest opodatkowana, więc chodzi tu faktycznie o prawie 4,300 euro „na rękę” (równowartość mniej więcej 18,000 zł).
Antyeuropejska partia Wildersa (znanego również z krytyki islamu oraz imigrantów, m.in. z Polski) zawsze sprzeciwiała się rozdętej europejskiej biurokracji. Dlatego posłowie PVV poprzedniej kadencji byli bardzo krytyczni wobec dodatku na prowadzenie biur i korzystali z niego w niewielkim stopniu.
Wilders wyciął gwiazdę z flagi Unii Europejskiej - (FILM)
- Ten dodatek to zaproszenie do oszustwa – mówił w maju tego roku europoseł PVV poprzedniej kadencji, Barry Madlener. Według niego europejska administracja w ogóle nie sprawdza, czy posłowie faktycznie wydają te pieniądze na prowadzenie biura.
Inny z byłych eurodeputowanych Wildersa, Lucas Hartong, brał jedynie 400 euro miesięcznie. – To zupełnie wystarczało. Nigdy nie mieliśmy powodu, by domagać się więcej – powiedział portalowi ad.nl.
Teraz to się zmieniło i niektórzy posłowie PVV zgarniają całą pulę. Robi tak na przykład poseł Olaf Stuger.- Okazało się, że 400 euro to za mało na koszty biurowe – przyznał. I co miesiąc bierze 4,299 euro.
Czyżby długopisy, papier do drukarki i spinacze w Brukseli nagle dziesięciokrotnie podrożały?
AWM