"Polska wioska" w Holandii
Życie w holenderskiej miejscowości Meterik od kiedy zamieszkali tam Polacy nie zmieniło się, opisuje w dużym materiale portal limburger.nl.
Artykuł został poświęcony integracji Polaków w Holandii na przykładzie niewielkiej miejscowości w Limburgii.
Jak przebiega integracja?
Meterik (1500 mieszkańców)Portal opisuje miejscowość jako Polendorp (Polska wioska), dwa lata temu wyprowadził się z miasteczka rzeźnik a wraz z nim zamknięto ostatni sklepik. Teraz jest "Polski Sklep". Holendrzy chętnie tu przychodzą, bo piwo jest tańsze niż w Jumbo.
Można pomyśleć, że w takiej małej wiosce, wpływ sporej ilości przybyłych Polaków powinien być bardzo duży.
"Meterik ma 0,001% problemów z Polakami" - mówi przewodniczący rady miasteczka Mat van Rijswick.
limburger.nl opisuje życie w miasteczku.
Holenderski ksiądz, który od 2006 roku dzieli kościół z polskim księdzem, może tylko marzyć o takiej frekwencji. Kilka lat temu powstał problem. Polscy wierni parkowali swoje auta tak blisko kościoła jak to tylko możliwe, co bardzo irytowało mieszkańców wioski. Nie pomagały ogłoszenia w polskim sklepie, żeby to zmienić. Dopiero gdy ksiądz podczas nabożeństwa poprosił o prawidłowe parkowanie, pomogło. Teraz Polacy przyjeżdżają busami.
Co uderza w rozmowach z Holendrami mieszkającymi w Meterik jest ich zainteresowanie Polską. Wielu z nich było w Polsce na wakacjach lub w biznesach i uważnie śledzą co się dzieje w kraju. Jeśli chodzi o różnice, Holendrzy przede wszystkim zauważają, że Polacy są nieufni i podejrzliwi, zwłaszcza gdy ich ktoś spontanicznie pozdrowi na ulicy.
W Meterik próbowano organizować multikulturowe wieczory i łamanie barier, ale odzew był zerowy. Czy można mówić o nieudanej integracji?
W wiosce tak nie uważają. Mottem wioski jest: "Żyj i pozwól żyć". Integracja jest minimalna - głównie językowa. Polacy często uczą się holenderskiego, bardziej by mieć szanse na lepszą pracę, aniżeli rozmawiać z sąsiadem.
Wśród Holendrów Polacy podziwiani są za ciężką i solidną pracę.
W Bunschoten boją się Polaków, sprawdź dlaczego:
mojaholandia.nl/artykul/tutaj-boja-sie-polakow-material-filmowy
Dzięki nowoczesnej komunikacji, rodziny nie są zupełnie rozdzielone i się widzą co kilka miesięcy.
Jean-Jacques Delmée (dyrektor Ierse Monaghan Mushrooms) mówi: "90% naszych pracowników to Polacy. Chcę, żeby dobrze się tu czuli, bo często zostawili domy i rodziny w Polsce. (...) Język jest bardzo ważny, żeby czuć się jak w domu, dlatego organizujemy lekcje holenderskiego po pracy i zaczyna się to cieszyć zainteresowaniem"
Jak to wygląda w okolicach gdzie mieszkacie? Zapraszamy do komentowania.
Elka
źródło: limburger.nl/cnt/dmf20160129_00007910/hoe-het-polendorp-zichzelf-blijft-zonder-overlast