Poznaj gminę, w której wygrał Wilders!
Rucphen to niewielka, licząca ok. 20 tys. mieszkańców gmina w prowincji Brabancja Północna, znana głównie z… kurortu narciarskiego.
W miasteczku znajduje się kryty stok narciarski skidome, gdzie przez 365 dni w roku można szusować po sztucznie naśnieżonym nasypie. W pozbawionej gór Holandii, gdzie amatorów narciarstwa jest całkiem sporo, to nie lada atrakcja.
Teraz oprócz "zimowych atrakcji" miasteczko zasłynęło z innego powodu.
W środę w holenderskich wyborach partia Geerta Wildersa, czyli polityka niechętnego muzułmanom, obcokrajowcom i Unii Europejskiej, zdobyła tu aż 38,9% głosów. To rekord w Holandii, bo w skali całego kraju antyislamskie PVV uzyskało tylko ok. 13%.
Co było powodem tak ogromnego poparcia dla PVV? Ogromna liczba imigrantów? Najazd muzułmanów?
Chyba nic z tych rzeczy, bo dane statystyczne z ubiegłego roku nie potwierdzą tezy o uzasadnionym lęku przed muzułmanami.
Kogo więc boją się wyborcy w Rucphen głosujący masowo na PVV?
Kilka faktów
W Rucphen mieszka 960 osób, które urodziły się poza Holandią. To jedynie 4,3% mieszkańców, czyli niewiele, jeżeli porównać to ze średnią krajową, która wynosi 11,8%.
Ze statystyk z 2015 roku możemy się też dowiedzieć, skąd pochodzą cudzoziemcy mieszkający w tym miasteczku.
Najwięcej jest tu Belgów (215), ale to chyba nie strach przed sąsiadami z południa pchnął mieszkańców Rucphen w objęcia Wildersa?
Drugą największą grupę obcokrajowców są...Polacy. Dwa lata temu zameldowanych było tutaj 161 obywateli Polski.
W Rucphen mieszkają też m.in. Indonezyjczycy (58), Somalijczycy (46) i przybysze z różnych innych części świata, od Chin po Niemcy. Nie są to jednak duże grupy.
Ktoś powie: pewnie mieszka tam wielu Marokańczyków i Turków! Tyle, że statystyki mówią, że Marokańczyków jest prawie 8 razy mniej niż Belgów, czyli tylko 25, a Turków jest 12 razy mniej niż Polaków.
Kogo więc boją się mieszkańcy Rucphen i skąd ta wiara w Wildersa? Niestety, trudno powiedzieć i zostają nam tylko spekulacje.
Często zdarza się na przykład, że to właśnie w tych miejscach Holandii, gdzie obcokrajowców i muzułmanów jest niewielu (czyli np. poza dużymi miastami i na obrzeżach kraju), nastroje wrogie wobec islamu i wszelkich obcych są silne. Wiąże się to często ze złą sytuacją gospodarczą prowincjonalnych gmin daleko od centrum kraju, starzejącą się, tradycyjną ludnością mniej otwartą na świat i niższym wykształceniem mieszkańców.
Ludzie chcą, by ktoś wreszcie doprowadził do radykalnych zmian, a swoje frustracje przerzucają na obcych. Nawet jeśli w okolicy wcale nie ma ich tak wielu - ale przecież widzą ich w telewizji czy kiedy jadą odwiedzić znajomych w Rotterdamie, albo załatwić coś w stolicy.
- Coś się w końcu musi zmienić. Jeśli podobnie będzie przez kolejne cztery lata, to wszystko to się posypie. Ludzie są sfrustrowani i widzą, że obcokrajowcy wszystko dostają za darmo. A sami Holendrzy muszą ciężko pracować. Wilders mówi jak jest – powiedział jeden z wyborców PVV w Rucphen, cytowany przez gazetę BN DeStem.
REdNacz