Gdzie biegać/jeździć rowerem w Amsterdamie? Trasa południowa.
Lato coraz bliżej, słońca jakby więcej, więc warto po pracy ruszyć się z domu. A że prędzej czy później trzeba pójść na plażę, wypadałoby pozbyć się kilku zbędnych, nagromadzonych w trakcie długiej zimy kilogramów. Więc Holandia, w tym Amsterdam, biega. Biegajmy i my!
Zacznijmy od Amsterdamu. Gdzie biegać w stolicy? Standardowa odpowiedź brzmi: w Vondelparku ( Vondelpark i Museumplein ). Problem w tym, że w dni, w które da się biegać (bo akurat jest ciepło i nie pada) myśli tak wielu amsterdamczyków. A że także rowerzystów w łączącym centrum z południem parku nie brakuje, zamienia się on wtedy w zatłoczoną autostradę pełną sapiących biegaczy w każdym wieku i kolorze skóry oraz rozpędzonych rowerzystów.
Wielu z rowerzystów to turyści na charakterystycznych czerwonych rowerach. Ponieważ jadą przez Amsterdam po raz pierwszy w życiu, sieją popłoch na prawo i lewo. Vondelpark jest piękny i bieganie ma tu swój urok, ale spokoju nie zaznamy. Trzeba być czujnym.
Dlatego proponujemy alternatywną trasę. Jeden las, dwa i pół parku, a po drodze kangury, historyczny wiatrak, jedno z ulubionych miejsc Rembrandta, słynny tor wioślarski, rzeka Amstel i park w pięciu kawałkach – całkiem dużo i różnorodnie, jak na trasę, która (w najkrótszej wersji) ma jakieś siedem kilometrów.
Udajemy się całkiem na południe miasta, do dzielnicy Zuideramstel, a dokładniej – do Buitenveldert, gdzie Amsterdam płynnie przechodzi w Amstelveen, sympatyczną gminę podlepioną pod stolicę.
Można stosować różne warianty tej trasy, ale to, co w niej najpiękniejsze to fakt, że nawet jeśli chcemy przebiec/przespacerować/przepedałować jedynie sześć, siedem kilometrów, to i tak „zaliczymy” cztery różne amsterdamskie parki (dwa z nich to właściwie nie do końca parki, ale zielono jest).
Trasa układa się w pętlę, więc wyruszyć można z dowolnego miejsca i zrobić można nawet kilka rundek. Kto nie mieszka w okolicy, ten łatwo podjedzie metrem lub tramwajem. Wystarczy wsiąść do tramwaju linii 5 lub metra 51 w kierunku Westwijk (Amstelveen) i wysiąść na przystanku A.J. Ernststraat.
Kilka kroków i jesteśmy w Gijsbrecht van Aemstelparku (Gijsbrecht van Aemstelpark) i możemy zacząć biec w kierunku Amstelparku.
W Amstelparku spędzić można godziny, odkrywając wszystkie jego atrakcje, ale jeśli nie mamy zbyt wiele czasu, wtedy możemy się od razu skierować do jego południowego wyjścia (przy ulicy De Borcht). Wychodząc z parku zobaczymy bociany i dziwaczne byki z długą sierścią (to też jest Amsterdam), rzekę Amstel (Amstel!), stary, wędrujący wiatrak ( Wiatrak się przeprowadził ), a obok niego pomnik Rembrandta, który chętnie tędy spacerował.
Kiedy już wyszliśmy z Amstelparku, biegniemy dosłownie kilkadziesiąt metrów wzdłuż rzeki Amstel w kierunku południowym i skręcamy w prawo. Gdybyśmy pobiegli/pojechali dalej trafilibyśmy do Amstelveen i następnie do pięknego Ouderkerk aan de Amstel. Na marginesie: to również ładna trasa, ale dużo dłuższa, więc bardziej na rowerową wycieczkę (chyba, że ktoś szykuje się do maratonu).
Jeśli skręcimy w prawo, to znajdziemy się w ‘t Kleine Loopveld. Oficjalnie to nawet nie park, ale momentami ma się tu wrażenie, jakbyśmy się znaleźli nie kilka, ale kilkaset kilometrów od centrum zatłoczonego Amsterdamu (Czy to Puszcza Białowieska? ). Poprzez ‘t Kleine Loopveld trafimy do sztucznego lasu Amsterdamse Bos. Las jest, w porównaniu z amsterdamskimi parkami, bardzo duży, więc gdybyśmy go chcieli „w całości przebiec” to nie starczy nam na to kilku godzin (tylko jedna rundka wzdłuż toru wioślarskiego Bosbaan to prawie 5 km).
Więc po wbiegnięciu do lasu kierujemy się na północ, do Bezoekerscentrum i początku toru Bosbaan (zostaną na nim w 2014 roku zorganizowane mistrzostwa świata we wioślarstwie). Wybiegając stąd w kierunku miasta, po kilu minutach znajdziemy się ponownie w Gijsbrecht van Aemstelparku, tyle, że jego zachodniej części. Jeśli jesteśmy zmęczeni, to po przebiegnięciu kilkuset metrów idziemy na pobliski przystanek metra/tramwaju A.J. Ernststraat i wracamy do domu. A jeśli nam się spodobało – można zrobić drugą rundkę…
A przy okazji – spalimy kilkaset kalorii i nie wychodząc z miasta poczujemy się na moment jak na wsi, puszczy czy w lesie.