Historia i kultura sob., 01/07/2017 - 15:10

Amsterdam Noord: od szubienic po stocznie, studentów i artystów

- A w niedzielę pójdziemy oglądać wisielców i rozkładające się ciała! – mówili w XVI czy XVII wieku amsterdamscy rodzice do swych pociech. I w weekend łódką płynęli do półwyspu Volewijck na północ od centrum. Dziś Amsterdam-Noord odżywa po upadku przemysłu stoczniowego i staje się popularną dzielnicą artystów, dziennikarzy i alternatywnej młodzieży.

Kto przyjedzie dziś do Amsterdamu pociągiem i wysiądzie na dworcu centralnym, kieruje się od razu na południe miasta.

Tam jest główny plac Dam, dzielnica muzeów Museumplein, główne centra rozrywki przy Leidseplein czy Rembrandtplein. Turystów, którzy dworzec opuszczają północnym, a nie południowym wyjściem jest niewielu. Nawet wśród osób, które od dawna mieszkają w stolicy, znaleźć można takich, którzy właściwie nie wiedzą, co znajduje się za Centraal Station.

Chyba jakaś woda, przyznają. A co za wodą? Hmmm.

Faktycznie, za dworcem znajdziemy trochę wody. Oto IJ, niegdyś zatoka, dziś rzeka. Jak to możliwe? Ano, Holendrzy od wieków lubowali się w zabawach z wodą. Dlatego kiedy w 1932 roku rozciągające się na zachód od Amsterdamu morze Zuiderzee odcięto wielką tamą od Morza Północnego, jedna z odnóg tego otoczonego zewsząd lądem morza, IJ, przestało być zatoką, ale stało się rzeką. Tak, jest to wszystko dosyć skomplikowane.

I to właśnie rzeka IJ dzieli obecny Amsterdam na dwie części. Jedna, ta wszystkim znana i pełna turystów, rozciąga się na południe od dworca głównego i znajdziemy ją na kolorowych widokówkach ze stolicy, z kanałami, starymi kamienicami i Rembrandtem. Ale i drugi brzeg IJ to Amsterdam. Z własną tożsamością, historią i atrakcjami.

Zanim Holendrzy wpadli w manię osuszania nowych terenów, budowania wałów i zamieniania mórz w zatoki, a zatok w rzeki, IJ było dużo szersze, a na terenach dzisiejszego Amsterdam-Noord było więcej wody. Wysunięty najbardziej na południe półwysep na północnym brzegu IJ nazywał się Volewijck. Nazwa niewinna, nawiązująca do ptactwa, którego było tu pełno (vogel to po niderlandzku ptak). Ale samo miejsce niewinne nie było.

Egzekucje skazańców przeprowadzano co prawda w centrum, na placu Dam, ale trupy zwożono właśnie na Volewijck. Dla turystów, którzy dziś ciągną masowo do amsterdamskiego Muzeum Tortur, Volewijck sprzed kilkuset lat stanowiłoby pewnie główną atrakcję miasta. To właśnie tam składano zwłoki skazańców: po to, by się ładnie rozkładały. Powieszonych zawieszano raz jeszcze na szubienicach, uduszonych na wysokich palach, a tych, których łamano kołem kładziono, a jakże, na kołach. Taka jakby wystawa, której nie powstydziłoby się dziś niejedno muzeum sztuki nowoczesnej. Robiono to oczywiście nie z żądzy krwi, ale z religijnych pobudek: ciała skazańców musiały zgnić i rozlecieć się na kawałki po to, by mieć pewność, że w chwili zmartwychwstania – które to nam dobry Bóg niegdyś obiecał – owi niedobrzy przestępcy zmartwychwstać nie mogli. No bo jak tu zmartwychwstać skoro jest się w kawałkach?

Na przybyszów spoza miasta łodziami  przypływających do Amsterdamu Volewijck działało jako przestroga. Patrzcie, jak my tu traktujemy złoczyńców. Patrzcie i miejcie to na uwadze w trakcie pobytu w mieście. 

Do czasu wkroczenia do Holandii Napoleona Volewijck stanowiło popularną wśród amsterdamczyków atrakcję. Rodzinne wycieczki w weekend z całą rodziną na pole pełne rozkładających się trupów – przyznajcie sami, to trochę bardziej ekscytujące niż wizyta w kinie czy wypad do zoo?

W 1795 roku wraz z Napoleonem wkroczyła do Amsterdamu również gilotyna i wieszanie stało się mniej popularne. A co za tym idzie – również Volewijck. Owa zamierzchła i brutalna przeszłość wpłynęła częściowo na reputację Noord. Podobnie jak fakt, że niegdyś mieszkać tam miało wiele osób z problemami psychicznymi. Dlatego niektórzy amsterdamczycy spoza północy lubią zwracać się do zamieszkałych w Amsterdam-Noord: „Noord – gestoord” (tłumacząc bardzo luźno: „Z północy, to porąbany”).

Wszystko to stare dzieje, tak naprawdę w Amsterdam-Noord coś na większą skalę dziać zaczęło się dopiero na przełomie XIX i XX wieku. Wtedy rozkwitł tu przemysł stoczniowy. Było to możliwe dzięki olbrzymiemu projektowi budowy kanału, który ciągnął się od Amsterdamu i IJ aż do dzisiejszego Ijmuiden, czyli do Morza Północnego. Dzięki ukończonemu w 1876 roku Noordzeekanaal stolica uzyskała szybkie, szerokie i bezpośrednie połączenie z morzem i właściwie całym światem. Rok później u wybrzeży dzisiejszego Amsterdam-Noord powstały olbrzymie doki, zbudowane przez firmę ADM.

Następnie zaczęły pojawiać się stocznie. W 1920 roku przy ulicy Cornelis Douwesweg rozpoczęła działalność Nederlandsche Scheepsbouw Maatschappij (NSM), która szybko stała się największą stocznią w Holandii. W 1938 roku NSM zbudowała statek Oranje – wówczas najszybszy pasażerski statek świata. Tuż po drugiej wojnie światowej stocznia połączyła się ze znajdującą się po sąsiedzku NDM i tak powstał holenderski gigant budowy statków – firma NDSM. Na długim na dwa kilometry odcinku wybrzeża stały dziesiątki pochylni, dźwigów, magazynów i warsztatów.

 

Stocznie zatrudniały tysiące ludzie, a ci musieli gdzieś mieszkać. Noord nie miało zbyt dobrego połączenia z resztą Amsterdamu. Budowa mostu gdzieś na wysokości dworca głównego, łączącego obie części miasta, nie wchodziła w grę.

Po pierwsze, budowano tu olbrzymie statki, więc most musiałby być bardzo wysoki, co technicznie było prawie że niewykonalne. Po drugie, ulica Damrak prowadząca od dworca głównego do centrum Amsterdam i tak już była bardzo zatłoczona. Gdyby połączyć ją z Noord mostem, ścisk w centrum miasta stałby się jeszcze większy. Niet doen.

Jedynym środkiem transportu pomiędzy obiema częściami miasta były promy. Przewożenie tysięcy robotników promami to wszak uciążliwa sprawa. A w Noord miejsca nie brakowało. Rozwiązanie problemu samo się nasuwało: od początku lat dwudziestych XX wieku na północnym brzegu Amsterdamu zaczęły wyrastać kolejne dzielnice mieszkaniowe.  

Już w 1917 roku powstały dzielnice Distel- i Vogeldorp, a w latach dwudziestych doszły „zielone wioski” Nieuwendam, Oostzaan oraz Van der Pekbuurt, de Vogelbuurt, de Bloemenbuurt i Blauwe Zand. Mieszkańców przybywało, jeszcze przed wybuchem drugiej wojny światowej mieszkało tutaj 50,000 ludzi. Co piętnasty amsterdamczyk mieszkał na północy.

Dziś odsetek ten jest jeszcze wyższy: Noord liczy około 86,000 mieszkańców, a całe miasto ok. 800,000. Co dziewiąty mieszkaniec stolicy mieszka obecnie w Amsterdam-Noord.

Stopniowo poprawiało się też połączenie z resztą miasta. W 1957 roku otwarto most Schellingwouderbrug, łączący wschodnią część północy ze wschodnią częścią południa, a w latach sześćdziesiątych doszły dwa tunele: de Coentunnel (1966) za zachodzie i de IJtunnel (1968) w centrum. Mimo to w wielu przypadkach nadal połączenie promem jest najszybsze (i najtańsze – promem pływa się gratis). Codziennie setki razy do obu brzegów przypływają dziesiątki charakterystycznych biało-niebieskich promów przewożących tysiące ludzi. Czasami bywa to uciążliwe (np. gdy chce się nocą wrócić z centrum do Noord, a ostatni prom właśnie odpłynął), ale niewątpliwie ma to swój urok.

Przybywało mieszkańców, ludzie mieli pracę w stoczniach, budowały się nowe dzielnice – po drugiej wojnie światowej mieszkający w Amsterdam-Noord nie mieli powodów do narzekań. Lata siedemdziesiąte okazały się katastrofą. Kryzys naftowy pogrążył cały kraj w recesji, zapotrzebowanie na statki – np. duże tankowce – dramatycznie spadło. Co gorsza, solidnym ale nie najtańszym holenderskich stoczniom wyrośli nowi konkurenci. Stocznie koreańskie czy japońskie oferowały niższe ceny, w Amstedram-Noord rozpoczęły się masowe zwolnienia.

Mimo desperackich prób uratowania amsterdamskiego przemysłu stoczniowego, nie udało się zapobiec kolejnym bankructwom. W 1978 r. NSDM ogłosiło upadłość, w 1984 r. zbankrutowała nowa stocznia NSM (posługująca się starą nazwą poprzedniej stoczni), a rok później upadła ostatnia wielka stocznia w Amsterdam-Noord, ADM.

Trwająca zaledwie kilka dekad przygoda ze statkami dobiegła końca, tysiące ludzi wylądowało na ulicy, Noord z dzielnicy nadziei, rozwoju i optymizmu stał się miejscem problemów, rozpaczy i biedy. Szubienic w Volewijck już nie było, ale wieszanie znów stało się modne. Twardo stąpający po ziemi mieszkańcy Noord na szczęście szybko się pozbierali i sytuacja zaczęła się poprawiać. Duża w tym też zasługa władz miasta, które w końcu odkryły, że Amsterdam nie kończy się na IJ.

Dawne tereny przemysłowe zaczęły w ostatnich latach przyciągać artystów, szukających tanich miejsc dla swych atelier czy salek, gdzie mogą spokojnie tworzyć muzykę.

W Amsterdam-Noord organizuje się wiele koncertów i festiwali, czy to muzycznych, czy to teatralnych. W dawnej stoczniowej hali IJ-Hallen odbywa się co miesiąc gigantyczny, staromodny targ staroci - Gigantyczny pchli targ w Amsterdamie IJ-Hallen 

jedno z osiedli studenckich, obok była stocznia - dziś targ staroci IJ-Hallen

Tanie pokoje do wynajęcia przyciągają studentów, tanie mieszkania – młode rodziny, a tania przestrzeń biurowa – młodych dynamicznych ludzi z sektora nowych mediów czy kultury.
Industrialna atmosfera ma w sobie coś z Berlina, jednego z najpopularniejszych obecnie  miast  wśród młodych, kreatywnych Europejczyków. Noord stara się być amsterdamskimi mini-Berlinem i krok po kroku zbliża się do realizacji tego celu.

Jednym z przełomowych momentów było otwarcie na początku 2012 roku supernowoczesnego budynku Holenderskiego Instytutu Filmowego EYE. Fantastyczna bryła gmachu, przypominająca mewę na brzegu, stała się jedną z atrakcji turystycznych miasta. Po raz pierwszy od lat na promach na IJ zobaczy się i usłyszy nie tylko charczących tubylców, ale i koreańskich czy hiszpańskich turystów.    

Noord, kiedyś dzielnica szubienic i bankrutujących stoczni, trudne lata ma już za sobą. Miejsca, pomysłów i inspiracji tutaj nie brakuje. Dla wielu amsterdamczyków przeprowadzka z zatłoczonego południowego brzegu IJ na tańszą, cichszą i zieleńszą północ jest realną alternatywą. Noord już nie jest gestoord, jedynie dla „rąbniętych”. A nawet jeśli jest nadal gestoord, to w innym znaczeniu: oto miejsce, do którego ciągną „pozytywnie zakręceni”.       

 

 

Na Amsterdam-Noord z Centraal Station odpływają promy:

IJpleinveer - (prom w kierunku wschodniej części )

Buiksloterwegveer (prom w kierunku centrum: m.in. Holenderski Instytut Filmowy EYE)

NDSM-werfveer (prom w kierunku zachodniej części: targ staroci, osiedle studenckie, tereny biurowe, koncertowe i pracownie artystyczne, tereny byłej stoczni)