wt., 08/10/2013 - 14:05

"Dlaczego zabiłem moje dzieci"

Rodzice mordujący dzieci i popełniający, z sukcesem lub nie, samobójstwo – to w Holandii żadna nowość.

Co roku kilkoro dzieci traci życie w ten sposób, a dziesiątki najbliższych pogrąża się w żałobie.

Jak to możliwe, że w dostatnim, dobrze zorganizowanym, opiekuńczym państwie nikt nie jest w stanie zapobiec takim dramatom?

Na początku października 2013 aresztowano w Appeldoornie 34-letnią kobietę. W jej domu znaleziono zwłoki sześcioletniej córki i ośmioletniego syna.

We wrześniu w miejscowości Schoonloo znaleziono ciała trójki dzieci oraz ich ojca. Mężczyzna pozostawił list pożegnalny. Szokujące „wyjaśnienia” ojca-dzieciobójcy cytuję dalej w tekście. 

W maju Holandia żyła poszukiwaniami dwójki chłopców, którzy zniknęli po tym, gdy natrafiano w lesie na zwłoki ich ojca-samobójcy. Po dwóch tygodniach chłopców znaleziono martwych w rowie.

To tylko kilka przykładów. Tylko z jednego 2013 roku.

 

Niekończąca się opowieść

Wyjątkowy rok? Niekoniecznie. Weźmy rok poprzedni.

W październiku w Schalkwijk (niedaleko Utrechtu) mężczyzna zamordował żonę i dwie córki. Następnie podpalił dom i popełnił samobójstwo.  

W styczniu 2012 w Terwolde (niedaleko Deventer) matka zamordowała dwoje dzieci, chłopców w wieku 7 i 10 lat. Niedawno skazano ją na 16 lat pozbawiania wolności. Kobieta odwołała się od wyroku.

Wrzesień 2011: wyjątkowo perfidna zbrodnia w Veldhoven. Ojciec morduje jednorocznego synka. Powiesił go. Następnie robi zdjęcie telefonem i wysyła matce. Mężczyzna popełnia samobójstwo, matka w panice biegnie do mieszkania mordercy i z martwmy dzieckiem wybiega na ulicę wołając o pomoc.

W 2010 roku dwie zbrodnie w przeciągu miesiąca. W marcu z Zierikzee ojciec zabija dwójkę dzieci (9 i 19 lat), rani żonę i popełnia samobójstwo.  

W kwietniu życie traci 18-latek zamordowany przez ojca, który później odbiera sobie życie.

inne podobne

- 14 lat więzienia za pocięcie żony na kawałki? 

Fala morderstw w Amsterdamie 

Listę można ciągnąć bez końca. W minionej dekadzie każdego roku dochodziło w Holandii do co najmniej jednej głośnej zbrodni, w której któreś z rodziców pozbawiało życia własne dzieci. Mordują ojcowie i matki (choć częściej ojcowie), giną dzieci w różnym wieku (i jednoroczne i 19-letnie), do dramatów dochodzi w wielkich miastach i malutkich wioskach, na północy kraju i na południu, na zachodzie i wschodzie.

Ojciec zabił 6 dzieci

Wszystkie zbrodnie są okropne, choć niektóre bardziej niż inne. W 2002 roku 35-letnie ojciec podpala własny dom w Roermond. Sześcioro z siedmiorga dzieci ginie. Rodzicom nic się nie stało. To była patologiczna rodzina, mówią później sąsiedzi, on pracował jak wół i miał cały dom na głowie, ona była uzależniona od hazardu i tonęła w długach. To się nie mogło skończyć dobrze, ale śmierci sześciorga dzieci – nie, tego nikt się nie spodziewał.

Czasami ma się wrażenie, że jeden dramat bywa inspirację dla drugiego. Marzec 2007 roku. Najpierw w mieszkaniu w Hengelo policja natrafia na zwłoki matki i dwojga dzieci. Ojciec-morderca ciężko ranny trafia do szpitala.

Tydzień później w okolicach Haarlemu ojciec z dwojgiem dzieci skacze pod pociąg. Giną na miejscu, a następnie okazuje się, że mężczyzna zamordował swoją teściową. Nie najweselszy tydzień w historii Holandii.

 

Czy to dużo?

W Holandii w wyniku morderstw życie traci co roku około 150-180 osób. Na tym tle kilka rodzinnych dramatów rocznie to niewiele, ktoś powie. Błąd. Jak pokazują statystyki połowa morderstw popełnianych w Holandii podpada pod kategorię „dramaty rodzinne” (30 %) albo „kłótnie” (rodzinne lub pomiędzy przestępcami, 20 %).

Morderstw w rodzinie jest więc dużo więcej niż wynikałoby z doniesień medialnych. Do ogólnokrajowych mediów przebijają się jedynie te najokrutniejsze z nich (np. te w których giną dzieci lub więcej niż dwie czy trzy osoby). „Zwykłe” rodzinne dramaty typu mąż zabił żonę (lub odwrotnie, choć to rzadsze) to chleb powszedni. 

Pijany mąż duszący żonę albo broniąca się żona zadająca mężowi śmiertelny cios nożem – to okropne, ale jakoś jesteśmy to w stanie pojąć.  

W afekcie czy w ferworze kłótni, bita kobieta czy zdradzany mąż, mężczyzna-pijak czy kobieta-oszustka – to są zabójcze kombinacje i zdarzają się nie tylko w amerykańskich filmach, ale i w „normalnych” rodzinach. Być może u naszego kuzyna, na naszej ulicy, u naszych sąsiadów.

Ale żeby zamordować własne dzieci?

dalasza część artykułu na następnej stronie - "Dlaczego zabiłem moje dzieci" część 2 

***