Egotyzm w praktyce
Pracuję z różnymi ludźmi. Jedni są mili, inni niemili; niektórzy zawsze chętnie pomogą, inni odeślą z kwitkiem. Najbardziej męczy mnie jednak kolega, z którym niestety dość często muszę obcować. A męczy mnie, bo ciągle narzeka.
Kolega przyszedł do nas na fali pierwszego kryzysu w 2009 roku. Został zwolniony z szeroko rozumianej branży bankowej, gdzie kupował zszywki i spinacze, za co zarabiał krocie. Do naszej firmy trafił po znajomości. Nie był zupełnie „z branży”, mimo to dostał roczny kontrakt i wypłatę sporo wyższą niż ja.
Mimo tak niezłego startu, kolega nie ustaje w wylewaniu swych żalów na wszystkich wokół. On jest biedny i nieszczęśliwy, bo nie ma kontraktu na czas nieokreślony i ZNÓW nie dostał podwyżki, jego żona ma problemy w pracy, synek zepsuł pokrętło od ogrzewania, rura im pękła, on ma kamień na zębach a do końca miesiąca zostało mu 8 euro na koncie.
W piątek dowiedział się, że po powrocie z urlopu bezpłatnego dostałam premię za ubiegły rok i podwyżkę na rok bieżący oraz list z podziękowaniami od managera. Powiedział mi otwarcie, że zepsułam mu weekend. Że teraz będzie będzie miał kiepski humor aż do niedzieli.
Nie jest mi go żal, bo wciąż słyszę, że a to kupił sobie nowy samochód, a to zarezerwował weekend w luksusowym hotelu, a to właśnie wrócił z wakacji w RPA. Zastanawiam się jednak, w jaki sposób ci ludzie tutaj są wychowywani. Większość jest bowiem przekonana, że to im się należy i w głowie im się nie mieści, że jakaś tam imigrantka ze wschodu może być bardziej doceniana niż oni.
Egotyzm to najgorsza choroba trawiąca wnętrza tubylców. Żal.
gietat