wt., 22/02/2011 - 13:33

Nagły atak gminy

Kobiecie też przystoi
Na rower się wgramolić
Nawet w podeszłym wieku
Może sobie jechać do sklepu
Marek Andrzejewski, „Kup sobie rower”

Życie potrafi być skomplikowane. Ale nie tak samo z siebie. Ktoś tam gdzieś w górze bardzo się stara, by się skomplikowało. Nie mam tu na myśli żadnej istoty nadprzyrodzonej. Nie chodzi mi także o piątkę dzieci, każde z innym mężczyzną, trzech mężów i dwie kochanki.
NIE.
Chodzi mi o fakt, że znalazłam się w kraju, w którym każdy szczegół życia społecznego został objęty regułą.
Jadę ja ci sobie ostatnio do pracy. Żeby dostać się na stację, muszę zostawić rower pod kinem. Oczywiście brak wolnych miejsc, stalling zapchany do ostatniego stojaka. Ha-ha, myślę sobie, nie w takich okolicznościach znajdowało się miejsca. Rozejrzałam się bystrym okiem wokół i wypatrzyłam latarnię. No, niech będzie, spod latarni nikt mi przecież roweru nie ukradnie.
Solidny łańcuch typu AXA otoczył latarenkę w miłym uścisku, sprzętu nikt nie ruszy, nie ma prawa.
Jakież było moje zdziwienie po powrocie z pracy, gdy swój bicykl odnalazłam pod ścianą pobliskiego budynku, AXA smętnie z niego zwisała, a na kierownicy znalazłam taką oto wiadomość, bynajmniej nie od tajemniczego wielbiciela:
OSTRZEŻENIE
Twój rower został niewłaściwie zaparkowany. Powinno się parkować w przeznaczonych do tego stojakach rowerowych. Jeśli następnym razem nie zaparkujesz swojego roweru właściwie, może się zdarzyć, że zostanie on usunięty przez Straż Miejską. Będziesz mógł go odebrać uiszczając opłatę w wysokości EUR 20. Koszty zapięcia do roweru nie zostaną zwrócone. Dodatkowych informacji udziela Straż Miejska pod numerem telefonu 14 075.
Powtarzając niczym mantrę pytanie retoryczne: „Co się stało z lampą uliczną”, odpięłam rower, zebrałam szczękę z chodnika i odpłynęłam w pielesze domowe.
Następnego dnia zadzwoniłam na wyżej wspomniany numer, celem zasięgnięcia informacji u źródła.

Dzień dobry, gmina Zaanstad, w czym mogę pomóc? – powitała mnie urzędniczka.
- Dzień dobry. Kilka dni temu przypięłam rower przy lampie. Kiedy po pracy chciałam go odpiąć, okazało się, że lampy nie ma, a rower ma na lince hamulcowej przypięte ostrzeżenie.
- A co, pod kinem pani ten rower przypięła? (wróżka, czy co?)
- Tak, właśnie tam!
- Proszę pani, nie należy przypinać rowerów w miejscach do tego nieprzeznaczonych, ponieważ w naszej gminie mamy z tym bardzo duży problem. Konsekwentnie zwalczamy tego typu praktyki, dlatego może się zdarzyć, że następnym razem pani rower zostanie zarekwirowany przez Straż Miejską i będzie pani musiała zapłacić dwadzieścia euro, by go odzyskać.
- A skąd będę wiedziała, że został zabrany, a nie po prostu skradziony?
- Jeśli stwierdzi pani brak roweru, należy do nas zadzwonić i powiedzieć, kiedy widziała pani go po raz ostatni. Jeżeli tego dnia przeprowadzona została akcja usuwania źle zaparkowanych rowerów, pani pojazd został najprawdopodobniej zabrany. Umówimy wówczas panią na spotkanie i będzie mogła pani go odszukać. Odzyska go pani po uiszczeniu opłaty. Jeśli natomiast tego dnia nie przeprowadzono żadnej akcji, to pani rower został po prostu skradziony – zakańcza optymistycznie urzędniczka.
- A co mam robić, jeśli na stojaku nie ma miejsc? - Należy wówczas udać się na poszukiwanie innego stojaka. Właśnie wystawiliśmy nowe w miejscu, gdzie kiedyś był Albert Heijn.
Ponoć nie ma głupich pytań, więc brnę dalej:
- Czy prowadzą państwo rejestrację rowerów, które dostały ostrzeżenie?
- Nie, nie prowadzimy.
(No, to pół biedy).
- A jak często przeprowadzają państwo akcje usuwania źle zaparkowanych rowerów?
- Regularnie, przynajmniej raz w miesiącu.
- Rozumiem. Chciałabym wiedzieć jeszcze jedno…
- Tak?
- Co się stało z LATARNIĄ?
- Ach – śmieje się urzędniczka – ta ulica jest w przebudowie, więc latarnia została najprawdopodobniej usunięta zgodnie z planem.
Uee, czyli nie z powodu mojego roweru.
 

Podziękowałam pani za te wyczerpujące odpowiedzi i, jak zwykle, zapadłam w zadumę. Gdzie te radosne czasy z dzieciństwa, kiedy jeździło się pomarańczowym Reksiem, rzucało się go pod spożywczakiem, szło się po dropsy, których nie było, a kiedy wychodziło się ze sklepu, przełykając gorzkie rozczarowanie (przynajmniej były podróby sezamków z siemienia lnianego), rower wciąż leżał. I nawet kot z kulawą łapą się nim nie zainteresował, o zostawianiu ostrzeżeń już nie wspominając.
Pozostał wspomnień czar, nic więcej.
Tytułem podsumowania: jeśli, drogi czytelniku, po powrocie z pracy stwierdzisz brak roweru, a przypiąłeś go na przykład do siatki, to może wcale nie został skradziony a odholowany i Twoja gmina ma coś do powiedzenia w tej sprawie.

Sytuacja opisana powyżej miała miejsce w gminie Zaanstad, więc z podanego numeru telefonu mogą korzystać wyłącznie mieszkańcy tegoż regionu.  

gietat