Schiphol - historia lotniska.
Gdyby tylko nie ten fatalny dojazd... Dziś właściwie z każdego miejsca w Amsterdamie szybko dotrzemy na Schiphol. Pociągiem z Amsterdam Centraal – 13-17 minut, ze stacji Amsterdam Sloterdijk 10 minut, a ze Station Zuid w 6 minut.
A osiemdziesiąt lat temu? Trwało to czasem parę godzin, w pewnym miejscu droga zamieniała się nawet w pełną dziur wąską ścieżkę, a najszybszym połączeniem było połączenie wodne. Łódką na lotnisko? Czemu nie...Przyzwoite połączenie drogowe pojawiło się dopiero w 1935 roku, a połączenie kolejowe, od stacji Zuid – w 1978 roku. Podróżni, którzy na Schiphol chcieli dotrzeć z dworca Amsterdam Centraal (bez przesiadek), na taką możliwość czekać musieli aż do roku 1985.
Podobnie rozrastała się liczba połączeń, jakie lotnisko obsługiwało. Na początku samoloty latały jedynie na europejskich trasach: do Londynu, Paryża, Brukseli, Niemiec, Skandynawii i Szwajcarii. A w samolotach zamiast pasażerów znajdowała się głównie poczta.
W pewnym momencie pojawił się nawet plan zlikwidowania Schiphol. Czy nie byłoby sensowniej postawić na wielki port lotniczy, gdzieś w równej odległości od Amsterdamu, Rotterdamu i Hagi? Po naszym trupie, odpowiedzieli Amsterdamczycy i zaczęli masowo protestować. Chcą nam zabrać możliwość niedzielnych wypadów na Schiphol, gdzie przy kawie i ciastku patrzeć możemy z dziećmi na startujące samoloty? (Gezellig!) Nic z tego!
Amsterdamczycy potrafią skutecznie protestować. I z planu się wycofano.
Dopiero tuż przed wybuchem drugiej wojny światowej sprawy nabrały tempa. Nie kilku, kilkunastu dziennie, ale kilkuset dziennie – tylu pasażerów wylatywało z Schiphol pod koniec lat trzydziestych. Kiedy wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze, wojna pokazała swe okrutne oblicze. W trakcie walk lotnisko zostało całkowicie zniszczone.
Odbudowa ruszyła pełną parą tuż po wojnie.
Już w lipcu 1945 na Schiphol znów wylądował samolot. Pod koniec lat pięćdziesiątych liczba pasażerów zbliżała się niebezpiecznie do miliona rocznie. Dlaczego niebezpiecznie? Ponieważ zaczęło brakować miejsca. Zapadła decyzja o powiększeniu lotniska. W 1957 roku ukończono wielką rozbudowę i historia Schiphol weszła w nową fazę.
W 1970 roku ponad 5 milionów pasażerów, w 1979 r. ponad 10 milionów, a w 1989 roku pękła kolejna granica, tym razem 15 milionów. W miejsce turystycznych wypadów amsterdamczyków na lotnisko, Schiphol wypełniły miliony turystów z całego świata, organizujących wypady z lotniska do miasta. Także biznesowi pasażerowie przyczynili się do większego tłoku na Schiphol.
Owego biznesowego aspektu Schiphol nie sposób przecenić. To frazes, ale w każdym frazesie jest wiele prawdy: Schiphol jest dla Amsterdamu oknem na świat. Na liście europejskich lotnisk obsługujących największą liczbę pasażerów, Schiphol znalazło się w 2011 roku na czwartym miejscu. Za Londynem, Paryżem i Frankfurtem, ale przed Madrytem, Monachium i Rzymem.
Schiphol zmieniło także sam Amsterdam. Bez sukcesu Schiphol nie powstałaby nowoczesna dzielnica biznesowa Zuidas na południu Amsterdamu. Z dworca kolejowego Amsterdam Zuid, leżącego w sercu Zuidas, podróż pociągiem do Schiphol trwa, jak już wspomnieliśmy, sześć, siedem minut.
Dyrektor banku rano wychodzi ze swego biura w Zuidas, wsiada do pociągu, jedzie sześć minut i za parę godzin jest w Londynie czy Marsylii. Jeśli spotkanie się nie przeciągnie, zdąży jeszcze na kolację gdzieś w centrum Amsterdamu.
Biznesmeni i bankowcy cenią sobie swój czas. Dlatego chcą być blisko Schiphol. To tłumaczy również dlaczego wiele międzynarodowych korporacji zdecydowało się na biurowce w śmiertelnie nudnym miasteczku Hoofdoorp. Może i niczego tam nie ma, ale przynajmniej do Schiphol blisko.
W ciągu dziewięciu dekad wiele się zmieniło. Łąki w Haarlemmermeer zamieniły się w jedno z największych lotnisk Europy. A przez to zmienił się i Amsterdam. Jego ranga oraz biznesowe, turystyczne i transportowe znaczenie jest dzięki Schiphol wielokrotnie większe niż gdyby Schiphol nigdy nie powstało.
Bez Schiphol Amsterdam nie byłby światową wioską (jak się go często nazywa). Bez Schiphol Amsterdam byłby po prostu wioską. Ładną, ale trudno dostępną.
Sz.B.
1 2