Wiatraki
Wiatraki są nieodłączną częścią krajobrazu Holandii, kiedy dotarła tu maszyna parowa, zastała aż 11.000 pracujących wiatraków! Jednakże wiatrak nie jest wynalazkiem holenderskim - przyjmuje się, że trafił tu z terenów ówczesnej Persji w połowie XIII wieku.
Na początku ich zastosowanie było bardzo tradycyjne - tylko mielenie ziarna. Holendrzy wkrótce znacznie udoskonalili perskie odkrycie - dodali płócienne żagle oraz wprowadzili obracaną "czapę" na szczycie wiatraka, co znacznie uprościło nastawianie do wiatru - nie trzeba było obracać całej konstrukcji, dzięki temu także można było budować większe i mocniejsze wiatraki.
W pierwszej połowie XIV wieku zaczęto stosować wiatraki do osuszania - każdy wiatrak napędzał pompę (śrubę Archimedesa), która pozwalała podnieść wodę o kilkadziesiąt centymetrów do kanału odprowadzającego. Łącząc takie wiatraki szeregowo można było osuszać tereny położone nawet 2 metry poniżej poziomu morza.
W następnych stuleciach rozkwitło przemysłowe wykorzystanie wiatraków. Pojawiły się wiatraki tartaczne, dzięki którym Holandia mogła mieć jedną z najpotężniejszych flot na świecie. Inne wiatraki mieliły i mieszały pigmenty, rozdrabniały skały na kruszywa, plotły sznury konopne, wyciskały olej, mieliły tytoń, drewno (na papier), zboża, kakao, kawę, gorczycę (na musztardę)...
W pierwszej połowie XIX wieku nawet przerabiano wiatraki na elektrownie wiatrowe, jednakże z uwagi na kapryśność wiatru i problemy z ustabilizowaniem napięcia, zaniechano tych działań. Nowe technologie pozwoliły powrócić w ostatnich latach do idei zamiany wszechobecnej tutaj energii wiatru na prąd elektryczny , dzięki czemu w Holandii teraz jest dużo więcej nowoczesnych turbin wiatrowych niż tradycyjnych drewnianych wiatraków. Jednak z powodu coraz częstszych protestów mieszkańców wiatraki zaczęto lokować także na morzu, nawet 25 km od lądu.
Obecnie w Holandii jest niewiele ponad 1000 wiatraków, z czego wiele jest albo samodzielną atrakcją turystyczną, albo współtworzy skansen (na zdjęciu właśnie Zaanse Schans), choć jest też sporo wiatraków w prywatnych rękach, utrzymujących się tylko dzięki zapaleńcom i ich miłości do tradycji holenderskiej. Niektórzy nawet zamieszkali w wiatraku - niedaleko Haarlemu jest właśnie taki, w którym mieszka starszy pan, w soboty lub niedziele siada dumny na ławeczce przed "domem" i zaprasza przechodniów i rowerzystów, żeby choć na chwilę weszli i obejrzeli jego ukochany wiatrak.
Grzegorz z Haarlemu
link strona autora