Amsterdam roi się od wariatów.
Wczoraj w godzinach popołudniowych pojechałam na Nieuwmarkt, żeby odebrać książkę od znajomej z Facebooka.
Cierpię na niedobór książek po polsku, więc czytam już po prostu wszystko, co rzucą, nawet znienawidzonego Stevena Kinga, czy jego synusia Joe Hillusia.
Książka, po którą jechałam, to także ewenement w mojej bibliotece: „Duivel draagt Prada”. Może przebrnę.
W każdym razie stałam pod różowym budynkiem na Nieuwmarkt i rozglądałam się wokół szukając właściwego numeru, gdy nagle usłyszałam:
– Proszę pani! Proszę pani! Czy mogę o coś zapytać?
Rozejrzałam sie wokół, czy to aby napewno do mnie. Było do mnie. Naprzeciw toczył się siwy dziadzio z tak zwanym balkonikiem rehabilitacyjnym, w języku niderladzkim znanym jako rollator.
– Proszę pani. Chciałbym o coś spytać.
– Tak? (biedny dzidzio pewnie zgubił drogę)
– Moja żona zmarła i szukam kogoś, kto zająłby jej miejsce. Może byłaby pani zainteresowana?
(od ciągłej nauki przepaliłby mi się kabelki. To oczywiste.)
– Przepraszam, czy może pan powtórzyć? – grzecznie zapytałam.
Dziadek westchnął. W tym westchnieniu dało się niemal usłyszeć słowa: ach ci imigranci.
– Moja żona zmarła i szukam kogoś, kto zająłby jej miejsce. Czy chciałaby PANI być tą osobą – powtórzył wyraźnie artykuując słowa w swoim algemeen Nederlands.
– Ależ ja jestem mężatką. Mam dwójkę dzieci. I KOTA. – odpowiedziałam szybko zamykając usta, które jakoś tak niefortunnie się otworzyły.
Całkiem mimo woli przed oczami stanął mi następujący obrazek: ja w białej sukni, dziadzio w eleganckim garniturze. Rollator z nami, ma się rozumieć.
– O. Ach. Rozumiem. Do widzenia. – dziadek wydawał się trochę rozczarowany. Wycofał balkonik i ruszył w kierunku Waterlooplein.
Zagapiłam się zanim w zamyśleniu. Był dobrze ubrany i czysty, wydawał się przy zdrowych zmysłach. Tylko, hm, czemu nie poszuka sobie kogoś w swojej kategorii wiekowej? I bez KOTA?
Może to wina moich zmarszczek. Może czas na botox?
No ale co za dzień! Pierwsze odrzucone oświadczyny w życiu! I nowa książka!
gietat
inne podobne:
Moi sąsiedzi z góry to Marokańczycy