Czy wstydzisz się za Polaków w Holandii?
Chyba każdemu z nas się to kiedyś zdarzyło: natykasz się gdzieś w Holandii na ulicy, w tramwaju czy sklepie na grupkę głośnych, pijanych czy przeklinających rodaków i myślisz „ale wstyd”. Wyjątek czy reguła?
Dworzec w Utrechcie. Wielkie zamieszanie przy ruchomych schodach. Z ciekawości idę zobaczyć, o co chodzi. Na schodach zjeżdżających w dół kobieta próbująca biec do góry. Zaskoczony ale i rozbawiony tłum obserwuje to z uwagą. Kobieta nie daje za wygraną, stopniowo przesuwa się w górę, ale droga przed nią jeszcze długa. Wariatów nie brakuje, myślę, i idę dalej.
Aż słyszę:
- No kurwa, nie wygłupiaj się, złaź tam! – krzyczy mężczyzna na dole. Po polsku. Kobieta coś odpowiada. Też po polsku, ale mimo że krzyczy język plącze się jej tak bardzo, że nie wiem, co mówi. Ktoś już sobie dziś co niecoś wypił, choć mamy dopiero wczesne popołudnie. Walka ze schodami trwa jeszcze z minutę, podobnie krzyki. Po polsku. Dużo słów na „k”.
Na dworcu jestem ze znajomym Holendrem.
- O, czy oni mówią po polsku? – pyta, choć to bardziej stwierdzenie. Przytakuję, tak, to my Polacy.
No i trochę wstyd.
Oczywiście, znamy statystyki: Polaków w Holandii jest może i ze 200 tysięcy, a zdecydowana większość to uczciwi, ciężko pracujący, porządni ludzie. Najgorsze co można zrobić, to uogólniać i wrzucać wszystkich do jednego worka.
Tak, wiemy, wiemy, ale…
Problem w tym, że ta porządna większość Polaków rzadko rzuca się w oczy. Problem w tym, że na haskich, rotterdamskich czy utrechckich jeśli już dotrą do naszych uszu skrawki rozmów po polsku są to często rozmowy pełne „k” i „ch”, przepełnione agresją, na prymitywne tematy, a nie dyskusje o filmie, planach wakacyjnych czy nawet o tym, co się wczoraj zjadło na obiad. Idąc ulicą w Polsce też się słyszy rozmowy pełne „k” i narzekania na „czarnuchów i brudasów”, ale jakby rzadziej. Mimo że Polaków w Polsce jest wciąż więcej niż w Holandii. Aż tylu nas do tej Holandii nie wyjechało…
Więc czasem po prostu wstyd. Nawet jeśli rozsądek i statystyki podpowiadają: nie uogólniaj, to tylko incydenty, nie myśl o rodakach jak jakiś Wilders, wcale nie jesteś lepszy, itp.
A może jednak czas spojrzeć prawdzie w oczy i powiedzieć to głośno: tak, do Holandii oprócz przyzwoitych Polaków, zjechało wiele zwyczajnej hołoty? Wiecznie pijanej, kradnącej, prymitywnej, przeklinającej, bijącej, mordującej, zachowującej się w przestrzeni publicznej tak, że od razu wszystkie oczy kierują się na nich?
Ta mniejszość to niestety głośna, jaskrawa, wszechobecna wizytówka całej liczącej 100-200 tysięcy osób polskiej społeczności w Holandii.
Więc trochę wstyd…
A może się mylę?
A jeśli się nie mylę – to jak to zmienić?
tekst i rysunek - Stefan z Hagi
czytaj podobne na stronie - Jaja z Polaków w holenderskiej tv