czw., 13/06/2013 - 12:13

Kraków, Dzielnica nr XVIII oczami Holendra

Nowa Huta – to nie jest najpiękniejszy kawałek Polski i zagranicznych turystów jest tu jak na lekarstwo. Ale znany holenderski reporter Joris van Casteren spędził tu kilka dni. I zapoznał holenderskich czytelników z „cudem” socrealistycznej architektury. Z jakimi wrócił wspomnieniami?  

Urodzony w 1976 roku Joris van Casteren jest jednym z najbardziej znanych holenderskich autorów literatury faktu. W 2010 odwiedził Nową Hutę, robotniczą dzielnicę Krakowa. Reportaż z tej podróży ukazał się w lipcu 2010 roku w czasopiśmie Hollands Diep (dziś już niestety nieistniejącym).

Joris van Casteren zainteresował się XVIII dzielnicą Krakowa ponieważ podobnie jak holenderskie miasto Lelystad, w którym się urodził, została ona zbudowana po drugiej wojnie światowej jako zupełnie nowe miasto. W szczerym polu, bez historii i bez własnej tożsamości – takie new towns to najczęściej spektakularne porażki, przekonuje Van Casteren. O miastach zbudowanych od zera napisał serię tekstów – Lelystad i Nowa Huta to jedynie dwa z prawie dziesięciu europejskich „sztucznych” miast, które odwiedził.

(na zdjęciu Nowa Huta, lata 50-te)

Wydaje się, że new towns prawie nigdy nie spełniły marzeń swych twórców: polityków, chcących gdzieś upchnąć kilkadziesiąt tysięcy ludzi oraz architektów, pozbawionych fantazji i stawiających na bezduszne blokowiska (Nowa Huta) czy rzędy w niczym się od siebie nieróżniących domków, przypominających wielkie więzienia.

O Lelystad już pisaliśmy  - "Zróbmy sobie prowincję!" ,a  poniżej kilka fragmentów reportażu o Nowej Hucie pióra Van Casterena.


"W polskiej Nowej Hucie, zbudowanej niegdyś przez Stalina jako socrealistyczne miasto modelowe, mieszkają obecnie chuligani, bezrobotni i emeryci. Architekt wciąż jest z niej dumny.

W niedzielę wieczorem stoję w Nowej Hucie na Placu Reagana, nazywającym się niegdyś Placem Centralnym. Mężczyzna w wypłowiałej marynarce odzywa się do mnie po polsku. Odpowiadam po angielsku, że go nie rozumiem. – Me no English – krzyczy mężczyzna.

Bierze mój notes i pisze w nim niepewną ręka „Zdzisław Kępa” – Me Zdzisław Kępa – mówi i uderza się w klatkę piersiową. Z wewnętrznej kieszeni wypłowiałej marynarki wyciąga czereśniówkę. Bierze łyk, ja odmawiam grzecznie."

(…)

"Obecnie organizuje się w Nowej Hucie tak zwane „communism tours”, na pomysł ten wpadli młodzi przedsiębiorcy z Krakowa. W trabantach turyści i imprezowicze wożą się po socjalistycznym mieście modelowym. – Jako mieszkaniec Nowej Huty jesteś godnym pożałowania figurantem w skansenie – mówi Kępa."

(…)

"W kawiarni dla kibiców Jakub (25), Marcin (21) i Rafał (29) opowiadają, że od wczesnego ranka do późnego wieczora piją piwo. W weekend idą na stadion, żeby bić się z policjantami i chuliganami przeciwnej drużyny. – Spadliśmy do drugiej ligi, ale jeśli chodzi o bicie się nie robi to różnicy – mówi Marcin.

Marcin mówi, że nie cierpi murzynów, Żydów i Arabów. – Niestety w Nowej Hucie nie ma żadnych murzynów, Żydów i Arabów– Przychodzą tu jednak od czasu do czasu cyganie – Jeśli ich zauważymy, wyganiamy ich z miasta – mówi Jakub."

Cały reportaż w języku polskim - pisarzemowia.nl/2013/03/08/cud-z-nowej-huty-1/, a w języku niderlandzkim -  newtowninstitute.org/pdf/18_VanCasteren.pdf