czw., 16/05/2013 - 09:16

Nowi imigranci: młodzi, wykształceni i ambitni

Pochodzą z Polski, Rumunii czy Portugali. Pokończyli zagraniczne uniwersytety, znają języki i nie szukają pracy w szklarniach i magazynach, ale w nauce, bankowości i międzynarodowych korporacjach.

Imigranci z Europy Środkowej, Wschodniej i Południowej to nie tylko robotnicy, kelnerzy i budowlańcy.

Obraz unijnego imigranta się zmienia. Na lepsze.

Taką tezę postawili redaktorzy tygodnika De Groene Amsterdammer, jednego z najbardziej opiniotwórczych czasopism w Holandii. Na okładce jednego z kwietniowych numerów wielki tytuł: „Nowi imigranci zarobkowi są dobrze wykształceni”. I zdjęcie Raula Orusa Pereza, 34-letniego astronoma z Hiszpanii, pracującego w Holandii.

W długim tekście o nowych imigrantach kolejne przykłady: 26-letnia Słowaczka, pracująca w centrum Amsterdamu jako architekt, 37-letnia Portugalka robiąca karierę w niderlandzkiej korporacji, 34-letnia finansistka z Rumunii czy 32-letni Polak, który założył własną firmę. Nie pracują przy taśmie z cebulkami, nie sprzątają hotelowych pokoi, nie przekładają skrzynek w magazynie w Alphen aan de Rijn. Nie, mają dużo większe ambicje. Oraz kwalifikacje, dzięki którym ambicje te są w stanie realizować. Są dobrze wykształceni, znają języki, są przedsiębiorczy i nie boją się przeprowadzek, nowych wyzwań i ryzyka. 

Nawet jeśli liczebnie nadal są w mniejszości – większość Polaków czy Rumunów nadal wykonuje w Holandii proste, słabo płatne prace – to takich nowych, ambitnych imigrantów jest coraz więcej. I co dla Holendrów może najważniejsze: nie stanowią oni „zagrożenia”, ale są dla kraju szansą i źródłem zysków.

Holandia profiluje się przecież jako innowacyjna, nowoczesna gospodarka. Żeby konkurować z amerykańskimi, koreańskimi czy brytyjskimi firmami potrzeba w Holandii najlepszych specjalistów. Analityków, finansistów, inżynierów, informatyków, naukowców, lekarzy. Holenderski student często bywa leniwy i rozpieszczony, poza tym Holandia to mały kraj. Talenty trzeba importować. A w biednej Europie Środkowej i Wschodniej oraz w pogrążonej w kryzysie Europie Południowej mieszkają setki tysięcy dobrze wykształconych, gotowych do ciężkiej pracy, ambitnych młodych ludzi. Którzy często chcą się wyrwać z Hiszpanii z jej 25-procentowym bezrobociem, z Rumunii z jej korupcją czy z Polski z jej płacami cztery razy niższymi niż w Holandii.

Zysk dla obu stron. Według szacunków tygodnika co roku przyjeżdża do Holandii około 12 tysięcy młodych, dobrze wykształconych imigrantów z Europy Środkowej, Wschodniej i Południowej. Ci imigranci przyjeżdżają nie po to, by pracować przy zbiorach pomidorów czy w rzeźniach, ale szukają pracy w biurach wielkich firm i na uniwersytetach.

Oczywiście nie jest to sielanka, dodają autorzy tekstu. Konkurencja w Holandii jest duża, a szanse na przebicie się mają jedynie najlepsi. Szczególnie początki są trudne. Jeśli szuka się ambitnej pracy, szukać trzeba bardzo długo. Holandia to drogi kraj, a z czegoś żyć trzeba. Więc po kilku tygodniach czy miesiącach wielu wraca rozczarowanych do swych ojczyzny albo przyjmuje pracę poniżej kwalifikacji, by zarobić na czynsz i jedzenie i móc szukać dalej.

Tym z największą cierpliwością i największą determinacją często się jednak udaje. To fakt. Wystarczy przejść się po wielkich biurowcach w centrum Amsterdamu czy odwiedzić kilka holenderskich uniwersytetów, by się przekonać, że Holendrzy często są tam w mniejszości, a standardowym językiem komunikacji jest angielski.

Dobrze wykształconych imigrantów powinno przyjeżdżać do Holandii jeszcze więcej, pisze De Groene Amsterdammer i powołuje się na raport SER, ważnego organu doradczego rządu, w którym napisano, że Holandia powinna bardziej aktywnie zachęcać zagranicznych studentów do studiowania w tym kraju. Dobrze wykształcony imigrant, pracujący w innowacyjnej firmie w Holandii to zysk dla kraju. To właśnie firmy branży nowych technologii czy sektora finansowego generują obecnie najwięcej zysków, a co za tym idzie – podatków, trafiających do państwowej kasy. Jeśli holenderska gospodarka będzie konkurencyjna, innowacyjna i pełna talentów, będzie to z zyskiem dla całego kraju. Więc obcokrajowcy, przyjeżdżajcie – zdaje się mówić dziennikarz tygodnika oraz sama rada SER.

I tu pojawia się pewien problem. Klimat polityczny. Od kilkunastu lat temat imigracji jest w Holandii mocno upolityczniony. Imigranci z Maroka to islamscy radykałowie. Imigranci z Rumunii to złodzieje i oszuści. Tsunami imigrantów z Polski zalewa holenderski rynek pracy. I tak dalej. Brnąc w takie proste, populistyczne, nacjonalistyczne myślenie Holendrzy szkodzą samym sobie, przekonuje De Groene Amsterdammer.

- Temat imigracji nadal jest bardzo negatywnie nacechowany, mimo że wypychanie z rynku pracy Holendrów przez słabo wykwalifikowaną siłę roboczą odbywa się w niewielkiej skali, a jednocześnie teraz coraz więcej mamy do czynienia z dobrze wykształconymi imigrantami – tygodnik cytuje słowa profesora Hana Entzingera. – Obecni imigranci są zarówno słabo jak i dobrze wykształceni. Niestety w polityce wszystkich imigrantów wrzuca się do jednego worka. A dominującym podejściem jest nadal: zamknąć granice.

Holendrzy powinni wziąć przykład z Niemców, którzy niedawno zainwestowali 140 mln euro w kursy językowe dla wykwalifikowanych imigrantów z Europy Wschodniej, pisze tygodnik. Niemcy zrozumieli, że ich społeczeństwo się starzeje, a nowoczesna niemiecka gospodarka potrzebuje wykwalifikowanych specjalistów, których w Niemczech brakuje. Niemiecki minister spraw społecznych nazwał dobrze wykwalifikowanych imigrantów „darem bożym”, przypomina De Groene Amsterdammer.

Kiedy holenderscy politycy zrozumieją, że rumuńscy analitycy, polscy księgowi czy portugalscy inżynierowie to dla ich kraju szansa i źródło przyszłych zysków, a nie zagrożenie? Tekst w De Groene Amsterdammer pokazuje, że w niderlandzkim myśleniu o imigracji powoli coś się zmienia. Holendrzy liczą każdy grosz, więc najlepszym sposobem przekonania ich do zaakceptowania imigracji jest pokazanie im wymiernych korzyści tego procesu.

Według instytutu SEO każdy nowy imigrant z Europy Środkowej i Wschodniej, bez względu na to, czy jest dobrze czy słabo wykształcony, oznacza dla holenderskiego budżetu 1,800 euro czystego zysku rocznie. W sumie imigracja z Polski i państw regionu przyniosła niderlandzkiej kasie państwowej w 2012 r. ponad 360 milionów euro zysku, wyliczył SEO.
Może to jest jakiś argument?
        
--
Na podstawie tekstu w De Groene Amsterdammer: ‘Nederland, goed voor je cv’, groene.nl/2013/17/nederland-goed-voor-je-cv