pt., 06/12/2013 - 07:56

Popularny nacjonalista wygoni Polaków z Holandii?

Zachęca do donosów na Polaków, Koran uważa za truciznę, straszy tsunami Rumunów i Bułgarów, a Komisja Europejska to dla niego banda darmozjadów. Według sondaży jego partia jest najpopularniejszym ugrupowaniem w kraju.

Jeśli myślałeś o Holandii jako o tolerancyjnym i otwartym kraju, powinieneś się dwa razy zastanowić.        

Nadchodzi Wilders, strach się bać. Jeśli jeszcze nie znasz tego polityka – jednego z najlepiej chronionych, najbardziej kontrowersyjnych i najmocniej znienawidzonych przez islamistów w Europie – wystarczy, że rzucisz okiem na kilka jego wpisów na twitterze z przełomu listopada i grudnia i już wiesz z kim masz do czynienia. Poniżej prezentujemy parę z nich.

Wilders szaleje na twiterze

„Nie dla bezwizowego podróżowania Turków. Nie ma mowy!” (4.12)

„Holandia ma pseudoparlament i demokrację regentów. 80 % ludności przeciwko otwarciu granic dla Rumunów i Bułgarów, 80 % posłów za”. (3.12)

„Zamknąć granice dla Rumunów i Bułgarów!” (3.12)

„Oni się tak bardzo boją, ci eurofile z UE” (2.12)

„Byłem właśnie w Ridderzaal [reprezentacyjna sala hol. parlamentu, odbyły się tam uroczystości z okazji 200-lecia istnienia Królestwa Niderlandów], okropna multi-kulti uroczystość. Po 200 latach znów potrzebujemy rewolucji, uwolnić się od multi-kulti, wyzwolić się z UE!” 

„Chore umysły wciąż przyprawiają mnie o dreszcze” (29.11)

„PVV domaga się deportacji Antylczyków-kryminalistów” (26.11)

I tak dalej…

O niedawnym wpisie Wildersa na stronie jego partii PVV, w którym przekonywał, że „Islam to kłamstwo, Mahomet to kryminalista, a Koran to trucizna” mojaholandia.nl już pisała [LINK http://mojaholandia.nl/artykul/holenderski-polityk-koran-trucizna-islam-klamstwo]. Podobnie jak o słynnym, także w Polsce, „portalu donosów na polskich imigrantów”, jaki partia Wildersa uruchomiła na początku 2012 roku [LINK Kto zbija kapitał na stronie szkalującej Polaków? ].

Holendrzy mogli tam wysyłać anonimowe donosy na imigrantów  z Europy Środkowej i Wschodniej oraz skarżyć się na ich rzekome pijaństwo, lepkie ręce i podbieranie miejsc pracy Prawdziwym Holendrom. Ponieważ chodziło głównie o Polaków, holenderskie media nazwały tę inicjatywę Polenmeldpunt – punkt donosów na Polaków (Polen – Polska, meldpunt – punkt donosów).   

Holandia – raj dla radykałów?

Nie dla Islamu, nie dla imigrantów (z Polski, z Rumunii, z Turcji, z Afryki),

nie dla Unii Europejskiej

i nie dla holenderskich elit politycznych – Wilders od lat gra na wielu bębenkach.

Jak przystało na sprawnego populistę skutecznie kanalizuje strachy i fobie Holendrów.

W istnieniu Wildersa i jego jednoosobowej partii PVV (tak, tak, jednoosobowej: ugrupowanie ma dziesiątki parlamentarzystów i radnych oraz setki sympatyków, ale statut ogranicza liczbę członków PVV do jednej osoby: Geerta Wildersa) nie byłoby nic dziwnego, gdyby nie skala popularności, jaką się cieszy.

Każdy kraj ma swych populistów. W Grecji mają neofaszystów, w Czechach komunistów, w Polsce mieliśmy Leppera, a antyimigracyjna i antyislamska prawica ma się coraz lepiej we Francji i Skandynawii. Jasne. Ale w ilu cywilizowanych i szanowanych krajach Europy Zachodniej partia populistyczna jest obecnie największa w sondażach?

Tylko może jeszcze francuski Front Narodowy Marine Le Pen mierzyć się może z sukcesem PVV Geerta Wildersa w Holandii. Według sondażu renomowanego biura badawczego peil.nl, gdyby wybory parlamentarne odbyły się w Holandii 1 grudnia 2013 roku to właśnie partia Wildersa zostałaby największym zwycięzcą. PVV zdobyłoby 29 mandatów w 150-osobowym Tweede Kamer (Drugiej Izbie), odpowiedniku polskiego sejmu. Oznacza to poparcie na poziomie 20 %.

Partia to ja, Unia Europejska to zło, Polacy to zagrożenie

20 procent i jednocześnie największa partia? Tak, w Holandii to możliwe. Niderlandzka scena polityczna jest bardzo rozdrobniona, a w głosowaniu nie ma progu wyborczego. (Wystarczy, że partia zdobędzie co najmniej 1/150 wszystkich głosów, czyli ok 0,7 %, i dostaje co najmniej jeden mandat w Tweede Kamer).

Dlatego 29-osobowy klub Wildersa byłby większy niż klub drugiej w sondażu Partii Socjalistycznej SP (23 mandaty według badania z 1.12.2013) oraz wirtualnie trzeciego największego ugrupowania - liberalnej, centrowej i proeuropejskiej partii D66 (22 mandaty).

Obecnie rządzące partie, prawicowo-liberalna VVD i socjaldemokratyczna Partia Pracy PvdA znajdują się w totalnym sondażowym dołku. VVD premiera Marka Ruttego w ubiegłorocznych wyborach zdobyła 41 mandatów, a dziś sondaż daje jej jedynie 19 mandatów. Socjaldemokratom wiedzie się jeszcze gorzej: stracili prawie 2/3 poparcia i z 38 mandatów zjechali do zaledwie 13!

W Holandii, gdzie właściwie przez cały XX wiek system polityczny i partyjny był bardzo stabilny, takie wahania poparcia to prawdziwe trzęsienie ziemi. Efekt Wildersa jest wyraźny.

PVV radykalizuje niderlandzką  debatę publiczną, co sprzyja wyrazistym ugrupowaniom, a partiom środka szkodzi. W sondażach idzie w górę antyeuropejska, antyunijna i antyimigrancka PVV z jednej oraz proeuropejska, prounijna i proimigrancka D66 z drugiej strony.

Ugrupowania, które zawsze były umiarkowane – zarówno w chwaleniu jak i w krytyce UE, islamu czy imigrantów – tracą najbardziej. Kogo dziś interesują opinie typu „tak, aczkolwiek..”, „nie, jednakowoż…”? Niewielu. 

Dziś musi być TAK! TAK! TAK! albo NIE! NIE! NIE! Więc Partia Pracy PvdA, chadecy (CDA) czy VVD premiera Ruttego tracą, a rosną w siłę populiści Wildersa, skrajna lewica (Partia Socjalistyczna) czy euroentuzjaści (D66).

Co może zrobić Wilders po wygranych wyborach? Dowiesz się na stronie 2