czw., 22/11/2012 - 10:36

Sprawa Marianne Vaatstra

Prasa w ostatnich dniach szeroko rozpisuje się o zatrzymaniu podejrzanego w sprawie morderstwa z 1999 roku na mieszkance Fryzji, szesnastoletniej Marianne Vaatstra. Marianne została zaatakowana w drodze powrotnej z dyskoteki, brutalnie zgwałcona i zarżnięta.

Początkowo podejrzenia padły na dwóch mieszkańców pobliskiego ośrodka dla uchodźców. Społeczność Zwaagwesteinde, miejscowości, w której mieszkała Marianne, domagała się dokładnego przeszukania ośrodka, a następnie jego likwidacji.

Jednak w toku śledztwa ustalono, że ślady DNA pozostawione na ciele ofiary oraz na zapalniczce, którą miała przy sobie, wskazywały na sprawcę o pochodzeniu europejskim. W związku z tym dwóch podejrzanych, Irakijczyk i Afgańczyk, zostali oczyszczeni z zarzutów. Śledztwo toczyło się ospale dalej, aż do listopada bieżącego roku.

19 listopada policja wydała oświadczenie, że na podstawie zebranego DNA zatrzymano podejrzanego o mord mężczyznę. Okazał się nim 45-letni letni Fryzyjczyk, Jasper S., mieszkaniec wioski sąsiadującej z Zwaagwesteinde. Jego rodzina, przyjaciele i sąsiedzi są zaszokowani. S. charakteryzowany jest jako miły, towarzyski człowiek, bardzo pomocny i przyjacielski. Jest ojcem dwójki (obecnie dorosłych) dzieci. Zagadką pozostaje, dlaczego dobrowolnie zgłosił się na pobranie materiału genetycznego do badań (w toku śledztwa pobrano materiał genetyczny od 90% lokalnej, męskiej, populacji). Być może liczył na to, iż badanie nie wskaże jednoznacznie podejrzanego.

Sprawa Marianne Vaatstra obnażyła kilka podskórnych kwestii, palących małe społeczności w Holandii.

Przede wszystkim rasizm i ksenofobię. Po odnalezieniu zwłok fala podejrzeń uderzyła w obecnych „po sąsiedzku” muzułmańskich uchodźców. Mieszkańcy Zwaagwesteinde rozpoczęli organizację akcji protestacyjnych, domagając się likwidacji istniejącego ośrodka oraz zaprzestania prac nad tworzeniem kolejnego Centrum dla Szukających Azylu (nid. AZC).

Burmistrz, wspierający ten projekt, został nawet obrzucony jajami. Ostatecznie Centrum nie powstało. Oskarżani o rasizm i ostracyzm Fryzowie tłumaczą dziś, że w istniejącym AZC panował bałagan, brak było dyscypliny i co rusz dochodziło do drobnych incydentów z udziałem jego podopiecznych. Fakt, że głównym podejrzanym jest obecnie autochton, nic w tej kwestii nie zmienia.

Kolejnym ogólnie komentowanym faktem jest opieszałość policji. Mimo szybkiego odnalezienia zwłok (następnego dnia po morderstwie) i obecności materiału DNA na ciele ofiary, wytypowanie podejrzanego zajęło stróżom prawa trzynaście lat. Wiele wątków nie zostało należycie sprawdzonych w toku śledztwa, na przykład droga, którą najprawdopodobniej uciekł morderca, ani fakt, że w pobliżu miejsca zbrodni zabito także psa.

Z polskiej perspektywy trudno nie dostrzec podobieństw między sprawą Vaatstra a zniknięciem Iwony Wieczorek w 2010 roku. Iwona, podobnie jak Marianne, wracała z dyskoteki. Podobnie jak ona nie została odprowadzona przez żadnego znajomego, mimo, iż na imprezie bawiła się w większym gronie.

Ciała Iwony dotychczas nie znaleziono, co nie pozwala jednoznacznie stwierdzić, iż także i w tym wypadku miała miejsce zbrodnia. Jednak postępy policji pozostawiają wiele do życzenia. Ponad dwa lata po zaginięciu dziewczyny brak jest jakiegokolwiek punktu zaczepienia dla jednoznacznego stwierdzenia, co wydarzyło się w Sopocie. Miejmy nadzieję, iż zagadka ta wyjaśni się szybciej, niż sprawa Marianne.

gietat