ndz., 25/11/2012 - 12:44

Turyści w Amsterdamie, nie wyrzucą was z coffeeshopów!

Wypad do Amsterdamu bez wizyty w coffeeshopie? Jeszcze niedawno zagrożenie to wydawało się całkiem realne.

Holenderski rząd planował zamknięcie bram coffeeshopów dla turystów. Ale władze poluzowały swe stanowisko.

Pytanie brzmi: na jak długo? I jak to będzie z tymi coffeeshopami w Amsterdamie i innych miastach Holandii? Już wyjaśniamy.

Oficjalnie rząd pozostał przy ostrym stanowisku. W przyszłości wstęp do coffeeshopów mają mieć jedynie Holendrzy i obcokrajowcy zameldowani w Holandii. Czyli: żadnych turystów.

Ale Holandia to kraj pomysłowych polityków. I kompromisowych rozwiązań. Amsterdam, zarabiający miliony na turystach, od początku był przeciwny tym planom. Stolicę Holandii odwiedza co roku siedem milionów turystów. Dla 1,5 miliona z nich wizyta w coffeeshopie to jeden z głównych punktów programu, pokazują statystyki.

Co się stanie, jeśli im się tego zakaże? Handel przeniesie się na ulice. A to oznacza piekło. Każdy, kto mieszkał w „rozrywkowych” dzielnicach Amsterdamu w epoce przed-coffeeshopowej, wie o co chodzi. Dealerzy na każdym kroku. Mafijne porachunki. Brak kontroli. Narkotyki sprzedawane nieletnim. Łatwiejszy dostęp do twardych narkotyków. Skoro raz kupiłeś u tego dealera haszysz, dlaczego następnym razem nie spróbować kokainy – tym bardziej jeśli proponuje ci pierwszych kilka gramów w bardzo promocyjnej cenie? 

 


- Tych półtora miliona turystów nie powie sobie: ok, w takim razie żadnego zioła. Oni rozleją się po całym mieście w poszukiwaniu narkotyków.

Z wszelkimi tego konsekwencjami: bijatykami na ulicach, kłótniami na temat fałszywych narkotyków, brakiem kontroli ich jakości – ostrzegał już od miesięcy burmistrz Amsterdamu, Eberhard van der Laan.

I robił wszystko, by przekonać władze centralne do poluzowania antynarkotykowej polityki. Jeszcze do niedawna władze były nieugięte: od 1 stycznia 2013 roku wizyty w coffeeshopach będą możliwe jedynie dla mieszkańców Holandii. Koniec, kropka. Żadnych turystów.

W międzyczasie doszło do zmiany rządu. Odpowiedzialny za nowe plany minister sprawiedliwości Ivo Opstelten zachował co prawdo swe stanowisko także w nowym gabinecie, ale stał się nagle bardziej elastyczny. Co zrozumiałe: nowym koalicjantem rządzącej partii VVD została lewicowa Partia Pracy PvdA. Czyli partia od dekad sprawująca władzę w amsterdamskim samorządzie.

 

Partia burmistrza van der Laana. I partia nowego wicepremiera Lodewijka Asschera.

Nie, trzeba było szybko coś wykombinować. Wymyślić nowy plan. Plan, który pozwoliłby zachować twarz ministrowi sprawiedliwości, a jednocześnie zezwoliłby lewackiemu Amsterdamowi na dalsze wpuszczanie turystów do coffeeshopów.

I wymyślono. W nowej strategii rządowej dokonano drobnej zmiany. Zamiast „od 1 stycznia 2013 roku” pojawiło się sformułowanie „w przyszłości”. Tak, wstęp do coffeeshopów ma być możliwy tylko dla mieszkańców Holandii. Tak, wchodząc do coffeeshopu trzeba będzie się wylegitymować i pokazać dokumenty, potwierdzające, że faktycznie mieszkamy w Holandii. Tak, te plany pozostają w mocy. Ale z małym zastrzeżeniem: zaczną one obowiązywać „w przyszłości”.

A kiedy zacznie się „przyszłość”? To mogą poszczególne gminy i miasta już same ustalić. Oto furtka, jaką wymyślono, by miasto takim jak Amsterdam pozwolić na kontynuowanie liberalnej polityki wobec turystów odwiedzających coffeeshopy.

Jednocześnie miasta z południa Holandii, które mają do czynienia z turystyką narkotykową w czystej postaci (Niemcy i Belgowie wpadający do np. Maastricht tylko i wyłącznie po to, by się „zjarać”) będą mogły od razu przerzucić się na ostrą politykę. I wpuszczać do coffeeshopów jedynie mieszkańców Holandii.

Wilk syty i owca cała. Holenderski „poldermodel” (czyli polityka nastawiona na szukanie kompromisów, zadowalających wszystkie strony; często dosyć dziwnych, skomplikowanych kompromisów) zatryumfował po raz kolejny. 

Co to oznacza dla Amsterdamu? Miasta z 220 coffeeshopami, czyli z co trzecim holenderskim coffeeshopem? Coffeeshopy pozostaną otwarte dla turystów.

W dodatku w liście, jaki minister sprawiedliwości wysłał do holenderskiego parlamentu, nie znalazł się żaden deadline, wyznaczający ostateczny moment, w którym zasada „coffeeshopy tylko dla mieszkańców Holandii” ma obowiązywać na terenie całego kraju. Czyli teoretycznie Amsterdam będzie mógł w nieskończoność odkładać ten moment. A turyści odwiedzać tutejsze coffeeshopy.

Chyba, że znów zmieni się rząd. I pojawią się nowe plany.
Ale tego nie wiemy. Na razie wiemy jedno odwiedzając Amsterdam możesz wpaść do coffeeshopu i legalnie kupić jointa.

Na podstawie: parool.nl

 

inne podobne artykuły: Ograniczenie sprzedaży marihuany, efekt? Ponad 1000% więcej aresztowanych w Roermond Farma z marihuaną pod opieka gminy