pon., 09/01/2012 - 13:47

"Woodstock" - Dom Seniora z kokainą

Trudno o lepszą nazwę – Woodstock, tak nazywa się dom spokojnej starości dla holenderskich staruszków-narkomanów w Hadze.

I to jaki dom: zamiast grać w bingo i pić herbatkę, niedawne dzieci-kwiaty z lat sześćdziesiątych mogą tu pić, palić, szprycować się, łykać tabletki i ćpać.

 Brzmi dziwnie, ale holenderskie media alarmują: liczba uzależnionych seniorów rośnie w Holandii w zastraszającym tempie.
W haskim „domu starości dla narkomanów” przebywa na stałe ponad trzydzieści osób.

Dwie trzecie z nich mieszka tam już od chwili otwarcia zakładu w grudniu 2008 roku. Lokatorzy to prawdziwi narkotykowi weterani. Nie każdy może liczyć na miejsce w Woodstock. Warunkiem jest co najmniej dziesięcioletnia kariera narkotykowa i wiele nieudanych prób wydostania się z nałogu. Tylko takie ekstremalne przypadki liczyć mogą tu na miejsce do życia i spania.

Jak czytamy w dzienniku „De Pers” jeszcze do niedawna najstarszy mieszkaniec liczył 72 lata. Obecny senior zakładu to 60-latek, a najmłodszy mieszkaniec ma 45 lat. Niewiele, jak na mieszkańca domu starości, można powiedzieć, ale powód jest prosty: osoby z narkotykową przeszłością starzeją się dużo szybciej niż reszta obywateli. Emerytem, walczącym o przetrwanie, zostać można nawet w wieku czterdziestu kilku lat.

 

- Nie dajmy się zmylić mówi Charles Malta, jeden z pracowników ośrodka 

Jeśli ktoś od dwudziestu lat jest uzależniony, również jego ciało jest dużo starsze. Narkomani szybko stają się seniorami.

Może brzmi to szokująco, ale mieszkańcy ośrodka wykonując proste prace domowe zarabiają parę groszy, które następnie wydać mogą na… narkotyki. Tak, w przeciwieństwie do klinik nastawionych na leczenie z nałogu, haski ośrodek wychodzi z bardziej realistycznego założenia: ci ludzie tak mocno i tak długo tkwią w narkotykowym lub alkoholowym nałogu, że szanse na to, że się z niego wydostaną są niewielkie.

Społeczeństwu powinno raczej zależeć na tym, by osoby te znów nie wróciły do życia na ulicy i popełniania przestępstw. W ośrodku są oczywiście lekarze i terapeuci, pomagający w walce z nałogiem lub przynajmniej z ograniczeniem jego skali, ale jeśli ktoś naprawdę „musi”, to może sobie to i owo zażyć.

- Ludzie zażywają sobie tutaj we własnych pokojach. Mogą zażywać, co im się podoba. Tym różnimy się od innych ośrodków, tam zazwyczaj tego nie wolno przyznaje szczerze Charles Malta. I dodaje: takie schroniska to przyszłość, coraz więcej narkomanów zaczynających swą przygodę w szalonych latach sześćdziesiątych staje się emerytami. Umieszczanie ich w normalnych ośrodkach spokojnej starości byłoby szaleństwem.

Malta jest i pod tym względem szczery: narkomani-emeryci od razu zwędziliby portfele swym nieuzależnionym współmieszkańcom. Byle mieć na narkotyki. W Woodstock przynajmniej wiedzą jak postępować z takimi osobami i choć trochę naprowadzić ich na prostą.

Jak już powiedziano, osób takich będzie przybywać. Oto szokujące dane statystyczne: pomiędzy 2000 a 2009 r. liczba osób w wieku powyżej 55 lat trafiających w Holandii do ośrodków dla uzależnionych wzrosła dwuipółkrotnie, z 4200 do 10,600. Podobnie jest w innych krajach Zachodniej Europy, choćby w Niemczech. Europejski ośrodek EMCDDA przewiduje, że w 2050 r. co czwarty uzależniony w tej części Europy będzie w wieku 65 lat i więcej. 

Jednocześnie spada liczba młodych uzależnionych. Brzmi to szokująco, ale taka jest rzeczywistość: dzisiejsi dwudziestoparolatkowie są ostrożniejsi niż ich dziadkowie i babcie z epoki sex, drugs and rock-‘n-roll. W latach sześćdziesiątych wielu młodych buntowników wpadło w sidła wszelkich możliwych nałogów. Dziś z młodzieńczego idealizmu pozostały jedynie pomarszczone twarze, wycieńczone życiem na ulicy ciała i zniszczone kokainą, heroiną i opiatami umysły.  

Na szczęście idealizm obecnego pokolenia przejawia się w inny sposób. Przykładem jest otwieranie domów spokojnej starości dla narkomanów-seniorów.