śr., 11/01/2012 - 19:47

Łódź, tak jak Amsterdam, miastem pedałów

Z jakim miastem kojarzą się ulice pełne rowerów? Z Łodzią! Dziś taka odpowiedź brzmi dziwnie, ale być może już wkrótce Łódź stanie się drugim Amsterdamem. Przynajmniej jeśli chodzi o ruch rowerowy.

W obu miastach mieszka mniej więcej tyle samo ludzi: w Łodzi ok. 740 tys, w Amsterdamie 780 tys. Czy już wkrótce pojawi się kolejne podobieństwo: tysiące rowerów na ulicach? Łódź, która w drugiej połowie XIX wieku była jednym z  najdynamiczniej rozwijających się miast Europy, dziś jest nieco zapomniana.        (foto - Zorro2212 Logo 'Rowerowa Łódź' na stojaku)

W XXI wieku to właśnie tutaj krzyżują się najważniejsze drogi Europy - z zachodu na wschód i z północy na południe. Łódź, mimo otwarciu kilku montowni znanych światowych marek takich jak Gillet czy Dell, a także licznej kadry młodych wykształconych ludzi zatrudnionej m.in. do obsługi księgowości Philipsa, nadal odstaje ekonomicznie od reszty dużych miast polskich. Amsterdam, miasto o porównywalej wielkości, zna prawie każdy średnio rozwinięty mieszkaniec tego globu. Przynajmniej z nazwy. A Łódź? Poza Polską mało kto. Zrzucanie winy na niemożliwą do wypowiedzenia dla obcokrajowców nazwę złożoną z czterech dziwacznych liter, byłoby pójściem na łatwiznę.
 

 

Miasto zbudowane chyba jako jedyne w Polsce przez tyle nacji (Polaków, Żydów, Niemców i Rosjan) było przez ostatnich kilkadziesiąt lat zapomniane – nie tylko przez świat, ale i przez władze RP.

 Dziś Łódź ma szansę na odrodzenie dzięki lokalnym incjatywom społecznym.  Znudzeni gierkami lokalnych politykierów obywatele wzięli sprawe w swoje ręce. Inicjatywy są różnorakie: od sadzenia trawników przez monitorowanie pracy Rady Miejskiej po propagowanie masowej jazdy na rowerze na łódzkich ulicach.

Właśnie masowa jazda na rowerze jest pomysłem, który może zwrócić uwagę Europy na to leżące w sercu kontynentu miasto. Grupa zapaleńców rowerowych chce miasta czystego od spalin, miasta zdrowych mieszkańców i bezpiecznych dróg. Władze lokalne zauważyły inicjatywę obywateli i czasem mniej, czasem bardziej, ale nowe pomysły wspierają. Tym bardziej, że cel słuszny, a i przy okazji można uzyskać fundusze z EU. Łódź zaczęła się zmieniać.

Na przestrzeni kilku lat miasto oddało do użytku wiele dróg rowerowych. Najczęściej są to drogi pozyskane z absurdalnie szerokich chodników biegnących wzdłuż wielu głównych ulic miasta. Jednak coraz częściej budowane są drogi dla rowerów już całkiem od nowa. Powstają one obok nowych lub przebudowywanych ulic. Łódzcy rowerzyści nawet na chwilę nie dają o sobie zapomnieć m.in. przez comiesięczną masową imprezę znaną jako "Łódzka masa krytyczna". Impreza polega na zorganizowanym przejeździe wybranymi ulicami miasta grupy rowerzystów. Czasami jest ich nawet 800-900. Ale to nie wszystko.

Fani jazdy na rowerze organizują spotkania i rzucają pomysłami w internecie. Następnie starają się je wcielać w życie. Jeśli mają wsparcie władz miasta – świetnie, jeśli nie – to biorą sprawy w swoje ręce. Dziś rowerzyści nie ograniczają się do zakładania stowarzyszeń czy portali internetowych (m.in. rowerowalodz.pl/). Chcą mieć realny wpływ na miejską politykę i ostatnio wywalczyli nawet własnego przedstawiciela "Oficera Rowerowego"  Pełnomocnika Prezydent M. Łodzi ds. Polityki Rowerowej. Łódź dołącza powoli do grona europejskich metropolii, dbających o swych rowerzystów. W związku z tym prawie dokładnie rok temu Łódź podpisała tzw. "Kartę Brukselską" (Charter of Brussels). Co to oznacza dla miasta?

Zapisy Karty zobowiązują jej sygnatariuszy do:

• zwiększenia do 15% udziału komunikacji rowerowej w ruchu miejskim do 2020 r.,
• zmniejszenia o 50% ryzyka wypadków rowerowych do 2020 r.,
• opracowania systemu parkingów rowerowych oraz polityki przeciwko kradzieży rowerów,
• zwiększenia wykorzystanie rowerów w dojazdach do szkoły i do pracy,
• działania na rzecz rozwoju turystyki rowerowej,
• współpracy ze środowiskiem rowerowym, biznesem i instytucjami publicznymi w celu upowszechnienia ruchu rowerowego.

Wypełnienie zobowiązań Karty Brukselskiej to jeden z celów polityki rowerowej miasta. Promocja ruchu pieszego i rowerowego kosztem ruchu samochodowego przyspiesza rozwój metropolii – zakładali twórcy „Karty Brukselskiej”, a Łódź przyznała im rację.

Więcej pedałów, mniej rur wydechowych – oto, na co decydują się myślące przyszłościowo miasta. Tak jest zdrowiej, bezpieczniej i nowocześniej.

Opócz Łodzi kartę podpisały dwa inne polskie miasta - Gdańsk i Kraków. Czy Łódź wypełni się wkrótce rowerami tak jak Amsterdam? Amatorów dwuśladów w Łodzi nie brakuje, ale sam entuzjazm obywatelski nie wystarczy. Potrzeba jeszcze działania ze stron miasta, a to nie będzie takie proste. Liczne urzędy pozapchane biurokratycznymi upiorami z przeszłości i skostniała, mało dynamiczna rada miasta nie napawają optymizmem. Chyba, że łódzkie władze przebudzą się wreszcie z postkomunistycznego letargu.

Także mentalność mieszkańców musi się zmienić. Garstka entuzjastów to jedno, rewolucja w myśleniu całej społeczności to co innego. Mistrzów kierownicy, wolących  pokonać 400 metrów zakorkowanej ulicy  swym szesnastoletnim, dymiącym fiatem zamiast wsiąść na rower lub przejść się pieszo, wciąż jest wielu. Ale coś pękło, coś się skończyło. Łódź powoli przesiada się z aut na rowery.  

Zanim Łódź stanie się Amsterdamem minie jeszcze trochę czasu, ale liczy się tendencja. A ta jest dobra. Łódź chce pedałować, a nie gazować. I świetnie.

inne podobne -
Porównujemy Amsterdam z Warszawą


Poniżej przejazd „Łódzkiej masy krytycznej” główną ulicą miasta w chłodny listopadowy wieczór