pt., 25/11/2016 - 01:41

Związki partnerskie, śluby homoseksualne, adopcja… jak to jest w Holandii? cz.2

W 2001 roku Holandia stała się pierwszym krajem na świecie, w którym osoby homoseksualne mogły zawrzeć małżeństwo na (prawie) tych samych zasadach, co pary heteroseksualne.

Co dokładnie się zmieniło i jak to wygląda na przykład z adopcją?

Wchodząc dziś na oficjalną stronę holenderskiego rządu (rijksoverheid.nl), przeczytamy, że „W Holandii dwaj mężczyźni lub dwie kobiety mogą wziąć ze sobą ślub (małżeństwo homoseksualne) lub zawrzeć rejestrowany związek partnerski. Małżeństwo lub rejestrowany związek partnerski pomiędzy osobami tej samej płci są prawie takie same jak małżeństwo między mężczyzną a kobietą. Istnieją jednak ważne różnice w przypadku, gdy urodzą się dzieci”.

Jakie różnice?

W przypadku małżeństw osób tej samej płci, w sytuacji gdy np. jedna z partnerek urodzi dziecko, jej partnerka, aby w świetle prawa uzyskać prawa do opieki nad dzieckiem, powinna dziecko to adoptować (tak, tak, brzmi to dziwnie, adoptować dziecko swojej żony, ale tak właśnie to działa…) lub też zwrócić się do sądu o przyznanie jej prawa do opieki.

W przypadku, gdy ojciec dziecka zrzekł się praw rodzicielskich, żona matki otrzymuje te prawa automatycznie. Dosyć podobnie wygląda to w przypadku dwóch mężczyzn, kiedy jeden z nich oficjalnie stanie się ojcem.

 

W przypadku związku partnerskiego też jest podobnie, z tą różnicą, że w przypadku, gdy jedna z parterek urodzi dziecko, które zostało uznane przez ojca, druga z partnerek, chcąc mieć prawo do opieki nad tym dzieckiem, musi je adoptować (nie ma możliwości „ułatwionej” drogi w formie zwrócenia się o przyznanie praw rodzicielskich do sądu).

Kiedy w oficjalnym związku dwóch osób tej samej płci rodzi się dziecko, sprawy mogą się zatem nieco skomplikować. Ale jest to oczywiste, gdyż w takiej sytuacji aż trzy osoby są zaangażowane w taką sprawę: para homoseksualna (która z oczywistych przyczyn biologicznych nie była w stanie sama spłodzić dziecka) plus trzecia osoba, która „pomogła” w przyjściu na świat tego dziecka. Niekoniecznie odbywając stosunek seksualny, gdyż często odbywa się to w formie sztucznego zapłodnienia.

Nie dziwi więc, że w takiej sytuacji ustawodawca zdecydował się na z pozoru dziwaczną procedurą „adopcji”, gdyż liczyć się trzeba w takim wypadku – np. małżeństwa dwóch lesbijek, w którym jedna z partnerek zachodzi w ciążę – także z prawami biologicznego ojca.

Innym problemem, z jakim zmierzyć się muszą osoby tej samej płci zawierające w Holandii związek małżeński jest fakt, że w wielu innych państwach ich związek nie będzie uznawany. Para holenderskich gejów lub lesbijek, przeprowadzająca się do kraju, w którym małżeństwo czy związki partnerskie ograniczone są do par złożonych z osób płci przeciwnej, liczyć się musi z prawnymi problemami.

Zresztą nawet w przypadku krótszego pobytu za granicą może być różnie, ostrzegają autorzy rządowej strony. „W przypadku krótszego pobytu zagranicą, na przykład wakacji, można spotkać się z tego powodu z pewnymi praktycznymi i społecznymi problemami”. Jak to rozumieć? Zapewne tak: publiczne całowanie się czy trzymanie się za rękę – coś normalnego w małżeństwie – może być w krajach takich jak na przykład Iran, Polska czy Rosja (doborowe towarzystwo!) uznane przez niektórych za „promowanie homoseksualizmu” czy „obnoszenie się z dewiacją”.   

Ironiczne jest również to, że pary homoseksualne, które zdecydowały się w Holandii na rejestrowany związek partnerski, liczyć mogą na to, że ich związek będzie uznawany w większej liczbie państw niż jest to w przypadku homoseksualnych par, które zdecydowały się w Holandii na małżeństwo. Powód jest prosty: państw, w których istnieje instytucja związków partnerskich dla par homoseksualnych jest więcej niż państw, które również instytucję małżeństwa otworzyły dla gejów i lesbijek. 

Ponieważ pary homoseksualne, będące w związku małżeńskim, mają w Holandii w zasadzie te same prawa, co pary heteroseksualne (z wyjątkami wymienionymi powyżej), mogą one również adoptować dziecko. Jest to jednak skomplikowana sprawa: choćby dlatego, że w Holandii bardzo niewiele holenderskich dzieci trafia do adopcji, a w przypadku adopcji dzieci z zagranicy (bardzo popularnej w przypadku holenderskich heteroseksualnych par) pojawia się wiele prawnych i praktycznych problemów.

Wiele państw nie chce, by ich sieroty trafiały do holenderskich par homoseksualnych. W myśl zasady: niech dziecko lepiej zdycha w zawszonym indyjskim czy rosyjskim sierocińcu niż gdyby trafiło do dostatniego domu dwóch „zboczonych” holenderskich lesbijek.

Dlatego adopcja w przypadku par homoseksualnych dotyczy często jedynie „połowicznej” adopcji. To znaczy, że jeden z partnerów posiada już biologiczne dziecko, np. z poprzedniego heteroseksualnego związku. Albo też jeden z partnerów, np. w związku gejowskim, decyduje się na spłodzenie dziecka z kobietą, która gotowa jest zrzec się prawa do tego dziecka. W przypadku lesbijek istnieje też możliwość sztucznego zapłodnienia. W ostateczności można zdecydować się na próbę adopcji z zagranicy, ale jest to bardzo skomplikowana, droga oraz pełna formalności (i niepewności) droga.

***

 

Dlatego cieszy, że polski Sejm tak pięknie rozwiązał tę sprawę: nie ma homoseksualnych adopcji, nie ma homoseksualnych małżeństw, nie ma homoseksualnych związków partnerskich. W świetle polskiego prawa nie ma nawet homoseksualistów. 

Słowem, nie ma problemu.

Nie ma też jakiś dwóch milionów Polaków.

Niech sobie gdzieś wyjadą, jeśli im się nie podoba – tak można odczytać sygnał wysłany z Sejmu.
I pewnie część wyjedzie, jeśli jeszcze nie wyjechała. Na przykład do Holandii, gdzie już kilkanaście lat temu całkowicie przestali być problemem. I stali się równoprawnymi obywatelami.

Ale Holandia to zepsuty Zachód. Podobnie jak Belgia. Kanada. Dania. Islandia. Norwegia. Hiszpania. Portugalia. Szwecja. Czy nawet Republika Południowej Afryki (czyli kraje, w których możliwe są małżeństwa osób tej samej płci – coś o czym nawet nie wspominano w projektach odrzuconych w polskim sejmie). Ba, zepsuty Zachód to również Francja, Niemcy, Wielka Brytania, Szwajcaria, Austria, czy nawet Węgry i Czechy (czyli kraje, w których możliwe są związki partnerskie osób tej samej płci – wymieniam jedynie część z tych państw).

Polski parlament woli w tej kwestii zdrowsze, rosyjskie podejście. Nie jesteśmy jakimś zgniłym Zachodem, gdzie panoszą się pederaści, ale dumnym, chrześcijańskim, przyzwoitym krajem. Krajem na Wschód od zgniłej Europy. Europy w której – jakie to mało chrześcijańskie! – nawet pedałów i lesby traktuje się jak ludzi.

powrót do części 1

Sz. B.