ndz., 26/03/2017 - 14:54

Sobotni wieczór na fetish party

Co tu robić w sobotę wieczorem?
Zniechęcona przeglądałam wydarzenia na facebook’u nie natrafiając na nic ciekawego. Następnie zerknęłam na partyflock.nl. Fetish party w Panama Club. Czy to coś dla mnie?
Holandia oprócz sera i wiatraków jest znana także z rozwiniętego przemysłu pornograficnego (Kim Holland) i sceny fetysz.

Wiedziałam to już od dawna, sama jednak nigdy nie skusiłam się na wzięcie udziału w takim wydarzeniu (pomijając Gay Pride, które z biegiem lat zamieniło się w festyn familijny).

Ale co tu robić w sobotę wieczorem?
Może czas na Fetish party?!

Na wszelki wypadek ubrałam się od stóp do głów: gorset na szyję (kiedyś zrobiłą mi go koleżanka z resztek lack’u), gorset typu overbust i marynarka sprawiają, że wyglądam, jakbym była w golfie.

Spodnie i długie buty (wiadomo – płaski obcas to konieczność) dopełniają całości.
Do Panamy dojechałam Uberem z armeńskim kierowcą. Na początku trasy zapytał, czy mówię po rosyjsku. Kiedy rozentuzjazomowana przeszłam na ten język, okazało się, że on już nie mówi, bo zapomniał. Po niderlandzku też nie mówi, bo mieszka tu dopiero piętnaście lat. Rozmawialiśmy zatem po angielsku.
Przed Panamą stała imponująca kolejka.

Przycupnęłam na szarym końcu, otoczona przez rozchichotane grupy i pary. Nie stałam długo sama. Prawie natychmiast dołączył do mnie łysiejący okularnik, wyglądający na dyrektora finansowego jakiejś korporacji. Zaczął ze mną niezobowiązującą rozmowę i jakoś dobrnęliśmy do drzwi wejściowych.
Wewnątrz nie było szatni. Trzeba było udać się do sutereny, gdzie znajdowały się szafki na rzeczy. Tam także uczestniczy imprezy przebierali się.

Księgowi i sekretarki zamieniali się w prawdziwe party animals, ubrane w latex i lack i popsikane błyszczącym sprayem.

Nie przebierałam się, tylko zostawiłam płaszcz i marynarkę w szafce, po czym czym prędzej poszłam na salę alternatywną. Trochę obawiałam się, co będę tam robić całkiem sama; na szczęście szybko spotkałam kilku znajomych. Zaczęliśmy bawić się i rozmawiać. Raz po raz podchodził do mnie jakiś mężczyzna z pytaniem:
- Przepraszam, czy jesteś dominująca?
- Nie, zupełnie nie – odpowiadałam zgodnie z prawdą. Na tym kończyły się wszelkie zaczepki.

Z tyłu parkietu znajdowało się wejście do tzw. dark room’u. Tam znikali owi mężczyźni, kiedy już naleźli kogoś, kto na wyżej wspomniane pytanie odpowiadał TAK.
Po jakimś czasie zorientowałam się, z czego wynikają pytania o moją dominację. Otóz kobiety chcące pokazać, że są uległe (submissive) miały odkryte piersi i często obroże na szyjach. Ja natomiast byłam całkowicie ubrana, do tego w wysokich butach, co właśnie sugerowało dominację.
Impreza mijała szampańsko.

Rozmawiałam z pewnym Belgiem, Timem*, o scenie fetysz. Powiedział, że mieszka we Flandrii, ma dobrą pracę, przyjaciółkę i nastoletnie dziecko. Jednak jego życie wydaje mu się nudne i bezbarwne, dlatego raz w miesiącu jedzie 120 kilometrów, by wziąć udział w imprezie fetysz w Holandii. Swojej dziewczynie mówi, że idzie z kolegami na piwo. Ona by nie zrozumiała, jak twierdzi. W ogóle w Belgii nie zna nikogo, kto pochwalił by jego fetyszowe fascynacje. A tu czuje się jak w domu.

Potem zapoznałam Harry’ego*. Na co dzień pracuje jako sprzedawca samochodów. W wolnych chwilach zamienia się w kucyka. Na pytanie dlaczego, odpowiada: bo każda dziewczyna marzy o tym, by mieć kucyka. Harry kupił zatem kompletny zestaw do bycia kucykiem: uszy, uzdę i kucykowe rękawice. Na imprezach wozi dziewczyny po parkiecie.

Nie przeraziło go, że ważę 67 kg: woził dużo cięższe dziewczyny i nic się nie stało.
Po godzinie czwartej uczestnicy imprezy powoli zaczęli się wykruszać. Tim przebrał się w normalnie ciuchy, wrzucił swoje fetysz- wdzianko do torby i poszedł do samochodu, życząc mi bezpiecznego powrotu do domu. Harry Kucy także poszedł do swojej szafki i zaczął ściągać uzdę.
Uznałam, że i na mnie czas. Wezwałam Ubera i dotarłam do domu przed wpół do piątej.

więcej tekstów autorki: mojaholandia.nl/category/moja-holandia/gietat

gietat

* Imię zmienione.

Tagi: gietat