Jak osiągnąć sukces w Holandii?
Po kilku miesiącach czy latach na imigracji, czujesz, że coś musi się zmienić. Zauważasz, że szczęście i samorealizacja, po które uciekłeś na Zachód, są dla Ciebie bez przerwy planem na przyszłość. A nie teraźniejszością. Jak to zmienić?
Stykając się z Holendrami – lepiej przygotowanymi do życia w świecie nastawionym na sukces, pewnymi siebie i potrafiącymi walczyć o swe szczęście – zauważasz, że wcale nie jesteś od nich gorszy, głupszy czy mniej zdolny. Ale mimo to nie jesteś w stanie z nimi skutecznie konkurować. Ba, nawet zaprzyjaźnić się z nimi przychodzi Ci z trudem!
Tłumaczysz sobie: wszystko przez to, że jestem imigrantem. Masz nieco racji – rzucony w nową rzeczywistość siłą rzeczy nie czujesz się w niej tak pewnie, jak ci, którzy się w niej wychowali. Ale i ta teoria częściowo się sypie, gdy trafiasz na wiecznie uśmiechniętego imigranta z USA czy Anglii, który świetnie sobie radzi w holenderskiej firmie i ma mnóstwo niderlandzkich znajomych.
Tysiące z nas, imigrantów mieszkających w Holandii, osiąga w pewnym momencie stan „małej stabilizacji”. Pracujemy ciężej niż w Polsce, ale tłumaczymy sobie: przynajmniej więcej zarabiam. Jesteśmy odcięci od rodziny i znajomych z kraju, ale myślimy: za jakiś czas zadomowię się i tutaj. Nie robimy tego, co chcielibyśmy robić, ale szybko dodajemy: jeszcze nie teraz, ale już za rok czy dwa…
A czas leci.
Rozmawiałem z wieloma takimi osobami.
Z młodymi dziewczynami, które wyjechały na „krótko” do Holandii, by nieco zarobić i następnie rozpocząć studia czy własny biznes i owe „na krótko” trwa już kilka lat. A plany studiów czy biznesu pozostają planami.
Z trzydziestokilkuletnimi Polkami z ambicjami zawodowymi, które uciekły z Polski, by nie stać się kurami domowymi, a za granicą wyszły za mąż za Holendrów i całe dnie spędzają w domu – przy okazji myśląc bez przerwy o wciąż niespełnionych ambicjach.
Z młodymi polskimi profesjonalistami, którzy znaleźli w Holandii dobrze płatną pracę, ale żyją w wiecznym stresie. Czy wytrzymam konkurencję z tymi pewnymi siebie Holendrami? Czy jestem wystarczająco dobry? Dlaczego nie dostałem tego awansu? I właściwie to chciałbym zmienić firmę, ale sam nie wiem, tutaj mam przynajmniej pewne miejsce, więc po co ryzykować…
Niepewność, brak wiary w siebie, zagubienie, trudności w stawianiu sobie celów i ich realizacji to zresztą cechy wspólne większości polskich imigrantów – w każdej grupie społecznej, począwszy od imigrantów zarobkowych, wykonujących ciężką pracę poniżej kwalifikacji, po polskich ekspertów w międzynarodowych korporacjach – zżeranych stresem, albo wręcz przeciwnie, wypalonych i zadających sobie pytanie: co ja tu właściwie robię?
No właśnie, co my tutaj robimy? Czy naprawdę to, czego pragnęliśmy? Czy wykorzystujemy wszystkie nasze talenty?
W każdym z nas drzemie olbrzymi potencjał. I każdy z nas w głębi duszy wie, co tak naprawdę uczyni jego życie szczęśliwym. „Kluczem do szczęścia jest wolność, a kluczem do wolności – odwaga”, napisał już dwa i pół tysiąca lat temu Tukidydes, grecki historyk.
Imigranci opuszczają ojczyznę, bo to właśnie za granicą liczą na odnalezienie prawdziwej wolności: tam to zarobię więcej, tam to znajdę lepszą pracę, tam to będę się bawił i robił, co mi się podoba! Ale zamiast wolności prowadzącej do szczęścia, często wpadamy na imigracji w nowe zniewolenie: nieciekawa praca, brak czasu na przyjemności, męczący związek… Wszystko to zamiast szczęścia, rodzi frustrację.
Jak się wyrwać z tego zaklętego cyklu?
Kluczem do szczęścia jest wolność, a kluczem do wolności – odwaga
Właśnie: odwaga. Czas powiedzieć sobie: dosyć. Spojrzeć w lustro i krzyknąć: stać cię na więcej! Pomyśleć o swych talentach, potencjale i umiejętnościach. Wypowiedzieć na głos swe marzenia i zastanowić się nad tym, jak je zrealizować.
Nie „czy”, ale „jak”.
To nie jest łatwy proces, bo jak już napisaliśmy: nikt nas tego nie nauczył. Ale to może być łatwy, przyjemny i pełen satysfakcji proces, jeśli ktoś nam w tym pomoże.
Kto? - trzeci artykuł z cyklu „ Pomożemy Ci zmienić Twoje życie. Na lepsze. ”
(MH)