Nazywam się Alex, jestem nr 800,000 i dumą Amsterdamu.
Po 1945 roku Holendrzy, w tym także ci z Amsterdamu, zabrali się do intensywnego odrabiania strat w ludziach, jakie przyniosła wojna. Nie na darmo mówi się o ludziach urodzonych w drugiej połowie lat czterdziestych babyboomers, pokolenie wyżu demograficznego.
Podnoszący się z wojennego dramatu Holendrzy parzyli się jak króliki i już w 1947 roku straty zostały odrobione a burmistrz witał amsterdamczyka nr 800,000 w wersji 2.0.
Płodzeniu nie było końca i w 1958 roku Amsterdam osiągnął rekord wszechczasów: 873,048 osób mogło o sobie powiedzieć „Iamsterdam”. Miasto zaczęło pękać w szwach, co nie wszystkim się podobało. Jednocześnie w okolicznych miejscowościach zaczęto budować większe i tańsze domy i mieszkania. Młode rodziny z dziećmi coraz częściej dochodziły do wniosku, że zatłoczony, pełen turystów i podejrzanych typów Amsterdam nie będzie najlepszym miejscem na wychowywanie dzieci.
Dla dzieci lepszy Hoorn niż Amsterdam
Wraz z osiągnięciem rekordowej liczby mieszkańców zaczęła się masowa ucieczka z miasta. Do Purmerend, do Almere, do Beverwijku, do Lelystad, do Hoorn. Tam mają tanie i wielkie domy, tam jest dużo zieleni i spokoju, bye bye Amsterdam, witaj Purmerend – myśleli. I jak myśleli, tak robili. Na początku lat osiemdziesiątych czasy Amsterdamu zbliżającego się do granicy 900 tysięcy mieszkańców należały do przeszłości. W 1985 roku miasto liczyło około 620 tysięcy mieszkańców.
Wówczas wahadło wychyliło się po raz kolejny i opustoszały Amsterdam zaczął się znów zapełniać. Ale powoli, bez gwałtownych fal. Granica 700,000 mieszkańców padła stosunkowo szybko, a w 2008 roku padła kolejna bariera:
Amsterdam liczył 750,000 mieszkańców. Od tego czasu przewidywano, że pojawienie się amsterdamczyka numer 800,000 będzie nieuchronne. Ale to, że stanie się to już w 2012 roku zaskoczyło wielu demografów. Pięćdziesiąt tysięcy nowych mieszkańców w ciągu czterech lat! To prawdziwa demograficzna eksplozja, mówią eksperci.
Co jest tego przyczyną?