Holender wieczorową porą
Choć trudno w to uwierzyć, Holendrzy nadają się do kilku rzeczy. Potrafią hodować pomidory, upić się 0,25 ml piwa i składać zażalenie w urzędzie skarbowym celem odzyskania piętnastu centów.
I, drogie panie, można z nimi randkować.
Postanowiłam poświęcić się w imię wartości empirycznych i zorganizować sobie randkę z miłym holenderskim rówieśnikiem.
Umówiliśmy się na stacji kolejowej. Miejsce dobre, jak każde inne, poza tym zdołałam skoczyć do butiku po torebkę. W efekcie na randkę przyszłam z dwiema, na co Obiekt zareagował lekkim uniesieniem brwi.
Najpierw zaszliśmy do pobliskiej kafejki.
Obiekt zamówił sobie herbatę, ja poprosiłam o kawę z mlekiem (tzw. koffie verkeerd, moja ulubiona opcja). Słysząc to Obiekt rzucił z przyjaznym uśmiechem:
- Możesz wziąć piwo. W końcu jesteś Polką…
- Zgadza się, ale nie piję przed osiemnastą, a po osiemnastej piję wyłącznie denaturat – odparłam ze ściśniętym gardłem.
Potem poszliśmy na spacer. Przy drugim kanale Obiekt zaczął opowiadać mi o swoich neurozach. Przy szóstym zwierzył się, że miewa ataki paniki.
- I ja miewam ataki paniki – odparłam zgodnie.
No, bo dopada mnie panika, jak o poranku nie mogę znaleźć okularów (mam dużą wadę wzroku). Każdego by dopadła, co nie?
- Cieszę się, że mnie rozumiesz – odrzekł Obiekt z powagą.
Chciałam odrzec, że to przez ten haski akcent, ale coś podpowiedziało mi, żebym dała sobie spokój z ironią.
Potem poszliśmy do restauracji.
Wybrałam danie w ciągu pięciu minut. Obiekt ślęczał nad swoją kartą dań dwadzieścia minut, w końcu mu doradziłam, co następuje:
- Słuchaj, stary – rzekłam - nie żenisz się, a tylko wybierasz jedzenie. Jak podejmiesz niewłaściwą decyzję, to nic się nie stanie.
- W sumie racja – rzekł Obiekt, po czym zamówił dokładnie to samo, co ja.
Na koniec posiłku zaproponowałam, żebyśmy podzielili koszty.
- Cieszę się, że ta propozycja wyszła od ciebie – odparł pogodnie. Kiedy wychodziliśmy z restauracji, ukradł dla mnie tulipana z wazonu i wręczył mi go z dumą.
- Ee... ładny – wykrztusiłam i solennie postanowiłam sobie, że w domu wychylę skrzynkę browara. Zasłużyłam.
W domowe pielesze wróciłam słaniając się na nogach. Chyba nie udało mi się zrobić najlepszego wrażenia na moim pierwszym Obiekcie, pomyślałam. No nic, następnym razem bardziej się postaram.
Tulipana wstawiłam do szklanki.
Nie mam wazonu, a butelka po denaturacie się potłukła.
gietat