Wydarzenia sob., 23/06/2012 - 11:00

Polak był Łotyszem, a policjanci się rozchorowali

W sprawie skopanego w Rotterdamie przez policję mężczyzny doszło do kolejnych zwrotów akcji. Opierając się na informacjach gazety Telegraaf pisaliśmy – podobnie jak niderlandzkie gazety – że pobity pochodził z Polski. Teraz ten sam Telegraaf twierdzi, że mężczyzna pochodzi z Łotwy.

Także sytuacja dwójki policjantów, którzy ostro potraktowali pijanego, ale (przynajmniej na nagraniu) niegroźnego mężczyzny, uległa zmianie. Kiedy o incydencie zrobiło się głośno, holenderskie media informowały, że dwójka agresywnych policjantów (artykuł) nadal wykonuje swoje obowiązki. W czwartek Telegraaf napisał, że funkcjonariusze „siedzą chorzy w domu”.

Wydawało się, że to polska specjalność: jak się coś w pracy nie układa, uciec na „chorobowe”. Okazuje się, że również w holenderskiej policji panują podobne zasady. „Oni nie zostali zawieszeni”, dziennik cytuje słowa rzecznika policji. Ale – co za zbieg okoliczności! – akurat w kilka dni po tym incydencie ta dwójka policjantów nagle się rozchorowała. I teraz musi siedzieć w domu. Zamiast utrzymywać porządek na ulicach w Rotterdamie. Dla mieszkańców Rotterdamu jest to może i dobra informacja…

Wywiad z jednym z głównych świadków zajścia (a także autor nagrania, które wywołało całą burzę)

To, że funkcjonariuszy nie zawieszono w obowiązkach nie oznacza jednak, że nic im nie grozi. Jak informuje Telegraaf w tym samym czwartkowym wydaniu, policjantka uznana została oficjalnie za „podejrzaną”. W związku z tym ma ona na przykład prawo do adwokata. Jej kolega, który w nagraniu zachowywał się mniej agresywnie, nie został uznany za „podejrzanego”. Ale też się rozchorował, więc pewnie i on nie jest zadowolony z nagrania, które w ostatnich dniach zobaczyły tysiące Holendrów.

I swojej „stanowczej” postawy wobec pijanego Pol… właśnie, nie Polaka, ale Łotysza. To jeden ze zwrotów akcji w tej sprawie: początkowo Telegraaf twierdził, że pobity mężczyzna pochodził z Polski, teraz czytamy w tej samej gazecie, że był to Łotysz. Inaczej niż Telegraaf – który, jak przystało na „popularną” gazetę w stylu niemieckiego BILD-a czy polskiego  

Faktu nie widzi problemu w pisaniu jednego dnia jednego, a drugiego dnia czegoś zupełnie innego – posypujemy głowy popiołem i przyznajemy rację tym czytelnikom, którzy w komentarzach wątpili, czy pobity mężczyzna był Polakiem. Najprawdopodobniej był Łotyszem. Taka przynajmniej wersja obowiązuje dzisiaj.

Według Telegraaf. I według innych niderlandzkich mediów. A zatem i według nas: mojaholandia.nl nie ma rocznych obrotów rzędu kilkuset milionów euro (jak to jest w przypadku Telegraaf Media Groep), więc musimy się opierać o doniesienia innych niderlandzkich mediów. Przy okazji tego przykrego incydentu wyciągnąć można i inną lekcję: czytając w niderlandzkich mediach o „Polaku” musimy liczyć się z tym, że chodzić tu może jednak o „Łotysza”. Albo Litwina. Słoweńca. Rumuna. Przecież to wszystko i tak ta jednak wielka, dzika „Wschodnia Europa”, co to za różnica…

W przypadku jednak tego konkretnego pobicia czy faktycznie wiele to zmienia? Polak, Łotysz, Holender, czy Rumun, nieproporcjonalnie ostra reakcja policjantów pozostaje tym, czym była. Czyli niezrozumiałym wybuchem agresji funkcjonariuszy wobec pijanego, ale niegroźnego mężczyzny. Chyba, że okaże się, że mężczyzna zachowywał się agresywnie. Zanim jeszcze jeden ze świadków zaczął całe zdarzenie nagrywać. Taką linię obrony wybrała przynajmniej w pierwszych dniach po zdarzeniu holenderska policja.  

Kolejnym zwrotem w akcji jest zachowanie samego pobitego. Niderlandzkie media informowały początkowo, że mężczyzna spędził po feralnym incydencie noc w areszcie i nie złożył doniesienia o pobiciu. Dziennik Telegraaf poinformował w czwartek, że pobity mężczyzna został w środę przesłuchany przez policję. W trakcie przesłuchania zdecydował się na złożenie doniesienia o popełnieniu przestępstwa – informuje gazeta, powołując się na źródła w niderlandzkiej prokuraturze. W związku z tą sprawą przesłuchano także inne osoby. Co z tego wszystkiego wyniknie? Jak na razie nie wiadomo.

Zapewne w sprawie tej czeka nas jeszcze kilka zwrotów akcji. Miejmy nadzieję, że „Łotysz” nie okaże się jutro „Hiszpanem”, „chorzy policjanci” zdrowymi policjantami, a „bezbronny mężczyzna” „agresywnym brutalem”. Wtedy cała ta sprawa powie nam więcej o wiarygodności dziennika Telegraaf niż o brutalności (lub nie) policji w Rotterdamie. 

Z OSTATNIEJ CHWILI: W piątek (22.06) wieczorem Telegraaf umieścił na stronie internetowej tekst „Pijany Łotysz chciał uderzyć policjantów”. Tym sposobem w ciągu kilku dni przebyliśmy drogę od „pobitego przez policjantów Polaka” do „Pijanego Łotysza chcącego uderzyć policjantów”. W swym ostatnim doniesieniu Telegraaf powołuje się na informacje telewizji publicznej NOS, wedle której Łotysz chciał uderzyć policjantów kajdankami, w chwili, gdy te były mu zakładane. Robi się coraz ciekawiej.  

Jeszcze raz film 

Rzecznik policji komentuje zajście