Dzieci Polek w Holandii nie mówią po polsku?
“A niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają” – M.Rej z Nagłowic herbu Oksza.
Przewraca się w grobie Pan Mikołaj, oj przewraca. Niby ci Polacy mają od wieków swój język, a jakby go nie mieli. Wstydzą się? Uważają się za gorszych w Europie? Nie wiem, ale ja najzwyczajniej w świecie ich nie rozumiem. Tych Polaków, parafrazując mistrza Stanisława Bareję.
Mieszkając już trochę w tej niewielkiej Holandii, naoglądałem się wielu różnych zjawisk i historii z udziałem moich rodaków znad Wisły. Co mnie zawsze kłuło i kłuje , to podejście do mowy ojczystej. Wszak nikt tak o nią nie walczył jak nasi ojcowie, sprzeciwiając się rusyfikacji i germanizacji.
Zauważmy, młodzi potomkowie Imperium Osmańskiego, czy równie młodzi poddani króla Maroka, którzy nierzadko nawet nie zwiedzili jeszcze kraju przodków, posługują się mową ojców praktycznie wszędzie, gdzie tylko ku temu okazja. Bo tak ich się uczy. Bo tak być powinno. A jak jest z Polakami?
Oj kiepsko, bardzo kiepsko. Poznałem tu wiele rodzin mieszanych (polsko-holenderskich),jak i tych ze 100%-owo polskim rodowodem. Poznałem sporo takich rodzin, od północy po południe Holandii (gdzie obecnie mieszkam). Wynik moich obserwacji szokuje. W wielu przypadkach dzieci z rodzin mieszanych nie znają polskiej mowy!
Jakiś czas uczyłem w sobotniej szkole dla polskich dzieci. Tam przekonałem się, ze to nie przypadek jednej, czy trzech rodzin. To swoista plaga… To wręcz nagminne. Jaki tego powód? Dlaczego dzieci z takich rodzin nie są "dwujęzyczne"?
Spytałem o to kilka matek, bo to jednak kobiety z Polski najczęściej tworzyły tu małżeństwa mieszane - dlaczego tak jest?
Odpowiedzi były zazwyczaj dwie. Albo “tak jakoś wyszło”, albo (uwaga!) “mój partner kategorycznie zabronił ”. Zabronił mówić po polsku i uczyć się języka polskiego swoim dzieciom !??
No cóż, co kraj, to obyczaj… Jednak wierzyć mi się za bardzo nie chce w ów terror rodzinny. Może te matki wstydzą się kraju pochodzenia? Może chcą być bardziej holenderskie od Holenderek? Nie poznam pewnie prawdy , ale każdy przyzna, że to nienormalne.
Mały Turek “nadaje” w minimum 2 językach biegle, a syn Matki Polki ledwo dzień dobry wymówi… Czy owa Matka Polka pomyślała choć przez chwile, jak bardzo okaleczyła swoje dziecko? Nie mam tu na myśli tzw. patriotyzmu, ale zwykły pragmatyzm. Znajomość języków to skarb nad skarby. A przecież polski to także język…na dodatek piękniejszy jak inne.
W szkole podstawowej, w klasie naszej córki, była dziewczynka z Matki Polki. Ma dwoje rodzeństwa, ale żadne z trojga nie zna języka polskiego… Matka zaś udzielała się w szkole jak mogła. Chciała punktować, dorównać, dowartościować się? Nie wiem, ale nienaturalne działanie to było, sztuczne bardzo. W szkole, podczas spotkań i uroczystości zwracała się do nas w języku tubylców… Myślałem, ze ta pani żartuje, co wyraziłem w języku Reja. Nie , ona nie żartowała…
Dlaczego tak jest? Ile jest takich rodzin? Ja nie wiem, ale wiem, że każdy, wbrew posiadanym paszportom i nowym nazwiskom, będzie do końca utożsamiany z miejscem urodzenia i posiadanym akcentem. Szkoda, ze wielu o tym chce zapomnieć i się oszukuje.
Polski język jest piękny, może nie tak popularny w świecie jak na przykład angielski, ale piękny i rozmawia w nim o wiele więcej osób na świecie jak w niderlandzkim…
Warto o tym zawsze pamiętać, bo złota myśl Mikołaja Reja i tak pozostanie nieśmiertelna, nawet wbrew holenderskim Matkom Polkom …
JJ Szczepański
inny tekst autora - Polacy to ciężko pracujący, dumni ludzie
(tekst ukazał się w 2013 roku, jesteśmy ciekawi na ile jest aktualny, prosimy o komentarze)