Holendrzy robią wiochę. W Berlinie.
Zmiana miejsca noclegowego nie zakończyła pasma moich przygód w Berlinie. Już drugiego wieczoru, siedząc w świetlicy nowej noclegowni, usłyszałam dobiegające z zewnątrz hałasy, szybko przybierające na sile.
Po chwili do pomieszczenia wkroczyła grupa wyrośniętych młodzieńców, przekrzykujących się po niderlandzku. Obrzucili mnie taksującym spojrzeniem i ruszyli w stronę pokoju Administratora ośrodka.
Schodząc później do swojego domku (ośrodek składał się z małych, drewnianych domków w kształcie sześcianów, całkowicie wykonanych z drewna) usłyszałam ich rozprawiających w męskiej toalecie. Dyskutowali, czy lepiej najpierw się upić, czy też „wciągnąć linię” (z ich rozmowy nie wynikało, o jaki narkotyk chodzi). ‘Pewnie się łudzą, że nikt ich nie rozumie’ przemknęło mi przez myśl.
Następnego wieczoru okazało się, że festiwal Drop Dead zmienił lokalizację – z Neukolln został przeniesiony do centrum Berlina. Niestety nie mogliśmy zostać na koncercie zbyt długo, gdyż w poniedziałek o siódmej rano mieliśmy samolot. Wróciliśmy do ośrodka w nocy… Jakież było nasze zdumienie, gdy okazało się, że drzwi sąsiedniego domku są otwarte na oścież a wokół unosi się smród spalenizny.
Natychmiast pognałam do Aministratora.
- Tam się chyba coś paliło, na dole – błysnęłam elokwencją.
- A tak, zgadza się. Wasi rodacy z Amsterdamu zostawili włączony piecyk, tylko troche za bardzo dosunęli go do zasłon. I wszystko się zajęło ogniem…
- To nie są moi rodacy – prychnęłam z oburzeniem – jestem z Polski.
Administrator zszedł ze mną do domku. Ze zgrozą patrzyłam na popękane szyby i zmasakrowaną podłogę. Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby pomieszczenia nie były wyposażone w detektory dymu. Jak nic sfajczyłoby się wszystko, łącznie z naszymi walizkami.
- No i nie ma prądu na całym ośrodku… - Administrator spojrzał na mnie przepraszająco.
- Brrr – wzdrygnęłam się. Czekała mnie noc w ciemnocie i zimnocie. Dobrze, że ostatnia.
A teraz wyobraźmy sobie, że Polacy przyjeżdżają do ośrodka w Amsterdamie i przez pijaństwo i nieuwagę podpalają jedno z pomieszczeń. Szmatławy Telegraaf miełby o czym pisać przez najbliższy miesiąc, odmieniając epitet „pijani polacy”przez wszystkie możliwe przypadki i używając go we wszystkich kontekstach.
Jaka szkoda, że niemiecka prasa ma ciekawsze tematy…
gietat
poprzedni wpis gietat - „Crime scene, do not cross”