sob., 10/11/2012 - 10:56

Holendrzy robią wiochę. W Berlinie.

Zmiana miejsca noclegowego nie zakończyła pasma moich przygód w Berlinie. Już drugiego wieczoru, siedząc w świetlicy nowej noclegowni, usłyszałam dobiegające z zewnątrz hałasy, szybko przybierające na sile.

Po chwili do pomieszczenia wkroczyła grupa wyrośniętych młodzieńców, przekrzykujących się po niderlandzku. Obrzucili mnie taksującym spojrzeniem i ruszyli w stronę pokoju Administratora ośrodka.

Schodząc później do swojego domku (ośrodek składał się z małych, drewnianych domków w kształcie sześcianów, całkowicie wykonanych z drewna) usłyszałam ich rozprawiających w męskiej toalecie. Dyskutowali, czy lepiej najpierw się upić, czy też „wciągnąć linię” (z ich rozmowy nie wynikało, o jaki narkotyk chodzi).  ‘Pewnie się łudzą, że nikt ich nie rozumie’ przemknęło mi przez myśl.

Następnego wieczoru okazało się, że festiwal Drop Dead zmienił lokalizację – z Neukolln został przeniesiony do centrum Berlina. Niestety nie mogliśmy zostać na koncercie zbyt długo, gdyż w poniedziałek o siódmej rano mieliśmy samolot. Wróciliśmy do ośrodka w nocy… Jakież było nasze zdumienie, gdy okazało się, że drzwi sąsiedniego domku są otwarte na oścież a wokół unosi się smród spalenizny.

Natychmiast pognałam do Aministratora.

- Tam się chyba coś paliło, na dole – błysnęłam elokwencją.

- A tak, zgadza się. Wasi rodacy z Amsterdamu zostawili włączony piecyk, tylko troche za bardzo dosunęli go do zasłon. I wszystko się zajęło ogniem…

- To nie są moi rodacy – prychnęłam z oburzeniem – jestem z Polski.

Administrator zszedł ze mną do domku. Ze zgrozą patrzyłam na popękane szyby i zmasakrowaną podłogę. Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby pomieszczenia nie były wyposażone w detektory dymu. Jak nic sfajczyłoby się wszystko, łącznie z naszymi walizkami.

- No i nie ma prądu na całym ośrodku… - Administrator spojrzał na mnie przepraszająco.

- Brrr – wzdrygnęłam się. Czekała mnie noc w ciemnocie i zimnocie. Dobrze, że ostatnia.

A teraz wyobraźmy sobie, że Polacy przyjeżdżają do ośrodka w Amsterdamie i przez pijaństwo i nieuwagę podpalają jedno z pomieszczeń. Szmatławy Telegraaf miełby o czym pisać przez najbliższy miesiąc, odmieniając epitet „pijani polacy”przez wszystkie możliwe przypadki i używając go we wszystkich kontekstach.
Jaka szkoda, że niemiecka prasa ma ciekawsze tematy…

gietat

poprzedni wpis gietat - „Crime scene, do not cross”