czw., 29/08/2013 - 22:57

Polacy, w Rotterdamie jest dla nas praca!

Holenderskie media psioczą, ale szefowie stoczni IHC Merwede z okolic Rotterdamu mówią wprost: setki nowych miejsc pracy, jakie pojawią się w związki z mega-zamówieniem z Brazylii, zapełnimy Polakami i Rumunami, a nie Holendrami.

To był głośny news w holenderskich mediach. Stocznia IHC Merwede ze Sliedrecht pod Rotterdamem zyskała wart miliard euro kontrakt na budowę sześciu olbrzymich tankowców dla brazylijskiego zleceniodawcy.

Statki będą budowane m.in. w Krimpen aan den IJssel oraz Kinderdijk (obie miejscowości leżą na południowy wschód od Rotterdamu).

Rekordowy kontrakt w historii stoczni, świetna wiadomość dla regionu i fantastyczna dla Holandii, borykającej się z rosnącym bezrobociem – pisały kilka tygodni temu niderlandzkie gazety.

Tyle, że szybko okazało się, że szefowie stoczni zamierzają zatrudnić głównie imigrantów z Europy Środkowej i Wschodniej, a nie holenderskich bezrobotnych.

Wśród 300 nowych zatrudnionych znajdzie się „relatywnie niewielu” Holendrów, powiedział Bert van der Sluis, jeden z dyrektorów stoczni.

- Może jedna czwarta. Resztę rekrutujemy w Polsce i Rumunii, a oprócz tego w Bułgarii, Chorwacji, Portugalii i Hiszpanii – dodał.


Dlaczego nie Holendrzy? – pytają holenderskie gazety. Dyrektor tłumaczy, że wcale nie chodzi o wysokość płac.

- Do tej pracy trzeba mieć odpowiednie wykształcenie i doświadczenie zawodowe. Takich pracowników trudno znaleźć w Holandii – tłumaczy.

W Polsce, gdzie  w ostatnich dwóch dekadach wielu pracowników stoczni straciło pracę, wykwalifikowanych stoczniowców nie brakuje. W Holandii, gdzie młodzi wybierają często „fajne humanistyczne” studia, speców od budowy statków i innych technicznych zajęć jest – jak na potrzeby niderlandzkiego przemysłu – zdecydowanie za mało.

Holenderscy przedsiębiorcy od dawna zachęcają młodych Holendrów do wybierania technicznych szkół. I to niekoniecznie na poziomie wyższym. Oprócz inżynierów w przemyśle potrzeba pracowników niższego szczebla, absolwentów „techników” i „zawodówek”.

Według ekspertów trochę się ostatnio na tym polu zmieniło. Młodzi Holendrzy dorastający w czasach kryzysu przy wyborze zawodu częściej dziś myślą o tym, czy zagwarantuje on im w przyszłości pracę. Dlatego chętniej wybierają zawody techniczne.

Ale stocznia IHC Merwede nie ma czasu do stracenia.

- Musimy te statki zbudować teraz, nie możemy czekać aż będziemy mieć wystarczająco dużo młodych Holendrów – powiedział dziennikowi AD Van der Sluis – Mamy na szczęście otwarty europejski rynek pracy, w którym ludzie mogą swobodnie się przemieszczać i przyjeżdżać tam, gdzie jest praca.

Stara mądrość sprawdza się po raz kolejny: jeśli holenderska gospodarka ma kłopoty ze znalezieniem pracowników, to sięga po Polaków.

(A kiedy praca się skończy, zacznie się zapewne narzekanie: po cholerę tylu tych Polaków tu poprzyjeżdżało i korzysta teraz z naszych dróg, szpitali i systemu opieki społecznej? Ale to już inna historia. )

Stefan z Hagi

czytaj - Praca w Holandii

***