Au pair
Blaski i cienie programu au pair Dlaczego au pair? Główny powód? Ciekawość świata. I oferta brzmi idealnie.
Opieka nad dziećmi, a w zamian możliwość poznania innego kraju, kultury, języka oraz kieszonkowe. Poza tym każda potencjalna hostfamily zapewnia, że u nich au pair czuje się członkiem rodziny, jest traktowana jak starsza siostra.
Nietrudno się domyślić, że w praktyce różnie to wygląda. Podczas mojej ‘kariery’ jako au pair w Holandii, spotkałam się z różnymi opiniami odnośnie programu. Ze smutkiem jednak muszę stwierdzić, że były one w większości negatywne. Dzięki kursowi niderlandzkiego poznałam wiele dziewczyn z różnych krajów.
Na początku każda była podekscytowana i pełna optymizmu, jednak większości po pierwszych miesiącach zrzedły miny. Mnie odrobinę też, choć stosunkowo późno. Zresztą, porównując doświadczenia innych, nadal uważam, że miałam szczęście. A oto ciemna strona programu.
Wnioski te wysnuwam częściowo na podstawie własnego doświadczenia, a po części innych, znanych mi au pair. Niestety niezbyt często zdarza się, że au pair rzeczywiście czuje się jak członek rodziny, a przypomnę, że jest to jedno z głównych założeń programu.
Prawdziwa przyjaźń między hostami a au pair? Prawie tylko w bajkach. Osobiście słyszałam kilka takich historii. Faktycznie wygląda to tak, że hostfamily nie jest zainteresowana krajem ani kulturą, z jakiej pochodzi au pair. Jest zainteresowana tym, aby ktoś zajął się ich dziećmi.
Po wywiązaniu się z obowiązków, najlepiej, gdy au pair zniknie im z oczu, zaszyje się w swoim pokoju lub po prostu wyjdzie. Oczywiście, nikt nie mówi tego wprost. Zdarzają się jednak wyjątki, gdy, mimo iż au pair jest wolna, dzieci i tak mają prawo w każdej chwili wparować do jej pokoju i wtedy nie ma wyjścia – musi się nimi zająć. Tak nadprogramowo i dla wygody rodziców.
Au pair to praca, mimo że jako taka nie jest definiowana w dodatku nie jest to praca lekka. To nie siedzenie przy kawie, z nosem w książce, sponad której należy tylko zerknąć, by sprawdzić, czy dzieci się grzecznie bawią i nie dzieje im się krzywda. Co więcej według oficjalnych reguł au pair ma przygotowywać proste posiłki dla dzieci, trochę sprzątać (a raczej ogarniać), niekiedy prasuje ubranka swoich podopiecznych.
A jak to wygląda w praktyce? Bardzo często sprząta cały dom, gotuje obiady dla rodziny, a prasowanie obejmuje też eleganckie koszule ojca rodziny (nie musze wspominać, że to dość czasochłonne zajęcie). Ja sama miałam w powyższej kwestii szczęście, bo do mnie należała decyzja, czy chcę sprzątać w domu hostów za dodatkowe wynagrodzenie. Osobiście uważam brak różnicy w kieszonkowym w zależności od ilości dzieci za niesprawiedliwość. Nieważne czy jest to cała ferajna, czy jedna sztuka. Każda au pair dostaje mniej więcej te same pieniądze. W Holandii ok. 300-340 euro.
Słyszałam, że w Austrii istnieje regulacja, która od czwartej sztuki zwiększa stawkę. Dość sprytnie, bo w dzisiejszych czasach chyba tylko Brangelina decyduje się na liczną gromadkę. Au pair jest niestety zwykle pozbawiona częściowo wolności Nie, że by była trzymana pod kluczem w komórce pod schodami. Oczywiście, że nie! Mam na myśli to, że hostfamily decyduje się na au pair po to, by mieć swoją ‘flexibility’, a to oznacza, że au pair ‘flexibility’ nie ma.
Chodzi mi o to, że nawet mimo wyznaczonych godzin pracy, zawsze może coś wypaść i au pair musi zrezygnować z własnych planów. Po to jest w zasięgu ręki. Niektóre au pair nie mają grafiku, co jest jeszcze gorsze. Inne mają plan, który zmienia się notorycznie w zależności od ‘’widzimisię’’ hostów. Wtedy też ciężko sprawdzić, ile godzin tygodniowo tak naprawdę pracują. W moim przypadku istniał grafik, od którego odstępstwa nie zdarzały się często.
O dodatkowych dniach lub godzinach byłam informowana z wyprzedzeniem. I tu bardzo chwalę moją hostfamily. Ostatni punkt to... konieczność trzymania języka za zębami. W sensie lepiej nie mówić, że coś się nie podoba. A jeśli już inaczej się nie da, przyozdobić krytykę tak, by przypadkiem nie zranić dumy hostów, a tym samym nie sprowadzić na siebie ciężkiej atmosfery w domu (czyli w pracy). Słyszałam różne historie. Bywało, że au pair była traktowana jak powietrze lub publicznie krytykowana, bądź też traktowana bardzo instrumentalnie. Mnie osobiście żadne traumatyczne przeżycie nie spotkało.
Oczywiście, była masa drobiazgów, które mnie denerwowały. Niektóre dość mocno. Na szczęście jednak nic poważnego i udawało mi się to zachować dla siebie. Kolej na blaski, bo program niewątpliwie ma swoje plusy, które moim zdaniem na szczęście przesłaniają minusy. Moim zdaniem niesamowitą zaletą programu jest to, że dzięki niemal codziennemu przebywaniu z dziećmi, dostajemy szansę, by szybko nauczyć się lub podszkolić język. Sama jestem na to doskonałym przykładem. Jeszcze rok i osiem miesięcy temu niderlandzki wydawał mi się abstrakcją. W uszach brzmiało nieustanne charczenie. Niewątpliwie jednak au pair z powodzeniem zastępuje intensywny kurs językowy dla początkujących. W tej chwili jestem w stanie bez problemu dogadać się w tym języku. Nie tylko z dziećmi, ale także z dorosłymi. Naturalnie, nie mówię bez błędów. I mam akcent, bo tego raczej nigdy się nie pozbędę. I, oczywiście, niekiedy brak mi słów.
Jeszcze długa droga przede mną. Jednak wiem, że byłaby ona znacznie dłuższa, gdyby nie podstawy, które zdobyłam jako au pair. A teraz już przygotowuję się do NT2 II – egzaminu z niderlandzkiego jako drugiego języka. Program au pair daje możliwość poznania obcego kraju, innej kultury. Przyjemnie spędzać wolne chwile na podróżach, zwiedzaniu. Przygoda! I nauka samodzielności. Poza tym kolejna okazja do samorozwoju. Po trzecie na szczęście dzieci przeważnie dostarczają au pair radości (w przeciwieństwie do rodziców, o czym pisałam w minusach). W ciągu kilku miesięcy tworzy się między dzieckiem i opiekunką specjalna więź. Mogę z ręką na sercu przyznać, że maluchy rzeczywiście traktują au pair jak starszą siostrę. Trochę opiekuna, trochę towarzysza zabaw.
A najpiękniejsze jest, gdy okazują miłości. Nigdy nie zapomnę, gdy Evie powiedziała, że mnie kocha i zapytała, czy już na zawsze z nią zostanę. Była to wzruszająca chwila, a moja odpowiedź mogła być niestety tylko jedna... ‘Nie na zawsze, ale na długo.’ Czas jako au pair za granicą to okazja na poznanie wielu interesujących ludzi z różnych stron świata. Bywa, że te kontakty urywają się po upłynięciu roku. Niektóre, myślę, te cenniejsze, jednak zostają. Udział w programie au pair to niewątpliwie cenne doświadczenie życiowe.
Szkoła życia – samodzielności i odpowiedzialności. Dla wielu au pair to pierwszy dłuższy okres poza rodzinnym domem. Pojawia się tęsknota i dzięki temu doceniamy, jak ważni są bliscy. Bywa, że au pair nijak nie potrafi wytrwać roku, po prostu musi wrócić do swojego kraju. Okazuje się to ponad jej siły. W Holandii przeważnie host rodziny akceptują taką sytuację i proszą jedynie o to, by została do czasu, gdy znajdą kogoś na jej miejsce. Słyszałam historie o ucieczkach au pair, jednak wszystkie, o których mi wiadomo, wydarzyły się w innych krajach.
A.Held