Mit tolerancji
Dziś zaczynam cykl pogromców mitów, czyli przez następne posty będę obalać najpopularniejsze mity, tudzież stereotypy, mocno zakorzenione w podświadomości nieświadomych nie-Daczów. Czyli, mówiąc brzydko, będę dość intensywnie (i nieco kontrowersyjnie) plotkować o przywarach Holendrów. Gotowi?
Wary czy przywary, ale Holendrzy to mistrzowie kamuflażu. Tak. Kamuflażu. To naród, który jak żaden inny opracował do perfekcji techniki PR-u. To, co ogólnie się o nich myśli, zostało bardzo sprytnie, dokładnie i z pełną premedytacją wykreowanym wizerunkiem na potrzeby… turystyki. Nie wierzycie? To uwierzycie. Zaczynam więc od obalania mitu numer jeden: tolerancji.
Wszyscy mówią, jacy to Holendrzy są tolerancyjni. A już w ogóle wśród homoseksualnej części populacji Holandia to niemal ziemia obiecana, niemal taki raj, jak dla Natalii Siwiec i Iwony Węgrowskiej razem wziętych, klinika wstrzykiwania botoksu. Pary homoseksualne mogą zawierać tu od 2001 roku związki małżeńskie, od 2005 roku mogą adoptować dzieci, a już od 1811 roku (!) mogą legalnie afiszować się ze swoją orientacją, bo wtedy to właśnie oficjalnie zalegalizowano (!) homoseksualizm w Holandii. Brzmi dumnie. Brzmi pięknie. Brzmi niemal tak sielankowo, jak wyznania miłości polskich celebrytów na okładce Gali. No, to jest właśnie podręcznikowy wzór tolerancji, prawda?
A tak do końca różowo to wcale tu nie jest. Owszem, Holendrzy są bardzo tolerancyjni. Ale wybiórczo. Gej? Okej! Ale mieć już za sąsiada takiego Marokańczyka czy… Polaczka, to już inna kwestia. To już nie bardzo, nie bardzo. Holendrzy są tolerancyjni, ale z drugiej strony mają bardzo wąskie horyzonty dość mocno ograniczone stereotypami.
Taki Polak, na przykład, to w oczach Holendrów pijak i nierób. I nieuk. Holendrzy często się dziwią, że w Polsce jest taka… Ikea, na przykład. Polak nosi wąsa, włosy przystrzyżone na krótko, nie potrafi się ubrać, a jedyne słowo, jakim się posługuje, to kurwa. I nic, że wina troszkę jest w pokoleniu naszych ojców, którzy nie słynną ze zbyt pozytywnego pierwszego wrażenie. Nic, bo jak taki Holender zobaczy jednego czy dwóch takich Polaków, to już do końca życia będzie myślał, że to cały naród polski zbudowany jest na ten wzór. (Nie wiem, jak wy, ale ja tam swojego wąsa regularnie golę. Nogi też.).
Zatem Holendrowi wypada być tolerancyjnym, jeśli rzecz tyczy się orientacji czy koloru skóry, ale tolerancja w temacie narodowości to już rzecz nie tak oczywista. Holender ma świat perfekcyjnie uporządkowany w ciasnych szufladach stereotypów i ani myśli, by zmienić w nich cokolwiek, bo niby czemu? A teraz będzie przykład. Dość obrazowy, myślę.
Taka Partia Wolności, na pewno słyszeliście (a jak nie, to czytajcie uważnie), pod przywództwem niezłego oszołoma, Geerta Wildersa , która stworzyła sobie dość popularną stronę internetową, na której można było składać skargi na mieszkających w Holandii Polaków, tudzież innych obywateli, tej jakże gorszej od reszty, środkowej i wschodniej części Europy. Na stronie można się było skarżyć nie tylko, powiedzmy, w takiej kwestii zakłócania przez Polaka porządku publicznego po, według relacji Holendra, suto zakrapianej libacji, ale nawet w kwestii takiej, że chciwy idiota Polaczek pracujący za grosze, zabrał dobremu uczciwemu Holendrowi, jego jakże zasłużoną pracę.
Niby śmieszne to i absurdalne, ale troszkę szczęka opada, gdy się dowiemy, że ten portal skrajnie prawicowej partii Geerta Wildersa popierało niemal… 30 % holenderskiej ludności. A historia się tyczy nie średniowiecza, a… 2012 roku. Wiem, SIC! I co sobie można myśleć uzmysławiając, że niemal co trzeci Holender uważa Polaków za obywateli gorszej kategorii? Nie wiem, jak wy, ale ja myślę challenge accepted!
No i teraz pytanie. Dalej zgadzacie się, że Holandia to kraj będący wzorem tolerancji?
Natha
http://www.wydaczeni.blogspot.nl/