Co ukrywa Wilders? Oto pięć największych tajemnic Geerta Wildersa, lidera antyislamskiej i antyimigranckiej partii PVV. 

 FELIETON: Okiem Baterki, czyli co w Holandii piszczy  - To straszne, mieć zasiłek i cały dzień siedzieć w domu – skarży się Wim Kortenoeven, były poseł antyimigracyjnej partii PVV.

Wyjazdy do Australii cieszą się powodzeniem nie tylko wśród Polaków, także wielu Holendrów chciałoby odwiedzić ten kraj i zazwyczaj nie mają z tym problemów. Co innego jak ktoś nazywa się Geert Wilders. Znana postać nie tylko w Holandii i Europie, sława holenderskiego polityka dotarła także do spokojnej i ciepłej Australii. Na zaproszenie tamtejszej organizacji anty-islamskiej grupy "Q Society", Wilders ma głosić swoją politykę.

Kłótnie sąsiedzkie to nic nadzwyczajnego, kłótnie sąsiedzkie, w których w ruch idzie siekiera to już coś ciekawszego - ale kłótnia sąsiedzka z siekierą i ze znanym politykiem w roli głównej? To już niezła heca.

- Polacy zabierają nam nasze miejsca pracy – głosili politycy PVV, gdy z pompą uruchomili portal skarg na imigrantów z Europy Środkowej i Wschodniej. Teraz okazuje się, że młodziutka pani senator antyimigracyjnej partii Wildersa, niejaka pani Gabriëlle Popken, najprawdopodobniej zleciła remont swego mieszkania... polskim robotnikom.

Tęskni za czasami, gdy jeszcze sam mógł robić zakupy. Spacerować z żoną. Prowadzić samochód.

- Polscy imigranci są często ofiarami wyzysku, za którym stoją nieuczciwi wynajemcy mieszkań, pracodawcy-oszuści i pośrednicy pracy – mówi poseł holenderskiej Partii Pracy (PvdA), Jeroen Dijsselbloem.

Pijacy, prostacy, śmieci wyrzucają do ogródków, łamią przepisy i wyłudzają zasiłki - oto jacy są Polacy w Holandii według holenderskiego posła Ino van den Besselaara. Parlamentarzysta populistycznej, antyimigracyjnej partii PVV odpowiedział na nasze pytania, dotyczące polskich imigrantów.